W czerwcu
uczestniczyłam w VIII Kongresie Regionów we Wrocławiu. Jest to doroczna impreza dla samorządowców, reklamowana na stronie
wydarzenia jako „największe w Polsce spotkanie samorządu, biznesu i
NGO”. Miejsce podsumowań, wymiany doświadczeń, przyznawania nagród i
kuluarowych rozmów. Wzięłam w niej udział dzięki uprzejmości
organizatorów, bo cena biletów zdecydowanie nie była na każdą kieszeń –
kosztowały od kilkuset do ponad tysiąca złotych.
Bez kobiet.
Idea Kongresu bardzo mi się podoba, bo jest to miejsce wymiany
doświadczeń, podpatrywania skutecznych rozwiązań, rozmów, których moim
zdaniem bardzo w życiu mieszkańców brakuje. Może być też narzędziem
kształtowania standardów w samorządach, w kontaktach na linii
biznes-władza, władza-mieszkańcy. Tematy podejmowane na kongresie mogą
wskazywać kierunki rozwoju pełnej partycypacji w lokalnych
społecznościach, dać okazję do spokojnej rozmowy o sprawach
konfliktowych, podpatrzenia, jak z podobnymi zagadnieniami radzą sobie
300 kilometrów dalej. Tylko trzeba bardzo dokładnie przemyśleć i dobrać
skład panelistów, jeśli spotkanie ma przynieść wymierny skutek, a nie
być tylko okazją do poklepania się po plecach.
Spotkanie to dwudniowa impreza – cztery sesje plenarne, 25 paneli
równoległych i gala na zakończenie pierwszego dnia. Bardzo sprawna
organizacja, wszystko dopięte na ostatni guzik. Organizacyjnie. Dla mnie
spotkanie miało jednak sporo zgrzytów, wynikających przede wszystkim z
niekonsekwencji.
Przykład pierwszy – początek imprezy, fantastyczna prezentacja Gila
Panelosy o miastach systemu 8 80. O tym, że aby skutecznie zarządzać
miastem, należy w to zarządzanie włączać wszystkich mieszkańców, w tym
dzieci, osoby starsze, biedne. Być w kontakcie z mieszkańcami, zachęcać
do dzielenia się uwagami. Była mowa o tym, jak nową jakość miastom daje
włączenie w aktywne działania przedstawicieli obu płci. Super. Po
prezentacji panel „Przyjazne miasto przyszłości budowane wokół ludzi –
jak je stworzyć i jak sfinansować” – bez kobiet. W samorządzie i
biznesie nie ma aktywnych kobiet? Nikogo nie interesuje ich zdanie? To
nie jedyny panel, w którym kobiet na VIII Kongresie Regionów zabrakło. W
większości paneli w składzie dyskutantów była tylko jedna pani.
Denerwuje mnie wykluczanie kobiet z debaty, bo uważam, że mają dużo
ważnych rzeczy do powiedzenia.
Bez mieszkańców
Przykład drugi – na panelu o partycypacji społecznej ( „Partycypacja
obywatelska – kontrolować, czy wzmacniać”) nie było przedstawiciela
mieszkańców, a poruszano bardzo ważne zagadnienia. Padło na przykład
powszechne na Kongresie zdanie, że mieszkańcy nie ufają władzy. I
zastanawiano się, jak to zmienić. Na pewno przedstawiciel mieszkańców w
panelu mógłby podzielić się uwagami na temat, jak władza może zdobywać
zaufanie obywateli. Nikogo to nie interesowało? Zastanawiano się, czy
angażować lokalne społeczności i jak to robić. Samorządowcy dzielili się
swoim doświadczeniem, ubolewając, że ciągle aktywne są jednostki, ale
nawet te aktywne jednostki nie zostały zaproszone do dyskusji.
Bez dyskusji
Przykład trzeci – jeśli Kongres z założenia miał być miejscem
przekazywania informacji, doświadczeń, to zdecydowanie zabrakło miejsca
na dyskusje. Panele były ograniczone czasowo, poruszały tematy bardzo
interesujące, a publiczność albo nie miała okazji wziąć udziału w
dyskusji, bo czas panelu wyczerpali paneliści, albo dane jej było
jedynie krótko wypowiedzieć się, bez możliwości polemiki z panelistami.
Zalecano dyskusję w kuluarach, co często nie było możliwe, bo paneliści
znikali, szli na kolejne panele, w których brali udział, albo zagarniali
ich różni ważni i mniej ważni oficjele. Zdecydowanie w takim przypadku
wolałabym mniej, za to lepiej omówionych tematów.
Wieczorna gala, na której przyznawano nagrody dla najlepszych
prezydentów, była okazją do gratulacji. Jednak jak się okazało,
wyróżnienia nie były przyznawane na podstawie jakichś konkretnych,
dających się ocenić kryteriów, a na podstawie „widzimisię” głosujących.
Po prostu należało wskazać tych, którzy zdaniem głosującego zasłużyli na
nagrodę. Przestały zatem dziwić padające ze sceny żartobliwe
komentarze, że wygrywają ci, którzy „byli na spotkaniu w Kołobrzegu”.
Jadąc na Kongres Regionów byłam ciekawa, czy jest to wydarzenie, w
czasie którego chodzi tylko o poklepanie się po plecach, czy też
spotkanie to ma wyznaczać trendy w polityce lokalnej. Tematy poruszane
na panelach były bez wątpienia bardzo ważne tak dla mieszkańców, jak i
lokalnych władz. Wyjeżdżałam z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony ten
trend do poklepywania się po plecach i mówienia – tak, jesteśmy super,
był dość widoczny i denerwujący dla kogoś, kto na co dzień ogląda inną,
niezbyt przyjazną twarz lokalnych włodarzy. Z drugiej – poruszono sporo
wątków dotyczących angażowania społeczeństwa i korzyści z tego
płynących, nawet jeśli powodowane to było wyłącznie poprawnością
polityczną. Jestem zdania, że jeśli się o czymś zaczyna mówić, to
prędzej czy później temat się rozwija i prowadzi to do konkretnych
zmian.
Bogatsi - ważniejsi?
Rozmowy kuluarowe mnie przerażały, kiedy okazywało się, że niektórzy
radni mają za cel wyłącznie zadowolenie mieszkańców. Nie widzą, a może
nie wiedzą, że powinni ich także edukować, bowiem często się zdarza, że
na przykład dwie grupy mieszkańców mają potrzeby absolutnie sprzeczne. W
takim przypadku, przynajmniej w kuluarach Kongresu Regionów, wygrywają
mieszkańcy bogaci. Ich potrzeby – jak wynika z kilku przeprowadzonych
przeze mnie rozmów – będą realizowane w pierwszej kolejności. Mieszkańcy
niemajętni postrzegani są przez moich rozmówców jako niepożądana
patologia, grupy cwaniaków żerujących na zdrowej, lepszej części
społeczeństwa. Nie widać refleksji, z czego wynikają takie zachowania,
jak na przykład niepłacenie czynszów, ani prób zorganizowania wsparcia,
by ludzie mogli wyjść z obszarów wykluczenia. I choć pocieszam się, że
nie rozmawiałam przecież ze wszystkimi, to jednak bardzo mnie to
niepokoi. I podrzucam organizatorom kolejnego, IX Kongresu Regionów,
który odbędzie się za rok, temat do poważnej dyskusji – współpraca
samorządu, biznesu i NGO w skutecznym zwalczaniu wykluczenia
społecznego. Koszty wykluczenia, które ponosimy i będziemy ponosić w
przyszłości są ogromne i zwyczajnie nas na to nie stać. A najlepszym
dowodem, że ten problem da się rozwiązać, są obie prezentacje –
otwierająca Gila Panelosy i zamykająca – Lorenza Dexlera, „Projektowanie
innowacyjnych przestrzeni publicznych w mieście – jak i z kim?”
Artykuł ukazał się na stronie Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska
Monitoring społeczny to forma korzystania z praw obywatelskich i realizowania obywatelskich obowiązków. Jako właściciele mienia państwowego, mamy prawo i powinniśmy wiedzieć, co się z nim dzieje. Na tym blogu będę informowała o prowadzonych przeze mnie monitoringach. Zachęcam do takich działań każdego, kto czuje się mieszkańcem swojej gminy.
czwartek, 29 czerwca 2017
środa, 14 czerwca 2017
101. Polska na tle krajów Grupy Wyszehradzkiej - monitoring międzynarodowy
Ciężko pracowaliśmy od października 2016 roku, monitorując razem z przedstawicielami Czech, Słowacji oraz Węgier spółki miejskie. Prześwietlałyśmy strony wybranych spółek pod kątem ich przejrzystości. Niestety, nie da się ukryć, że polskie spółki wypadły fatalnie. Na stronach internetowych i BIP-ach nie publikują nawet wymaganych prawem informacji, nie wspominając o takich ekstrawagancjach jak bilanse, rachunek zysków i strat, czy CV zarządu i głównych managerów.
Najlepiej notowane były spółki czeskie, który osiągnęły średnią punktację na poziomie 41,35 %, najsłabiej wypadła Polska, 24,31%.
Zachęcam do przejrzenia raportu, dowiecie się między innymi co jest na stronach miejskich spółek w innych krajach.
Marzy nam się dzień,w którym polskie miejskie spółki podzielą się z mieszkańcami wskaźnikami rentowności, przeprowadzą na swoich stronach proces rekrutacji pracowników, czy pokażą doświadczenie i dorobek swoich zarządów.
Polskie podsumowanie tutaj
Cały raport tutaj
Zapraszam też na stronę przygotowaną przez słowackiego partnera naszego monitoringu, na której możecie zobaczyć, pod jakim kątem prowadzą sprawdzanie przejrzystości u siebie nasi południowi sąsiedzi
Najlepiej notowane były spółki czeskie, który osiągnęły średnią punktację na poziomie 41,35 %, najsłabiej wypadła Polska, 24,31%.
Zachęcam do przejrzenia raportu, dowiecie się między innymi co jest na stronach miejskich spółek w innych krajach.
Marzy nam się dzień,w którym polskie miejskie spółki podzielą się z mieszkańcami wskaźnikami rentowności, przeprowadzą na swoich stronach proces rekrutacji pracowników, czy pokażą doświadczenie i dorobek swoich zarządów.
Polskie podsumowanie tutaj
Cały raport tutaj
Zapraszam też na stronę przygotowaną przez słowackiego partnera naszego monitoringu, na której możecie zobaczyć, pod jakim kątem prowadzą sprawdzanie przejrzystości u siebie nasi południowi sąsiedzi
środa, 26 kwietnia 2017
100. Szczecińskie Inwestycje Miejskie?
Setny post, zwłaszcza po tak długiej przerwie w pisaniu, do czegoś zobowiązuje. Chwilę zastanawiałam się, o czym powinnam napisać, bo dużo się dzieje w Szczecinie. Kusił temat rady osiedla, klęczącej przed lokalnym proboszczem z prośbą o udostępnienie salki katechetycznej na spotkania RO, a i pierwsze analizy funduszu promocyjnego ZWiK, nad którym siedzę i dłubię też dały ciekawe wyniki. Do tego sporo wieści z Polski i świata dotyczących watchdogowania też prosi się o kilka zdań. Na szczęście życie mi podpowiedziało coś znacznie bardziej aktualnego. Szczecińskie Inwestycje Miejskie.
W Szczecinie wczoraj odbyło się głosowanie rady miasta dotyczące powołania nowej potężnej miejskiej spółki. Spółka miała zajmować się miejskimi inwestycjami, gdyż od wielu lat urząd miasta sobie z tym nie radzi. Podstawowym argumentem prezydenta za utworzeniem spółki było to, dzięki spółce inwestycje miejskie będą prowadzone sprawniej i szybciej. Drugi powód to taki, że potrzebujemy wybitnych fachowców, a tych nie ściągnie się marnymi urzędniczymi pensyjkami. Dopiero miejska spółka, nie ograniczona w wydatkach ustawą, mogłaby tym wybitnym specjalistom wybitnie zapłacić. Jak podaje Gazeta Wyborcza, budżet na płace w tym ośrodku miał wynosić 8 mln złotych, przy zatrudnieniu wynoszącym 70 osób (wybitnych, przypominam), to daje na głowę 114 tysięcy rocznie, czyli 9.500 miesięcznie.Tak, wiem, że będzie tam kilka osób zatrudnionych na minimalnej, żeby ktoś inny mógł dostać 18 tys. To jednak dla mnie kwestia drugorzędna.
Dyskusja między radnymi rozgorzała, co jest dobre. Natomiast argumenty, które padały, a które skupiały się głównie na przeciwdziałaniu "nowej sitwie" są dość powierzchowne. Rozumiem, że w tych spółkach, które już działają, kwestie sitwowatości radnym snu z powiek nie spędzają?
W sporze o SIM ważne jest dla mnie kilka innych spraw. Pierwsza - oczywiście jawność. Bardzo podobały mi się komentarze pod tekstem w internetowym wydaniu Gazety Wyborczej o debacie nad powołaniem SIM. Zwłaszcza jeden, w którym jeden z mieszkańców przypomniał, że spółka ta będzie miała w zarządzie górę kasy i dobrze by było, gdyby była maksymalnie transparentna, a przede wszystkim wyłoniła zarząd i pracowników spośród rzeczywistych fachowców i to w sposób jawny i przejrzysty. To każe przypomnieć, że czekam od września 2015 na obiecany przez prezydenta Szczecina regulamin powoływania członków zarządu miejskich spółek. Miał być przedstawiony w trzecim kwartale 2016 roku, ale jak to miejska inwestycja, termin oddania przeciąga się. Złośliwie mogłabym stwierdzić, że pewnie dlatego, by jeszcze SIM obsadzić "swoimi", ale chyba mi nie przystoi.
Druga kwestia - coraz więcej spraw prezydent przekazuje miejskim spółkom, czyli wyciąga spod konieczności konsultowania z radnymi czy mieszkańcami. Kolejne pieniądze wydawane są przez prezesów wybranych przez prezydenta, kontrolowanych przez rady nadzorcze wybrane przez prezydenta. Do tego mieszkańcom, którzy próbują się dowiedzieć, co się w spółkach dzieje, opłacani przez nas samych prawnicy pokazują środkowy palec. Czy tak powinno być?
