W sobotę skontaktował się ze mną pomysłodawca projektu
modernizacji boiska przy ul. Witkiewicza – ofiara kłamstw dyrektora MOSiR.
Rozmawialiśmy blisko godzinę o tym, co dalej, ale także o tym, co było. Na
początek powinnam chyba sprostować nieporozumienie. Inicjatywa modernizacji
boiska nie pochodzi z okolic Husarii, ale Cougars Szczecin. Piszę to, żeby ktoś
mi nie zarzucił, że wprowadzam w błąd okolicę, przypisując jednemu z zespołów
zasługo drugiego. Z drugiej strony – nie wiem, czy nie wystawiam Cougarsów na
strzał – popierałam ich inicjatywę w zeszłym roku, namawiałam do złożenia
projektu w tym roku i będę popierała także w każdym kolejnym, aż do
zrealizowania. Jeśli ktokolwiek się czepi, bo złożyli wniosek do budżetu,
osobiście wezmę udział w wojnie, a jazgotać umiem, jak nikt. Uważam, że środowisko
powinno się zjednoczyć, a ogólnie sport szczeciński zareagować, bo nie może być
tak, że budżetem obywatelskim manipuluje ktokolwiek, a jedyna dyscyplina, na
którą forsa z niego może iść to piłka nożna. Do tej pory nie miałam nic
przeciwko kopaczom, przeciwnie, ponad dwadzieścia lat byłam wierną oglądaczką
MŚ i ME, ale od kilku tygodni lobby piłkarskie wzbudza we mnie żywiołową
niechęć do tej dyscypliny.
W rozmowie Tomasz powiedział jedną bardzo istotną rzecz.
Otóż kiedy dowiedział się o problemach związanych z projektem, zadeklarował
rezygnację z kontrowersyjnych linii. Dokładnie napisał do urzędu, że jeśli
obecność w projekcie punktu pt. żółte linie spowoduje jego odrzucenie, to on
rezygnuje z tego punktu. O tej korespondencji słowa nie było w czasie
spotkania. Poprosiłam Tomka, żeby przesłał mi te maile. Nie mam powodów, żeby
mu nie wierzyć, ale od kiedy prowadzę monitoring, lubię mieć wszystkie
dokumenty w ręku. Jeśli to wszystko się potwierdzi, będziemy mieli kolejną
aferę, bo takie postępowanie urzędników wyraźnie wskazuje na złą wolę i
zwyczajną cenzurę projektów. Co jest absolutnie niedozwolone i wypacza i tak
już kulawą ideę budżetu obywatelskiego. Obawiam się, że po tych wszystkich
przekrętach ludzie zniechęcą się do budżetu, a po pieniądze będą startować
tylko „swoi”, którym wiadomo, że urząd wniosków nie utrąci. Ustaliliśmy w
ramach zasad, że jeśli projektodawca godzi się na jego modyfikację tak, by mógł
być realizowany, projekt musi być dopuszczony. Jedynym powodem, dla którego ten
projekt nie może być realizowany to niechęć dyrektora MOSiR i jego ekipy.
Ogólnie umówiłam się, że Tomek wyjaśnia to od swojej strony,
ja od swojej i będziemy się na bieżąco informować. Oczywiście - o planowanym
terminie kolejnego posiedzenia zespołu do spraw SBO2016 napiszę i tu i do
Tomka. Liczę, że wielbiciele dyscypliny wystosują odpowiednią delegację. Będzie
to prawdopodobnie po 25 października, bo większość członków zespołu uważa, że
zostanie ten fakt wykorzystany w przedwyborczych gierkach. Za nic mają
argument, że pomiędzy wyborami trudno na polityków liczyć. Pana Duklanowskiego
moja konkluzja wyraźnie oburzyła.
Nic to. Sprawa w toku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz