Niekrótka relacja z wielkiej imprezy strażniczej.
Profesjonalne zdjęcie |
Jako uczestniczka projektu Monitoring Spółek Komunalnych
zostałam zaproszona na imprezę podsumowującą duży projekt systemowy,
przygotowany przez Sieć Obywatelską Watchdog Polska, Centrum Edukacji
Obywatelskiej, Helsińską Fundację Praw Człowieka, Fundację Court Watch Polska,
Homo Faber i Obywateli dla Demokracji, wspierający i propagujący działania
strażnicze. Przyjechało około stu osób z całej Polski. Udział wzięły duże
organizacje o zasięgu ogólnopolskim (na przykład Rodzić po ludzku), średnie i
małe, a także początkujący indywidualiści, jak ja. Zadziwiło mnie, jak wiele
organizacji prowadzi działania strażnicze. Często nikt ich z taką aktywnością
nie kojarzy – ewentualnie JA nie kojarzyłam. :)
Imponujący projekt i równie fascynujące podsumowanie.
Zamiast godzinnych wykładów i prezentacji, organizatorzy przygotowali grę. Ale
może od początku.
Zjazd oficjalnie rozpoczynał się 5 marca 2016 o godzinie
10.30. Przed tym momentem należało się „zalogować do systemu”, czyli
zarejestrować - podpisać listę obecności i otrzymany identyfikator dziwnej
treści. Mój przynajmniej był dziwnej treści. Na innych były zrozumiałe dla mnie
wyrazy – konstytucja, kontrola, jawność i takie tam, na moim widniało
„litygacja”. Ponieważ nie wiedziałam, czy to mnie obraża, czy premiuje,
zapytałam mądrzejszych. Wyjaśnili mi, ale naukowo Wam nie powtórzę, więc wkleję
znalezioną w internecie definicję:
Litygacja strategiczna to szczególnego rodzaju działania
prawne w interesie publicznym, sprawy związane z zamiarem uzyskania jak
największego rozgłosu, wpływu na rozstrzygnięcie ważnej kwestii społecznej.
Oznacza wszczynanie lub przystępowanie do toczącego się postępowania, zwykle
przed sądem, w celu kształtowania systemu prawnego poprzez precedensowy
charakter rozstrzygnięcia sądu w takim postępowaniu, zmianę prawa lub istotną
zmianę praktyki stosowania prawa. Przy tego typu litygacji chodzi też o wpływ
na decyzje polityczne. Ponadto litygowanie ma na celu likwidację błędnych
interpretacji przepisów lub ustaleń zawartych w odpowiednich aktach prawa.
Jedną z ważniejszych cech litygacji jest to, że rozpatrywany temat musi mieć
charakter społeczny i być w gestii zainteresowania większej ilości (grupy)
ludzi –w konsekwencji ma prowadzić do walki z naruszeniami prawa przez
likwidację złych procedur przez definitywne rozwiązywanie problemu.
Ok, znaczy nie najgorzej. Okazało się, że identyfikatory
dzielą nas na grupy. Przy stoliku z napisem „litygacja” zasiadły same nieznane mi
osoby. Zgodnie z wytycznymi, podzieliliśmy się na dwuosobowe zespoły. Był mały
konflikt, bo jeden z dwóch panów w naszej grupie (dwóch Krzysztofów nota bene)
stwierdził, że on jest indywidualistą, więc jak mu coś nie podpasuje, to nie
będzie robił. Większość zatkało na takie słowa, na szczęście Ada nie miała
takich problemów. Głośno zaprotestowała przeciwko takiej postawie i odmówiła
pracy za lenia, czy też antysystemowca :D Dołączyłyśmy do jej protestu i w
rezultacie z niesfornym kolegą musiał działać drugi Krzysztof. Żadna kobieta
nie zdecydowała się na współpracę po takiej deklaracji. Dostaliśmy książeczki z
zadaniami. Do wykonania było 20 zadań, my mieliśmy cztery dwuosobowe zespoły.
Pierwsze zadanie było wykonywane całościowo przez wszystkich, podzieliliśmy
zadania tak, że każdemu zespołowi przypadło po pięć zadań i ruszyliśmy po
hotelowym budynku, by znaleźć i zaliczyć przydzielone nam punkty. Byłam w parze
z Gosią z fundacji Rodzić po ludzku.
W trakcie podziału na zespołu zajrzałam sobie do książeczki
i mało z krzesła nie spadłam. Punkt 7 gry był poświęcony Inkubatorowi Kultury
Otwartośc. Watchdogi doceniły moją pracę w dzieleniu się doświadczeniem i
promowaniu strażnictwa (czyli patrzenia władzy na ręce). Marzenie z dzieciństwa spełniło się – stałam
się bohaterką książki :D Niezbyt grubej, ale przecież nie muszę o tym mówić :D Do
dzisiaj nie doszłam do siebie i od czasu do czasu zaglądam do niej, żeby
sprawdzić, czy mi się to nie przyśniło :D
Fachowiec mnie ustawia do zdjęcia. Zdjęcie by Dawid Sypniewski |
Ganialiśmy po hotelu w Prószkowie, a kolejne punkty gry zapoznawały
nas ze zrealizowanymi projektami w ramach tego dużego, systemowego działania. Poznawaliśmy
nowe narzędzia, nowych ludzi. Dowiedziałam się nowości o wykorzystaniu excela,
jak stworzyć atrakcyjny przekaz na stronach foundrisingowych, nie zdążyłam
tylko dopytać Jawnego Lublina jak im się udaje tak pięknie dotrzeć do lokalnej
prasy – mają cały segregator wycinków o ich inicjatywach. Ale to do nadrobienia
jest – wszak to dopiero początek naszej współpracy.
Kiedy zaliczyłyśmy już wszystkie przydzielone nam zadania,
rozdzieliłyśmy się i poszłyśmy na punkty, które nas interesowały. Ponownie
spotkałyśmy się przy punkcie nr 5, gdzie Martyna nagrała z nami wywiad, a
później w czasie podsumowania, kiedy opowiadałyśmy grupie o naszych
przydziałowych zadaniach. Okazało się, że Krzysiek podjął współpracę z kolegą i
opowiadali o swoich odkryciach wspólnie.
Można tomiszcze wielkie stworzyć, opisując działania
watchdogów w całej Polsce, domyślam się zatem jak trudno było wybrać pojedyncze
sukcesy i informacje, by zrobić z tego interesującą grę. O czym dowiedzieliśmy
się w sobotę? Po kolei…
Kampania: Nasz Rzecznik – czyli wsparcie ruchów
obywatelskich Adama Bodnara w staraniu się o stanowiska Rzecznika Praw
Obywatelskich. Nie była to kampania zaplanowana w projekcie, który był na
spotkaniu podsumowywany. Jednak ze względu na to, że był to niewątpliwy sukces
obywatelski, nie tylko pokazał skuteczność działań NGO, ale też zwiększył
prestiż tych organizacji. Dodatkowo pozwolił zyskać w RPO sojusznika. Od
początku Adam Bodnar wspierał działalność strażniczą i propagował idee wniosku
o informację publiczną jako narzędzia dla obywateli.
Dzięki artykułowi Piotra Kodzisa o lokalnym oddziale położniczym powstał pomysł nowego rodzaju współpracy strażniczej – idea
kaskaderów. Chodzi o współpracę organizacji lokalnych, regionalnych i
ogólnopolskich zajmujących się tą samą tematyką. Różne doświadczenia, często
lepszy dostęp do mediów, szersze wsparcie, a z drugiej strony konkretne
zaangażowanie „na dole” gwarantują kompleksowe podejście do problemu i na pewno
sprawniejsze jego rozwiązanie. Na pewno zainicjuję kaskaderkę w Klubie
Kniejołaza.
W czasie gry mogliśmy też dowiedzieć się, że program pomagał
watchdogom budować swoją markę. O tym, że widoczność i prestiż pomagają w
działaniu, wiedzą wszyscy. Nie każdy wie, jak angażować zwolenników i
zwolenniczki, jak komunikować się z mieszkańcami, jak komunikować się w sieci
strażniczej. I tego właśnie można było się nauczyć w czasie trwania projektu.
Jedna ze stacji sobotniej zabawy poświęcona była zjawisku
podejrzliwości władz i mieszkańców, skierowanej w stronę lokalnych watchdogów.
Po co przyłażą? Co chcą osiągnąć? Co będą z tego mieli? Kto za nimi stoi? Niewątpliwie
w wyjaśnianiu wątpliwości bardzo przydatne są lokalne media, które mogą po
prostu wypytać aktywistę i przekazać jego słowa lokalesom. Gosia i ja także
wzięłyśmy udział w tym zadaniu i udzieliłyśmy wywiadu – po co? dla kogo? co to
da?
Aby z ideą strażniczą dotrzeć do PP (przeciętnego Polaka),
należy używać języka prostego i krótkiego. Nie dlatego, że ten jest idiotą, ale
dlatego, że zwykle nie ma czasu na długie elaboraty (jak ten wpis na przykład
:D). Dlatego w ramach projektu postawiono też na eksperymentalne działania. Kampania
Rzeczypospolite to seria przedmiotów użytkowych, niby znanych, niby wiadomo, do
czego, ale jednak jakichś innych. Pierwszy projekt to dzbanek – jak się okazało
w trakcie zabawy- wyłącznie dla praworęcznych. Dzbanek jest nieduży, kulisty,
ma prosty, gruby, krótki kijek jako uchwyt i dziwnie skręcony dzióbek. Aby go
użyć zgodnie z przeznaczeniem (czyli nalać płynu do szklanki, a nie oblać
siebie, nie zgubić pokrywki i inne takie), trzeba się nieco natrudzić.
Leworęczni narzekali, że nie są w stanie użyć tego dzbanka – fizycznie się nie
nadaje. Drugim produktem jest lustro, na którym naklejona jest dekoracja. Aby
przejrzeć się w nim normalnie, trzeba stanąć w odpowiednim miejscu. Gdzie jest
to miejsce – musimy sprawdzić. Te przedmioty obrazują strażnictwo –
poszukiwanie właściwego nachylenia/miejsca/sposobu działania, by użyć
dzbanka/lustra/miejscowego prawa. Opowiadamy o tym, że to nie najłatwiejszy
sposób na osiągnięcie sukcesu i może jednak lepiej coś poprawić? Zamienić
uchwyt na pałąk, zdjąć jakąś warstwę dekoracji, poprawić regulacje prawne.
Bardzo przypadł mi ten pomysł do gustu – używanie niestandardowych przedmiotów
jest bardziej irytujące, niż życie pod osłoną wadliwego prawa, bo z tym drugim
zwykle nie mamy bezpośredniego, ciągłego kontaktu.
Siódma stacja była o moim blogu. Najwyższa Góra uznała, że
jest to dobre narzędzie do propagowania idei strażnictwa, ale też wspierania
osób, które chciałyby działać, a nie mają wiedzy i doświadczenia. Rzeczywiście
– po to zamieszczam wszystkie pisma i staram się szczegółowo opisywać kto, co,
do kogo i dlaczego może wysyłać wnioski o informację publiczną. Zachęcam też do
działania, nawet jeśli jedyną przyczyną jest nasza ciekawość. Mamy prawo
wiedzieć. I już. Nie musimy się tłumaczyć.
Kolejne działania prowadzone przez organizacje strażnicze i
szeroko nagłaśniane w ramach programu to tworzenie jasnych i przejrzystych
stron internetowych, na których organizacje przedstawią siebie i swoje
działania. I chodzi nie tylko o strony organizacji, ale także o miejsca w sieci,
w których znajdziemy informacje o wszystkim, co się dzieje w strażnictwie. By
każdy zainteresowany miał dostęp do wiadomości bieżących, ale też do aktów
prawnych, wzorów pism. Stworzenie miejsc, w których początkujący będą mogli
znaleźć wsparcie, miejsc, w którym znajdziemy chętnych do współpracy, pomocy,
podpowiedzi, wsparcia osobowego lub każdego innego, jakie będzie nam potrzebne.
Wcześniej była to strona Watchdog.org.pl, obecnie zapraszamy na
watchdogportal.pl
Podstawą działalności strażniczej jest znajomość prawa. Nie
trzeba kończyć studiów prawniczych, wystarczy zapoznać się z tymi aktami
prawnymi, które dotyczą bezpośrednio interesującej nas sprawy. Podstawowe
prawo, na którym pracujemy, to prawo do informacji. Jest zapisane w Konstytucji
i jest jednym z praw człowieka. To ważne, by o tym wiedzieć. Inaczej reagujemy,
kiedy władza odmawia nam odpowiedzi w sytuacji, gdy jesteśmy świadomi, że łamie
prawa człowieka.
Działalność watchdogów ma jeden cel – wprowadzenie zmiany.
Takiej zmiany, którą uważamy za niezbędną, korzystną dla społeczeństwa. By
osiągnąć cel musimy używać różnych narzędzi. Niezbędne jest wsparcie
okolicznych mieszkańców, a do ich zaangażowania musimy mieć argumenty. Jednym z
najlepszych argumentów są liczby. Wysokość zadłużenia spółki komunalnej
niespecjalnie poruszy serca obywateli, bo nie widzą powiązania tej wiadomości
ze sobą. Jeśli jednak uda nam się wyliczyć, że wzrost zadłużenia spowodował
wzrost opłat za wodę i ścieki – to już jesteśmy bliżej celu. Liczb należy
używać z głową. O tym, jak wykorzystać posiadane informacje liczbowe było
oddzielne stanowisko w czasie podsumowania. Krótko przedstawiało serię
warsztatów w ramach Szkoły Doskonalenia, przygotowanych przez Fundację Court
Watch Polska.
Szkolenia w ramach systemu były wszędzie, także w
internecie. Ruszył między innymi internetowy, otwarty i bezpłatny kurs Nastraży, do którego każdy może dołączyć, bo zdobyć niezbędną wiedzę bez
wychodzenia z domu. Polecam, warto! Stworzony został w partnerstwie
Stowarzyszenia Homo Faber, Sieci Obywatelskiej - Watchdog Polska i Helsińskiej
Fundacji Praw Człowieka.
W czasie gry omówiony został także projekt Monitoring Spółek
Komunalnych, w którym brałam udział. Zwrócono uwagę na wartość narzędzia, jakim
jest procedura monitoringu. Było też oddzielne stanowisko dla podstawowej
kwestii w kształtowaniu postaw strażniczych, czyli edukacji w szkole. Centrum
Edukacji Obywatelskiej przygotowało 450 nauczycielek i nauczycieli do
prowadzenia edukacji prawnej. Zachęcam do zainteresowania tym projektem
dyrektorów szkół w Waszej okolicy. Może macie centra doskonalenia nauczycieli?
Warto im powiedzieć o tym projekcie. Przygotowane materiały, kurs i poradnik
dostępne są na www.ceo.org.pl/mamyprawo/straznictwo
W czasie gry dowiedzieliśmy się, dlaczego lepiej prosić, niż
startować od razu z nożem, jak ważne są Biuletyny Informacji Publicznej każdego
podmiotu, jak zdobywać fundusze na działalność, jak pozyskiwać sojuszników i
budować lokalne grupy działaczy. Podkreślano wiele razy, jak fundamentalną
sprawą jest niezależność watchdogów – niezależność na każdej płaszczyźnie,
zwłaszcza finansowej.
Kiedy już skończył się czas na grę, nastąpiło jej
podsumowanie. Krótko, treściwie, bo sama gra była wielkim podsumowaniem dwóch
lat ciężkiej pracy.
Po podsumowaniu wzięliśmy udział w wykładzie, a potem była
kolacja i Bal Watchdoga. Przebrania powalały na kolana – Szymon Osowski tak
wczuł się w swojego bohatera (Przeciętnego Polskiego Robotnika), że przyniósł
nawet błoto na kaloszach. Bezapelacyjnie w konkursie na najlepsze przebranie
wygrał Piotr, który przyszedł zawinięty w kołdrę, z poduszką pod głową i spał
na stoliku. Przeniósł się na chwilę na podłogę, kiedy robiliśmy zdjęcia, by
wrócić po odbiór nagrody już w cywilu. Prawie jej nie dostał, bo nie
rozpoznaliśmy go bez przebrania. Na szczęście bardziej zaawansowane stażem
watchdogi potwierdziły tożsamość Śpiocha i mógł się cieszyć tajemniczą
zawartością szmacianej torby. Zabawa trwała, dla mnie do 0:30, dla innych
dłużej. Mój organizm zaprotestował przeciwko prowadzonemu przeze mnie
niehigienicznemu trybowi życia, więc poddałam się i poszłam spać.
Watchdogi na balu, by David Sypniewski |
W niedzielę po śniadaniu odbyła się ewaluacja projektów.
Trafiłam już do „swojej” grupy, czyli do uczestników obu edycji Monitoringu
Spółek Komunalnych. Tam podzieliliśmy się z osobą prowadzącą naszymi spostrzeżeniami
i nadziejami i tam Jacek prawie wykończył psychicznie naszego młodego
wrocławskiego aktywistę. Na szczęście było w Piotrze wystarczająco dużo
entuzjazmu i pozytywnych doświadczeń, żeby poradzić sobie z depresyjną wizją
Polski i świata, kreowaną przez Jacka. Siedząc obok wsparłam go także swoim
optymizmem i kryzys został zażegnany.
Po ewaluacji odbyło się Wielkie Publiczne
Samochwalstwo, czyli Targowisko (p)różności, na którym każdy chętny mógł się
pochwalić osiągnięciami. Stoiska stowarzyszeń i fundacji wyglądały imponująco –
duża ilość publikacji, banery, roll-upy, ulotki, ale przede wszystkim –
potwierdzenia przeprowadzonych akcji, dokonanych zmian, inicjatyw lokalnych i
ogólnopolskich.
Dzieje się, naprawdę. Targowisko zakończyło się oficjalnie,
przemowami, oczywiście wepchnęłam się do gadania jako przedstawicielka
uczestników.
Stworzona w czasie zjazdu sieć pokazała, że właściwie
jesteśmy obecni w całej Polsce. Łysawo jest na południowym zachodzie i
północnym wschodzie – tam trzeba zarzucić wędki w przyszłości. :) Spędziłam dwa
dni wśród cudownych, aktywnych i zakręconych ludzi, którzy nie boją się, że im
korona z głowy spadnie, dzielą się pomysłami, wspierają, łączą. Naładowałam
bateryjki na długo, otworzyłam głowę na nowe działania, pomysły, rozwiązania i
wróciłam do Szczecina z planem zmienienia świata. Na razie tego małego, tu,
lokalnie, ale kiedy już stworzymy grupę – rozjedziemy się i naprawimy resztę.
Chcę stworzyć ekipę, która będzie się wspierała, pomagała sobie i działała na
rzecz wyciągnięcia ludzi sprzed telewizorów. Będziemy popierać i pchać do góry
każdego, kto chce dobrej zmiany (jakkolwiek to brzmi :P). Prawdziwy lider to nie ten, który siedzi na
najwyższym krześle. To ten, który umie wychować sobie wielu współliderów,
następców. Ten, kto dzieli się obowiązkami i sukcesami. Ten, kto pamięta, że
bez wsparcia niewiele zdziała. Takim liderem chcę być.
Już wkrótce zaproszę Was na pierwsze inicjatywy poza Jawnym
Szczecinem. Mam nadzieję, że zechcecie budować naszą grupę, być współliderami i
współtworzyć sukces naszej lokalnej społeczności. Kiedy się poznamy, będziemy
współdziałać, nie rywalizować. Wykorzystamy zjawisko synergii – dodatkowych
efektów wynikających z połączenia sił. 1+1=2, ale czasem może być to nawet 5.
p.s. Wszystkie zdjęcia zarąbałam z facebookowej strony Stowarzyszenia Sieć Obywatelska Watchdog Polska.
Sieć strażników w Polsce |
To ja może też może skorzystam z okazji do małego podsumowania działań prodemokratycznych?
OdpowiedzUsuńhttp://jerzybielec.blogspot.com/2016/04/piotr-krzystek-i-radni-rady-miasta.html
:D Już poprzednio zainteresował mnie Pan tym utajnianiem skarg przez radę miasta, postaram się głębiej zapoznać ze sprawą w pierwszej wolnej chwili. :)
OdpowiedzUsuńTrzeba prześledzić wstecz, do tej w linku były one utajniane w całości. Osobną kwestią jest, czy projekty uchwał do opiniowania też są utajniane oraz komu i po co przekazywane są dane adresowe skarżącego wpisane w uzasadnieniu uchwały - czy cały urząd miasta może sobie te uchwały przed opublikowaniem przeczytać czy radni i część urzędników?
Usuń