Trzecia sprawa - co z urzędnikami z działu inwestycji miejskich? Zwolnić wszystkich? Chyba tak, bo to przecież grupa niekompetentnych, słabo opłacanych ludzi. Przynajmniej taki obraz wyłania się z panaprezydentowej opowieści i z obserwacji mieszkańców. Od lat inwestycje miejskie kuleją - są permanentnie opóźnione, przekraczają założone ramy budżetowe, sprawiają problemy przy odbiorze, a czasem także w trakcie eksploatacji. Naprawdę wierzycie, że będą jakieś zwolnienia? Że zaoszczędzimy na etatach, przesuwając pieniądze w inne miejsce?
Po czwarte, po piąte, po szóste - SIM generuje sporo pytań, nie dając na nie odpowiedzi. Napiszę zatem tylko o jeszcze jednym aspekcie, w sumie marginalnym z punktu widzenia budżetu spółki, ale interesującym dla mnie, przeciętnego mieszkańca. Bo pozwala "wypompować" z miasta kupę forsy poza kontrolą. Promocja. Taka spółka będzie musiała wydawać kasę na różne działania, w tym na promocję. Skoro taki ZWiK w 2014 wydał na różne działania ogłoszeniowo/promocyjne prawie 960 tys złotych, to ile puści w komin SIM?
Czy naprawdę w Polsce nie ma gmin, w których sprawami inwestycji zajmują się urzędnicy, i w których to działa? Czy naprawdę nie można zatrudnić w wydziale ludzi kompetentnych, ogarniętych i skutecznych? Czy prawnicy, przygotowujący umowy na inwestycje są z łapanki, że nie mogą zabezpieczyć interesu miasta w razie opóźnień, przekroczeń budżetu, czy fuszerek? Czy wszystkie te sprawy są tak tajne, że trzeba je ukrywać przed mieszkańcami?
Cieszę się, że radni nie dali zgody na utworzenie tej spółki. Cieszę się, że mieszkańcy widzą potrzebę jawności i przejrzystości w zarządzaniu miejskim mieniem. Irytuje mnie postawa radnych PO, którzy wstrzymali się od głosu, a swoją postawę tłumaczyli między innymi tak:
"Jest kłótnia w rodzinie, żona kłóci się z mężem – mówił o relacjach prezydenta z PiS Bartnik. – Ma to związek z wyborami samorządowymi, które odbędą się za półtora roku. My w tej kłótni nie będziemy uczestniczyć." (cały artykuł TUTAJ)
To nie jest kłótnia, to jest dyskusja. Do tego na bardzo ważny temat. I kosztowny w razie popełnienia błędu. Każda strona posługuje się argumentami, które można przeanalizować i stwierdzić, czy są mocne, czy słabe. Jeśli radni PO nie chcą uczestniczyć w dyskusjach, to niech złożą mandaty, bo w chwili wyjścia/wstrzymania się od głosu nie wykonują swojego obowiązku. Nie reprezentują wyborców, tylko stają z boku. Od tego są w radzie miasta, by w dyskusjach uczestniczyć. Jeśli nie wiedzą, jak głosować, niech skonsultują z wyborcami, ewentualnie niech im jakiś ogarnięty prawnik wypisze za i przeciw, by łatwiej im było zdecydować, którą ze stron powinni wesprzeć. Większość interesujących się tematem mieszkańców ma swoje zdanie. Tylko radni PO go nie mają? I tak zbiorowo? Nie chce mi się wierzyć.
Z drugiej strony - chętnie porozmawiałabym z mieszkańcami o ich zdaniu na ten temat. Za i przeciw powstaniu nowej miejskiej spółki. Z udziałem urzędników Wydziału Inwestycji Miejskich. Co Wy na to? :)
Patrzmy władzy na ręce. Nie dajmy sobie wmówić, że pieniędzy w budżecie nie ma. Są. Tylko być może wpisane nie w te rubryki, które nas interesują.
I naciskajmy na radnych, by reprezentowali NASZE interesy.
Pozdrawiam!
DorotaM
p.s. jak zawsze zachęcam do wspierania Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska - comiesięcznymi, nawet niewielkimi kwotami (można je sobie potem odliczyć w zeznaniu podatkowym), albo choć 1%. Prawnicy Sieci pomagają mi walczyć o jawny Szczecin. Sama nie dam rady...
W Szczecinie wczoraj odbyło się głosowanie rady miasta dotyczące powołania nowej potężnej miejskiej spółki. Spółka miała zajmować się miejskimi inwestycjami, gdyż od wielu lat urząd miasta sobie z tym nie radzi. Podstawowym argumentem prezydenta za utworzeniem spółki było to, dzięki spółce inwestycje miejskie będą prowadzone sprawniej i szybciej. Drugi powód to taki, że potrzebujemy wybitnych fachowców, a tych nie ściągnie się marnymi urzędniczymi pensyjkami. Dopiero miejska spółka, nie ograniczona w wydatkach ustawą, mogłaby tym wybitnym specjalistom wybitnie zapłacić. Jak podaje Gazeta Wyborcza, budżet na płace w tym ośrodku miał wynosić 8 mln złotych, przy zatrudnieniu wynoszącym 70 osób (wybitnych, przypominam), to daje na głowę 114 tysięcy rocznie, czyli 9.500 miesięcznie.Tak, wiem, że będzie tam kilka osób zatrudnionych na minimalnej, żeby ktoś inny mógł dostać 18 tys. To jednak dla mnie kwestia drugorzędna.
Dyskusja między radnymi rozgorzała, co jest dobre. Natomiast argumenty, które padały, a które skupiały się głównie na przeciwdziałaniu "nowej sitwie" są dość powierzchowne. Rozumiem, że w tych spółkach, które już działają, kwestie sitwowatości radnym snu z powiek nie spędzają?
W sporze o SIM ważne jest dla mnie kilka innych spraw. Pierwsza - oczywiście jawność. Bardzo podobały mi się komentarze pod tekstem w internetowym wydaniu Gazety Wyborczej o debacie nad powołaniem SIM. Zwłaszcza jeden, w którym jeden z mieszkańców przypomniał, że spółka ta będzie miała w zarządzie górę kasy i dobrze by było, gdyby była maksymalnie transparentna, a przede wszystkim wyłoniła zarząd i pracowników spośród rzeczywistych fachowców i to w sposób jawny i przejrzysty. To każe przypomnieć, że czekam od września 2015 na obiecany przez prezydenta Szczecina regulamin powoływania członków zarządu miejskich spółek. Miał być przedstawiony w trzecim kwartale 2016 roku, ale jak to miejska inwestycja, termin oddania przeciąga się. Złośliwie mogłabym stwierdzić, że pewnie dlatego, by jeszcze SIM obsadzić "swoimi", ale chyba mi nie przystoi.
Druga kwestia - coraz więcej spraw prezydent przekazuje miejskim spółkom, czyli wyciąga spod konieczności konsultowania z radnymi czy mieszkańcami. Kolejne pieniądze wydawane są przez prezesów wybranych przez prezydenta, kontrolowanych przez rady nadzorcze wybrane przez prezydenta. Do tego mieszkańcom, którzy próbują się dowiedzieć, co się w spółkach dzieje, opłacani przez nas samych prawnicy pokazują środkowy palec. Czy tak powinno być?
Trzecia sprawa - co z urzędnikami z działu inwestycji miejskich? Zwolnić wszystkich? Chyba tak, bo to przecież grupa niekompetentnych, słabo opłacanych ludzi. Przynajmniej taki obraz wyłania się z panaprezydentowej opowieści i z obserwacji mieszkańców. Od lat inwestycje miejskie kuleją - są permanentnie opóźnione, przekraczają założone ramy budżetowe, sprawiają problemy przy odbiorze, a czasem także w trakcie eksploatacji. Naprawdę wierzycie, że będą jakieś zwolnienia? Że zaoszczędzimy na etatach, przesuwając pieniądze w inne miejsce?
Po czwarte, po piąte, po szóste - SIM generuje sporo pytań, nie dając na nie odpowiedzi. Napiszę zatem tylko o jeszcze jednym aspekcie, w sumie marginalnym z punktu widzenia budżetu spółki, ale interesującym dla mnie, przeciętnego mieszkańca. Bo pozwala "wypompować" z miasta kupę forsy poza kontrolą. Promocja. Taka spółka będzie musiała wydawać kasę na różne działania, w tym na promocję. Skoro taki ZWiK w 2014 wydał na różne działania ogłoszeniowo/promocyjne prawie 960 tys złotych, to ile puści w komin SIM?
Czy naprawdę w Polsce nie ma gmin, w których sprawami inwestycji zajmują się urzędnicy, i w których to działa? Czy naprawdę nie można zatrudnić w wydziale ludzi kompetentnych, ogarniętych i skutecznych? Czy prawnicy, przygotowujący umowy na inwestycje są z łapanki, że nie mogą zabezpieczyć interesu miasta w razie opóźnień, przekroczeń budżetu, czy fuszerek? Czy wszystkie te sprawy są tak tajne, że trzeba je ukrywać przed mieszkańcami?
Cieszę się, że radni nie dali zgody na utworzenie tej spółki. Cieszę się, że mieszkańcy widzą potrzebę jawności i przejrzystości w zarządzaniu miejskim mieniem. Irytuje mnie postawa radnych PO, którzy wstrzymali się od głosu, a swoją postawę tłumaczyli między innymi tak:
"Jest kłótnia w rodzinie, żona kłóci się z mężem – mówił o relacjach prezydenta z PiS Bartnik. – Ma to związek z wyborami samorządowymi, które odbędą się za półtora roku. My w tej kłótni nie będziemy uczestniczyć." (cały artykuł TUTAJ)
To nie jest kłótnia, to jest dyskusja. Do tego na bardzo ważny temat. I kosztowny w razie popełnienia błędu. Każda strona posługuje się argumentami, które można przeanalizować i stwierdzić, czy są mocne, czy słabe. Jeśli radni PO nie chcą uczestniczyć w dyskusjach, to niech złożą mandaty, bo w chwili wyjścia/wstrzymania się od głosu nie wykonują swojego obowiązku. Nie reprezentują wyborców, tylko stają z boku. Od tego są w radzie miasta, by w dyskusjach uczestniczyć. Jeśli nie wiedzą, jak głosować, niech skonsultują z wyborcami, ewentualnie niech im jakiś ogarnięty prawnik wypisze za i przeciw, by łatwiej im było zdecydować, którą ze stron powinni wesprzeć. Większość interesujących się tematem mieszkańców ma swoje zdanie. Tylko radni PO go nie mają? I tak zbiorowo? Nie chce mi się wierzyć.
Z drugiej strony - chętnie porozmawiałabym z mieszkańcami o ich zdaniu na ten temat. Za i przeciw powstaniu nowej miejskiej spółki. Z udziałem urzędników Wydziału Inwestycji Miejskich. Co Wy na to? :)
Patrzmy władzy na ręce. Nie dajmy sobie wmówić, że pieniędzy w budżecie nie ma. Są. Tylko być może wpisane nie w te rubryki, które nas interesują.
I naciskajmy na radnych, by reprezentowali NASZE interesy.
Pozdrawiam!
DorotaM
p.s. jak zawsze zachęcam do wspierania Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska - comiesięcznymi, nawet niewielkimi kwotami (można je sobie potem odliczyć w zeznaniu podatkowym), albo choć 1%. Prawnicy Sieci pomagają mi walczyć o jawny Szczecin. Sama nie dam rady...
niedziela, 5 lutego 2017
99. Rada Osiedla Kijewo - tematu ciąg dalszy
Postanowiłam odpowiedzieć na komentarze radnego osiedla Kijewo,p. Tomczyka oddzielnym postem, by zebrane w nim uwagi nie umknęły, tym bardziej, że odpowiedź jest dość obszerna. Uwagi radnego możecie przeczytać pod poprzednim postem. Przy okazji - bardzo dziękuję za odzew.
Moim zdaniem podstawowym problemem Rady Osiedla Kijewo, a przez analogię zapewne przynajmniej niektórych innych RO jest brak wiedzy o tym, jakie regulacje prawne ich dotyczą. Nie zakładam, że to, co dzieje się w RO Kijewo to brak życzliwości, czy szykany, ale właśnie brak wiedzy.
Nigdzie nie napisałam, że ktoś mnie chciał wyrzucić z dyżuru. Zostałam na spotkaniu przyjęta z dużą życzliwością, uśmiechem, a kiedy wyjaśniłam, dlaczego na spotkanie dotarłam, obecni na spotkaniu członkowie RO zainteresowali się zarówno tematem dostępu do informacji, jak też innymi kwestiami prawnymi. Zostałam zaproszona na kolejne spotkania. Zadziwiło mnie dokładne wypytywanie kim jestem i kogo reprezentuję, które moim zdaniem spowodowane było właśnie brakiem wiedzy, że każdy mieszkaniec nie tylko miasta, ale Polski może na takie spotkanie przyjść i pytać. Dziwna była także prośba o dokonanie adnotacji na liście obecności - poza imieniem i nazwiskiem. Uważam, że po wyjaśnieniach, które nastąpiły PO tym fakcie, członkowie RO nie będą takich adnotacji wymagali od innych gości. Prośby te były bardzo grzeczne i uprzejme, absolutnie nie było to ostre nagabywanie, nie padło też ani jedno zdanie typu: jak pani nie powie, to won ze spotkania. Czułam się tam osobą mile widzianą od początku, do końca. Nawet mimo że byłam sprawczynią przedłużenia się całego spotkania. To gwoli wyjaśnienia.
A teraz odniosę się do komentarza p. Waldemara Tomczyka, bo chciałabym, żeby pewne rzeczy były sprecyzowane dokładnie.
Ad. 1.
Jeśli RO nie ma sprzętu, a jest on potrzebny do prawidłowego funkcjonowania, to wypadałoby, by go zakupiła - są przecież fundusze na działanie Rady Osiedla. To dotyczy także skanera. Skoro mieszkańcy sygnalizują, że potrzebują udostępniania nagrań, to ja osobiście, jako radna, nagrywałabym i udostępniała. Jest to bardzo dobra praktyka jawnościowa, która może wpłynąć na aktywizację mieszkańców. Uważam, że tylko dyktatorskie RO, takie, które same chcą o wszystkim decydować będą ograniczały dostęp mieszkańców do wiedzy o tym, co się dzieje na osiedlu. Podkreślam - RO nie ma obowiązku nagrywania spotkań i udostępniania nagrań, ale każdy może przyjść, spotkanie RO nagrać i nagrania te udostępnić. Jeśli RO nagrywa spotkania, to też ma obowiązek na wniosek nagrania udostępnić.
Kolejna sprawa. Jeśli celem nagrywania jest sporządzenie rzetelnego protokołu, to przydałoby się, by te protokoły były rzeczywiście rzetelne, czyli by spisać każde zdanie z dyskusji. Protokoły ze spotkań RO Kijewo, z którymi miałam okazję się zapoznać są bardzo lakoniczne. Na pewno nie ma w nich wszystkich wypowiedzi i kontrowersji wokół tematów. No chyba, że nie ma tam żadnych dyskusji, ludzie przychodzą, mówią i wychodzą... To wtedy przepraszam za niesłuszne domniemanie niepełności sprawozdań. I znów - trudno to zweryfikować, bo nie ma dostępu do nagrań.
Ad. 2.
Bardzo mi przykro, ale nie interesuje mnie, jaka temperatura panuje w siedzibie RO Kijewo. W interesie radnych osiedlowych jest zapewnienie sobie dobrych warunków pracy i jeśli im na tym nie zależy, to to naprawdę nie jest mój problem. Mieszkańcy mają prawo zapoznać się z dokumentami i otrzymać odpowiedź na swoje wnioski, bez względu na to, jaka temperatura panuje w siedzibie RO i czy radni uznają ich aktywność za "zarzucanie wnioskami", czy za zwykłą aktywność społeczną. Jeśli nie mogą/nie chcą robić tego w siedzibie RO, mogą z papierami pojechać do urzędu miasta i tam sobie poskanować. Natomiast bez względu na to, jak bardzo im się nie podoba ten pomysł, mają obowiązek udostępniać informacje na wniosek. Nawet nie koniecznie na wniosek mieszkańca osiedla. Na każdy wniosek. Nawet z Radomia. Jeśli im się ten obowiązek nie podoba, uważają, że to uciążliwe, zawsze mogą zrezygnować z pełnionej funkcji. Z tego, co wiem, nikt ich do kandydowania nie zmusił - sami się zgłosili. I jeśli (niezgodnie z prawem) odmawia się wysyłania skanów, należy się liczyć się z tym, że trzeba będzie dokumenty udostępnić w siedzibie RO i przygotować się do tego.
" Ustawa o Dostępie do Informacji Publicznej nie wymaga nigdzie, aby pracujący społecznie radni udostępniali informację skanując ją na własnym sprzęcie i korzystając z prywatnego internetu" - rzeczywiście. Ustawa o dostępie do informacji publicznej wymaga jedynie, by pracująca społecznie Rada Osiedla udostępniała informacje. Nie obrażając nikogo - ogarnięty radny powinien zadbać, by mieć sprzęt do działania i wypełniania obowiązków.
"Wszystkie pozostałe pisma nie objęte Ustawą o Ochronie Danych Osobowych mogą zostać udostępnione do wglądu w przewidzianym ustawowo terminie i to jest przez radnych realizowane". Bardzo mi przykro, ale Rada Osiedla ma obowiązek udostępnić każde pismo. Nie może odmówić udostępnienia, uzasadniając odmowę tym, że nie ma go jak zanonimizować (czyli w większości przypadków zakryć adres nadawcy, pozostawiając jego imię i nazwisko). Jak pisałam w punkcie 1 - Rada Osiedla ma mieć sprzęt niezbędny do działania. Skaner/kopiarka to podstawa.
Jeśli zaś chodzi o odpowiadanie na wnioski w innych sprawach, nie wymagających anonimizacji, to sam przewodniczący przyznał, że nie odpisuje na wszystkie wnioski. Jedna z obecnych na spotkaniu pań mówiła, że kilkukrotnie wysyłała prośby o udostępnienie informacji drogą mailową i nie dostała na nie żadnej odpowiedzi, więc wysłała taki wniosek listem poleconym. Odpowiedź na wniosek o udostępnienie informacji musi nastąpić. Nie można takiego wniosku "olać". Bez względu na to, czy jest wysłany mailem, czy listem poleconym. Na odpowiedź jest 14 dni. Po tym terminie, jeśli nie otrzyma się odpowiedzi, można składać skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego na bezczynność. W napisaniu skargi pomaga Sieć Obywatelska Watchdog Polska na stronie
https://porady.siecobywatelska.pl/
Dlatego bardzo mi przykro - Rada Osiedla ma tak działać, żeby informacje udostępniać. Dla przykładu napiszę, że Rada Osiedla Niebuszewo-Bolinko na mailowy wniosek o udostępnienie informacji dotyczącej organizowanego na osiedlu festynu odpowiedziała mi w ciągu czterech godzin od jego wysłania. I udzieliła mi wnioskowanej informacji, a nie odpisała "pocałuj nas w tyłek".
Ad. 3
Jeśli na stronie internetowej dedykowanej Radzie Osiedla są poszukiwane przez mieszkańca informacje, można mu odpowiedzieć na wniosek wysyłając link do konkretnej informacji. To jest pełnoprawna odpowiedź.
"Sprawa dostępu do uchwał, sprawozdań i protokołów - wszystkie te dokumenty umieszczane są na stronie internetowej Rady na bieżąco". Ostatni protokół na stronie dedykowanej Radzie Osiedla Kijewo jest z dnia 3.11.2016. Czyli od listopada ubiegłego roku nie odbyło się żadne spotkanie Rady Osiedla Kijewo. Natomiast ostatnia umieszczona uchwała jest z dnia 24.11.2016, dotyczy rozbudowy SST. To w ramach czego została podjęta? Spotkania towarzyskiego? Nie chcę, by to wyglądało na czepianie się, bo nie to jest celem mojego bloga, a jedynie zwracam uwagę, że warto sprawdzić, czy rzeczywiście wrzucone dokumenty na niej wylądowały, jeśli się twierdzi, że tam jest wszystko na bieżąco i aktualnie.
Ad.4
""Wrogie obozy" - to nie są wrogie obozy, w Kijewie mamy fantastycznych mieszkańców, jest natomiast kilka osób związanych z byłą radą osiedla, które kontestują wiele działań obecnej rady".
Napisałam o swoich odczuciach. Być może właśnie nieprawidłowy przepływ informacji i brak wiedzy są przyczyną owej kontestacji? Dla mnie wyraźnie brakuje dialogu, dyskusji opartej na argumentach, bo kiedy przechodzi się do konkretów, nie widziałam kłopotu z porozumieniem się. Mieszkańcy mają prawo do własnego zdania, części może się podobać jedno rozwiązanie, innym drugie, a właśnie w ramach spotkań Rady Osiedla powinni wypracować wspólne stanowisko. Używając argumentów, przekonując się do swoich racji. Jak widać z protokołów - dyskusji nie ma. Są oświadczenia. No chyba, że w protokołach nie ma wszystkich informacji...
Odnoszę wrażenie (może mylne, bo z jednego spotkania), że obecność osób trzecich pomaga tonować emocje. Na spotkaniu, na którym byłam, kiedy określono konkretny problem (festyn z okazji Dnia Dziecka), obie "strony" podeszły do niego bardzo konkretnie i wyglądało na to, że problemów z porozumieniem się nie będzie.
Ad. 5
Bardzo cieszy aktywność mieszkańców Kijewa i ich zaangażowanie. Prawdopodobnie to właśnie jest powód sukcesów osiedla w ramach SBO, bo świadomy mieszkaniec wie, że od niego zależy, jak będzie wyglądała okolica, w której żyje.
Ad pozostałe
Sam wpis pana Tomczyka jest dowodem, że radni (a przynajmniej niektórzy) interesują się tym, co się dzieje na osiedlu - bardzo to doceniam. Bardzo dziękuję za komentarz. Mam nadzieję, że przekazane przeze mnie informacje pomogą w działaniu nie tylko w Kijewie. Jawność i przejrzystość naprawdę pomagają - łączą, aktywizują, gwarantują sukcesy w działaniach. Moja wizyta na pewno nie była ostatnia, ale pewnie zanim wrócę do Kijewa, odwiedzę też inne RO. Chciałabym mieć rzetelną wiedzę na temat tego, jak jawnie i przejrzyście działają.
Jeśli chodzi o wpis Adama - także rozumiem jego obawy, ale tutaj chciałam wszystkich kolejny raz uspokoić - naprawdę spotkanie przebiegło miło i sympatycznie i nie mam zastrzeżeń do nikogo.
Refleksja - jeśli ktoś chce się czegoś dowiedzieć, to nie zawsze po to, by się do kogoś przyczepić, kogoś zgnoić, czy pogrążyć. Z mojego doświadczenia z monitoringiem wynika, że często nieprawidłowe funkcjonowanie jakiegoś organu jest skutkiem braku wiedzy. I zwykle dostarczenie odpowiedniej porcji informacji wystarcza, by wyeliminować nieprawidłowości. Taki jest cel moich działań - sprawdzenie, jak jest, czy jest zgodnie z prawem, a jeśli nie - przekazanie rekomendacji, jak powinno być zgodnie z prawem. Oraz sprawdzenie, czy pomogło.
Natomiast jeśli po przekazaniu informacji o nieprawidłowościach nic się nie zmienia, wtedy mamy do czynienia ze świadomym łamaniem prawa. A wtedy mamy podstawy do reagowania.
Zanim rzucimy oskarżenia, zanim będziemy się czepiać, sprawdźmy, jak jest. I dlaczego. Zanim uznamy się za zaatakowanych - sprawdźmy jak jest i dlaczego. Nie jesteśmy swoimi wrogami. Cel mamy jeden - żyć fajnie, w grupie, w dobrze zarządzanym obszarze. Gdzie nie marnują się pieniądze, a ludzie ze sobą rozmawiają. Patrzmy na cel. Bardzo często jest wspólny, nawet jeśli każdy ma inną wizję drogi, jaką chce go osiągnąć.
Pozdrawiam
DorotaM
wtorek, 31 stycznia 2017
98. Co się dzieje w Radzie Osiedla Kijewo?
Od jesieni ubiegłego roku docierają do mnie informacje o problemach z Radą Osiedla Kijewo. Pisała też o nich prasa. Były to głównie informacje o tym, jak członkowie RO nie dogadują się ze sobą, że trwa konflikt. Tak bywa, gdy zespół tworzą ludzie o różnych koncepcjach pracy. Oczywiście - należy dążyć do tego, by porozumiewać się przy pomocy argumentów i raczej przekonywać oponentów, niż ich pacyfikować. Konflikt i problemy z dogadaniem się nie są skandalem - w końcu to dzięki różnicom w spojrzeniu na te same sprawy ludzkość zawdzięcza postęp i różnorodność, jednak ostatnie wiadomości, które do mnie dotarły są już bardzo niepokojące.
Tak się zastanawiam - na jakiej podstawie państwo (cytuję za protokołem umieszczonym tutaj)
Z. Frątczak
S.Siciński
K.Romianowski
J.Stencelewicz
T.Kustra
J. Tomczyk
W.Tomczyk
odrzucili wniosek K.Duszyńskiej o udostępnienie nagrania z drugiego posiedzenia RO Kijewo? Pewnie nie wiedzieli, że mają obowiązek takie nagranie udostępnić.
Dotarły do mnie zarzuty, że Rada Osiedla Kijewo nie udostępnia mieszkańcom dokumentów. Żadnych. Wnioski o nie pozostają bez odpowiedzi, lub mieszkańcy otrzymują odpowiedź, że nie ma możliwości technicznych udostępnienia im dokumentów, o które pytali. Sprawą udostępniania tych dokumentów mieszkańcom nie jest także zainteresowany urząd miasta. Na pisma, w których mieszkańcy skarżyli się na RO Kijewo otrzymali jedynie odpowiedź, że urząd nie dysponuje tymi dokumentami. "Nie mamy pana płaszcza i co pan nam zrobi?" Ciekawe, że brak odpowiedzi także na wnioski, w których mieszkańcy deklarują, że zapoznają się z nimi w siedzibie Rady Osiedla... Aby zobaczyć, co się dzieje na spotkaniach Rady Osiedla Kijewo weszłam na stronę internetową, na której RO w Szczecinie udostępniają informacje o ich pracy, a także dokumenty z nią związane.
Przejrzałam z grubsza dokumenty udostępniane przez kilka Rad Osiedli na tych stronach i muszę stwierdzić, że nie jest to medium używane przez wszystkie rady do komunikowania się z mieszkańcami. Na przykład Rada Osiedla Bukowo nie udostępniła tam żadnych protokołów. Zupełne zero. Za to w protokołach Rady Osiedla Niebuszewo-Bolinko znalazłam całkiem szczegółowy protokół z dnia 02.06.2016. Przejrzałam jeszcze kilka protokołów tej Rady Osiedla i stwierdziłam, że przekazują sporo informacji. Postanowiłam w kolejnym miesiącu bardziej szczegółowo zająć się sprawą publikowania materiałów na dedykowanych temu działaniu stronach.
Link ogólny:
http://osiedla.szczecin.pl/
Ponieważ znalazłam chwilkę, postanowiłam zasięgnąć informacji bezpośrednio u źródła - podjechać na dyżur Rady Osiedla Kijewo, który miał odbyć się 17.01.2017 roku, o godzinie 18:00, ale przed wyruszeniem w drogę dostałam informację, że spotkanie jest odwołane. Kolejne miało się odbyć w dniu 24.01.2017, o tej samej godzinie.
Dotarłam na miejsce punktualnie. Weszłam do pomieszczenia, w którym spotykała się RO i zostałam powitana. Oraz zapytana, czy jestem mieszkanką osiedla. Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że nie jestem. Padło pytanie, jako kto zatem przybyłam. Odpowiedziałam, że jako ja, na przykład. Mieszkanka miasta Szczecin, prowadząca niniejszego bloga, ewentualnie członkini Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska. I że zasadniczo nie muszę się tłumaczyć, bo każdy ma prawo przyjść na spotkanie RO. Chwilę po mnie pojawili się inni uczestnicy spotkania. Z padających tekstów wynikało, że właśnie spotkały się dwa wrogie sobie obozy. Wszystkich poproszono o wpisanie się na listę. Zwróciłam uwagę, że przy każdym imieniu i nazwisku była adnotacja typu "mieszkaniec osiedla", "członek rady", przy moim dopisałam "mieszkanka Szczecina", odnosząc wrażenie, że powinnam wypisać wszystko, co może usprawiedliwić moją obecność w tym miejscu i czasie.
Mieszkańcy osiedla zgłosili, że odmawia się im udostępnienia różnych dokumentów z działania RO Kijewo, mimo wysyłanych wniosków. Radny tłumaczył, że nie ma odpowiedniego sprzętu, wywiązała się dyskusja...
Ogólnie bardzo dużo się działo w sferze mówionej. Przewodniczący RO udostępnił mieszkańcom segregatory z korespondencją, dokumenty ze spotkań Rady Osiedla. Członkowie Rady Osiedla dopytywali się o regulacje prawne, na podstawie których mają obowiązek udostępniać dokumenty. Wyrazili chęć zorganizowania spotkania, na którym będą mogli zapoznać się z wynikającymi z prawa obowiązkami w tym zakresie. Rada Osiedla Kijewo nie posiada na stanie skanera/drukarki, dzięki którym mogłaby udzielać informacji...
Posypały się zarzuty dotyczące sposobu pracy Rady Osiedla Kijewo, a także powołanych w jej ramach komisji. Przewodniczący stwierdził, że nie ma możliwości zmusić ludzi do pracy, zwłaszcza, kiedy w siedzibie RO panują minusowe temperatury (rzeczywiście, w pomieszczeniu było zimno). Przypomniałam, że nie ma obowiązku bycia radnym osiedlowym i jeśli ktoś się na takie stanowisko zgłasza (podobnie jak do komisji wewnętrznych), to powinien się liczyć z tym, że będzie miał dodatkowe obowiązki. Jeśli nie chce, lub z innych przyczyn nie może wypełniać tych zobowiązań, powinien zrezygnować. Odniosłam wrażenie, jakby część RO Kijewo obraziła się na mieszkańców i odwróciła plecami, odmawiając współpracy, póki się nie uspokoją.
Mimo wielkiej podejrzliwości, z jaką spotkałam się na początku zebrania uważam, że spotkanie było całkiem sympatyczne. Widać konflikt, ale uważam, że odrobina dobrej woli obu stron i skupienie się na celach pozwoli ludziom skutecznie współpracować. Wybieram się z wizytą do innych RO, żeby zobaczyć, jak wygląda sytuacja w innych miejscach. Pomysł, by zorganizować spotkanie-dyskusję-debatę-szkolenie dla członków Rad Osiedli i mieszkańców uważam za bardzo trafiony. Na podstawie tego, co widziałam wyciągnęłam wnioski, ze słaby jest poziom wiedzy, jakie prawa i obowiązki mają RO, jakie miejsce w tym systemie zajmują mieszkańcy. Odnoszę wrażenie, że RO nie przywiązują wagi do komunikowania się z osobami z zewnątrz (opinię wydam po spotkaniu, ale także po przeanalizowaniu strony, na której powinny publikować protokoły, uchwały i inną dokumentację), nie mają także podstawowej wiedzy, jak powinny reagować na wpływające do nich zapytania i wnioski.
W Szczecinie mamy RO bardziej lub mniej aktywne, czy też skuteczne. Działają w spokoju lub na wzburzonym morzu lokalnych konfliktów. Uważam, że wymiana doświadczeń, przekazywanie wiedzy, a także świadomość, w jakie podstawowe urządzenia powinna być wyposażona siedziba RO (nie tylko czajnik, ale także wspominany wyżej skaner/drukarka) pozwoli poprawić warunki działania, kontakt z mieszkańcami, a także wizerunek samej instytucji w mieście.
Pozdrawiam!
DorotaM
Tak się zastanawiam - na jakiej podstawie państwo (cytuję za protokołem umieszczonym tutaj)
Z. Frątczak
S.Siciński
K.Romianowski
J.Stencelewicz
T.Kustra
J. Tomczyk
W.Tomczyk
odrzucili wniosek K.Duszyńskiej o udostępnienie nagrania z drugiego posiedzenia RO Kijewo? Pewnie nie wiedzieli, że mają obowiązek takie nagranie udostępnić.
Dotarły do mnie zarzuty, że Rada Osiedla Kijewo nie udostępnia mieszkańcom dokumentów. Żadnych. Wnioski o nie pozostają bez odpowiedzi, lub mieszkańcy otrzymują odpowiedź, że nie ma możliwości technicznych udostępnienia im dokumentów, o które pytali. Sprawą udostępniania tych dokumentów mieszkańcom nie jest także zainteresowany urząd miasta. Na pisma, w których mieszkańcy skarżyli się na RO Kijewo otrzymali jedynie odpowiedź, że urząd nie dysponuje tymi dokumentami. "Nie mamy pana płaszcza i co pan nam zrobi?" Ciekawe, że brak odpowiedzi także na wnioski, w których mieszkańcy deklarują, że zapoznają się z nimi w siedzibie Rady Osiedla... Aby zobaczyć, co się dzieje na spotkaniach Rady Osiedla Kijewo weszłam na stronę internetową, na której RO w Szczecinie udostępniają informacje o ich pracy, a także dokumenty z nią związane.
Przejrzałam z grubsza dokumenty udostępniane przez kilka Rad Osiedli na tych stronach i muszę stwierdzić, że nie jest to medium używane przez wszystkie rady do komunikowania się z mieszkańcami. Na przykład Rada Osiedla Bukowo nie udostępniła tam żadnych protokołów. Zupełne zero. Za to w protokołach Rady Osiedla Niebuszewo-Bolinko znalazłam całkiem szczegółowy protokół z dnia 02.06.2016. Przejrzałam jeszcze kilka protokołów tej Rady Osiedla i stwierdziłam, że przekazują sporo informacji. Postanowiłam w kolejnym miesiącu bardziej szczegółowo zająć się sprawą publikowania materiałów na dedykowanych temu działaniu stronach.
Link ogólny:
http://osiedla.szczecin.pl/
Ponieważ znalazłam chwilkę, postanowiłam zasięgnąć informacji bezpośrednio u źródła - podjechać na dyżur Rady Osiedla Kijewo, który miał odbyć się 17.01.2017 roku, o godzinie 18:00, ale przed wyruszeniem w drogę dostałam informację, że spotkanie jest odwołane. Kolejne miało się odbyć w dniu 24.01.2017, o tej samej godzinie.
Dotarłam na miejsce punktualnie. Weszłam do pomieszczenia, w którym spotykała się RO i zostałam powitana. Oraz zapytana, czy jestem mieszkanką osiedla. Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że nie jestem. Padło pytanie, jako kto zatem przybyłam. Odpowiedziałam, że jako ja, na przykład. Mieszkanka miasta Szczecin, prowadząca niniejszego bloga, ewentualnie członkini Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska. I że zasadniczo nie muszę się tłumaczyć, bo każdy ma prawo przyjść na spotkanie RO. Chwilę po mnie pojawili się inni uczestnicy spotkania. Z padających tekstów wynikało, że właśnie spotkały się dwa wrogie sobie obozy. Wszystkich poproszono o wpisanie się na listę. Zwróciłam uwagę, że przy każdym imieniu i nazwisku była adnotacja typu "mieszkaniec osiedla", "członek rady", przy moim dopisałam "mieszkanka Szczecina", odnosząc wrażenie, że powinnam wypisać wszystko, co może usprawiedliwić moją obecność w tym miejscu i czasie.
Mieszkańcy osiedla zgłosili, że odmawia się im udostępnienia różnych dokumentów z działania RO Kijewo, mimo wysyłanych wniosków. Radny tłumaczył, że nie ma odpowiedniego sprzętu, wywiązała się dyskusja...
Ogólnie bardzo dużo się działo w sferze mówionej. Przewodniczący RO udostępnił mieszkańcom segregatory z korespondencją, dokumenty ze spotkań Rady Osiedla. Członkowie Rady Osiedla dopytywali się o regulacje prawne, na podstawie których mają obowiązek udostępniać dokumenty. Wyrazili chęć zorganizowania spotkania, na którym będą mogli zapoznać się z wynikającymi z prawa obowiązkami w tym zakresie. Rada Osiedla Kijewo nie posiada na stanie skanera/drukarki, dzięki którym mogłaby udzielać informacji...
Posypały się zarzuty dotyczące sposobu pracy Rady Osiedla Kijewo, a także powołanych w jej ramach komisji. Przewodniczący stwierdził, że nie ma możliwości zmusić ludzi do pracy, zwłaszcza, kiedy w siedzibie RO panują minusowe temperatury (rzeczywiście, w pomieszczeniu było zimno). Przypomniałam, że nie ma obowiązku bycia radnym osiedlowym i jeśli ktoś się na takie stanowisko zgłasza (podobnie jak do komisji wewnętrznych), to powinien się liczyć z tym, że będzie miał dodatkowe obowiązki. Jeśli nie chce, lub z innych przyczyn nie może wypełniać tych zobowiązań, powinien zrezygnować. Odniosłam wrażenie, jakby część RO Kijewo obraziła się na mieszkańców i odwróciła plecami, odmawiając współpracy, póki się nie uspokoją.
Mimo wielkiej podejrzliwości, z jaką spotkałam się na początku zebrania uważam, że spotkanie było całkiem sympatyczne. Widać konflikt, ale uważam, że odrobina dobrej woli obu stron i skupienie się na celach pozwoli ludziom skutecznie współpracować. Wybieram się z wizytą do innych RO, żeby zobaczyć, jak wygląda sytuacja w innych miejscach. Pomysł, by zorganizować spotkanie-dyskusję-debatę-szkolenie dla członków Rad Osiedli i mieszkańców uważam za bardzo trafiony. Na podstawie tego, co widziałam wyciągnęłam wnioski, ze słaby jest poziom wiedzy, jakie prawa i obowiązki mają RO, jakie miejsce w tym systemie zajmują mieszkańcy. Odnoszę wrażenie, że RO nie przywiązują wagi do komunikowania się z osobami z zewnątrz (opinię wydam po spotkaniu, ale także po przeanalizowaniu strony, na której powinny publikować protokoły, uchwały i inną dokumentację), nie mają także podstawowej wiedzy, jak powinny reagować na wpływające do nich zapytania i wnioski.
W Szczecinie mamy RO bardziej lub mniej aktywne, czy też skuteczne. Działają w spokoju lub na wzburzonym morzu lokalnych konfliktów. Uważam, że wymiana doświadczeń, przekazywanie wiedzy, a także świadomość, w jakie podstawowe urządzenia powinna być wyposażona siedziba RO (nie tylko czajnik, ale także wspominany wyżej skaner/drukarka) pozwoli poprawić warunki działania, kontakt z mieszkańcami, a także wizerunek samej instytucji w mieście.
Pozdrawiam!
DorotaM
czwartek, 12 stycznia 2017
97. Skarga na prezydenta
Dotarły do nas
niepokojące wieści o tym, co działo się na spotkaniach Zespołu
Opiniującego Szczeciński Budżet Obywatelski 2017. Pojawiały się
skargi na niepełne, lakoniczne protokoły, nieoddające faktycznego
przebiegu spotkań, zarzuty w stosunku do członków zespołu, które
trudno zweryfikować, bo protokoły nie zawierają informacji o
takich zdarzeniach, a nagrania z przebiegu spotkań, które były
dokonywane przez pracowników urzędu, nie są ogólnodostępne.
Dodatkowo jednemu z uczestników spotkania w dniu 17.11.2016 zakazano
rejestrowania przebiegu posiedzenia. Brak jawności i przejrzystości
mocno szkodzi wizerunkowi SBO 2017, i tak mocno nadwerężonemu
między innymi przez opóźnienia.
Uznaliśmy, że
musimy zareagować. Złożyliśmy skargę na Prezydenta Miasta
Szczecin w związku z uniemożliwieniem mieszkańcowi rejestrowania
spotkania. Złożyliśmy też do Prezydenta wniosek o bardziej
szczegółowe protokołowanie spotkań Zespołu Opiniującego SBO
2017, a także o udostępnianie na stronie BIP Urzędu Miasta nagrań
ze wszystkich spotkań Zespołu Opiniującego, które miały miejsce
w związku z pracami nad Szczecińskim Budżetem Obywatelskim 2017.
O tym, co z tego
wynikło będziemy Was informować na bieżąco.
wtorek, 10 stycznia 2017
96. Dlaczego cisza
Zawalona robotą na kilku frontach skandalicznie zaniedbałam inkubator, za co bardzo przepraszam. Próbując nadrabiać zaległości informuję zatem, że wkrótce relacja z kameralnej debaty dotyczącej inicjatywy lokalnej. Pojawi się także tekst o szczecińskich radach osiedli, bo docierają do nas kolejne skargi mieszkańców na niektóre z nich. Szykujemy także spotkanie/debatę dotyczącą praw i obowiązków rad osiedli, by zarówno radom osiedli, jak i mieszkańcom uświadomić jak powinny prawidłowo funkcjonować i z czym można, a nawet trzeba się zwracać.
Kończę także międzynarodowy monitoring spółek komunalnych, prowadzony przez Słowaków, przy współpracy z Węgrami, Czechami i Polską. Konkluzje, wnioski i rekomendacje - wkrótce. Także wrażenia i uwagi okołoraportowe.
To, że cicho, nie znaczy, że zapadliśmy w sen zimowy :)
Pozdrawiam!
DorotaM
Kończę także międzynarodowy monitoring spółek komunalnych, prowadzony przez Słowaków, przy współpracy z Węgrami, Czechami i Polską. Konkluzje, wnioski i rekomendacje - wkrótce. Także wrażenia i uwagi okołoraportowe.
To, że cicho, nie znaczy, że zapadliśmy w sen zimowy :)
Pozdrawiam!
DorotaM
Subskrybuj:
Posty (Atom)