czwartek, 31 grudnia 2015

53. Odsyłanie do KRS

W moim monitoringu pierwszy raz zostałam odesłana do KRS. Koleżanki i koledzy z innych miejscowości doznali tej przyjemności znacznie wcześniej. Dzięki naszej współpracy poradziłam sobie bez konieczności ponownego angażowania prawniczego środowiska watchdogowego. Na stronie monitoringu są w załącznikach różne skarby, między innymi treść pisma, którym warto posłużyć się w tym przypadku. 
Zanim jednak załączę pismo - napiszę, o co chodziło. 3 grudnia zwróciłam się do obu monitorowanych spółek z wnioskiem o udostępnienie między innymi sprawozdania z działalności zarządu spółki za rok 2014. Szczeciński Fundusz Pożyczkowy przesłał odpowiedź na mój wniosek, wraz z elektronicznymi wersjami dokumentów, o które prosiłam. W ostatnim dniu, ale ciągle terminowo. Natomiast z Funduszu Wspierania Rozwoju Gospodarczego Miasta Szczecina dostałam część dokumentów wraz z pismem o treści:



Dzień dobry,

W odpowiedzi na Pani  wniosek e-mail z dn. 03 grudnia 2015 r. stanowiącą prośbę o udostępnienie informacji publicznej na podstawie przepisów ustawy o dostępie do informacji publicznej z dnia 6 września 2001 r., Fundusz Wspierania Rozwoju Gospodarczego Miasta Szczecina Sp. z o.o. przesyła w załączeniu objęte ww. wnioskiem  skany uchwał Rady Nadzorczej Funduszu Wspierania Rozwoju Gospodarczego Miasta Szczecina Sp. z o.o., podjętych w okresie od 01.01.2014 do 30.11.2015.

          Odnosząc się natomiast do kwestii związanej z udostępnieniem sprawozdania Zarządu z działalności  Spółki za rok 2014, Fundusz Wspierania Rozwoju Gospodarczego Miasta Szczecina uprzejmie informuje, że kompletne sprawozdanie finansowe Spółki  za rok 2014 ( obejmujące również sprawozdanie Zarządu ) złożone zostało do Krajowego Rejestru Sądowego,  włączone do akt rejestrowych i w ten sposób upublicznione. Przypominamy w tym miejscu, że rejestr przedsiębiorców i dokumenty rejestrowe podlegające obowiązkowemu złożeniu są ogólnie dostępne dla każdego zainteresowanego, w związku z czym z dokumentami tymi można się zapoznać  w  XIII Wydziale Gospodarczym Krajowego Rejestru Sądowego przy ul. Królowej Korony Polskiej 31 w Szczecinie, który na wniosek osoby zainteresowanej udostępni do wglądu przedmiotowe dokumenty.

            Odpowiadając na pytanie dotyczące  wskazania liczby osób zatrudnionych w Spółce na dzień 31 grudnia 2014 r. oraz 30 listopada 2015 r., Fundusz informuje co następuje:

·         stan zatrudnienia na dzień 31.12.2014 r. wynosił  7 osób,

·         stan zatrudnienia na dzień 30.11.2015 r. wynosił 7 osób.

Pozdrawiam
Marek Kubik

Po dyskusjach na liście już wiedziałam, że nie mogą mnie odesłać do KRS, bo taka forma udzielenia odpowiedzi nie jest wymieniona w ustawie o dostępie do informacji publicznej. Także jeśli informacja, której poszukuję jest gdzieś na stronach BIP lub innych, są zobowiązani w odpowiedzi przesłać mi linka, a nie tylko wiadomość, że jest w internecie. Stąd pogmerałam w naszych przydatnych dokumentach na stronie spolki.siecobywatelska.pl i znalazłam argumentację z paragrafami do mojej sytuacji. Jeszcze tego samego dnia wysłałam pismo o treści, jak niżej:
 

Szanowny Panie!



W dniu 3 grudnia 2015 roku zwróciłam się z wnioskiem o informację publiczną o udostępnienie mi sprawozdania z działalności zarządu spółki za rok 2014. Pismem z dnia 17 grudnia 2015 roku zostałam poinformowana, że wnioskowane informacje nie zostaną mi udostępnione, ponieważ zostały przekazane do Krajowego Rejestru Sądowego, co zwalnia spółkę z obowiązku ich udostępnienia na wniosek.  Zaproponowano, abym z wnioskowaną informacją zapoznała się w Krajowym Rejestrze Sądowym przy Sądzie Rejonowym w Szczecinie.

Odnosząc się do powyższej informacji, należy zauważyć, że wszystkie możliwe sposoby udostępniania informacji publicznej są wskazane w art. 7 ust. 1 ustawy o dostępie do informacji publicznej. Nie znajduje się tam sposób udostępniania informacji w drodze przekazania danych do KRS, a więc ta czynność, na którą powołuje się FWRGMS, nie zwalnia z obowiązku udostępnienia informacji na wniosek. Zgodnie art. 10 ust. 1 ustawy o dostępie do informacji publicznej jedyną sytuacją, kiedy informacja publiczna nie musi być udostępniana na wniosek, jest zamieszczenie jej w Biuletynie Informacji Publicznej.

Pośrednio powołuje się Pan na przepisy ustawy o Krajowym Rejestrze Sądowym. Należy zwrócić uwagę, że w tej ustawie nie znajdują się przepisy, które określałyby procedurę dostępu do informacji publicznych przekazanych do KRS przez podmioty zobowiązane do udostępniania informacji publicznej, w tym przez spółki komunalne.

Sposób dostępu do informacji zebranych w KRS za pośrednictwem Centralnej Informacji opisany jest bardzo ogólnie. Gdyby brać te przepisy pod uwagę przy dostępie do informacji publicznej, to ograniczyłoby to prawo do informacji publicznej zapisane w art. 61 Konstytucji RP oraz w ustawie o dostępie do informacji publicznej. Zgodnie z art. 4 ust. 4 ustawy o Krajowym Rejestrze Sądowym:

Centralna Informacja pobiera opłaty za udzielanie informacji, wydawaniem odpisów, wyciągów lub zaświadczeń z Rejestru oraz za udostępnianie kopii dokumentów z katalogu. Opłaty te stanowią dochód budżetu państwa.

Jak jednak  stwierdził WSA w wyroku z dnia 6 sierpnia 2014 r., sygn. akt II SA/Łd 537/14: ustrojodawca, formułując w art. 61 Konstytucji RP zasadę "prawa do informacji publicznej", wyznaczył tym samym podstawowe reguły wykładni tego uprawnienia. Jeżeli bowiem stanowi ono prawo konstytucyjne, to ustawy określające tryb dostępu do informacji powinny być interpretowane w taki sposób, aby gwarantować obywatelom i innym osobom i jednostkom szerokie uprawnienia w tym zakresie, a wszelkie wyjątki winny być rozumiane wąsko.



W  świetle powyższych faktów liczę, że bez dalszej zwłoki prześlecie mi Państwo sprawozdanie z działalności zarządu spółki FWRGMS za rok 2014.



Pozdrawiam!



Dorota Markiewicz



Wysłane zostało 17 grudnia. Kiedy w poniedziałek, 21 grudnia nie było odpowiedzi, wysłałam przypomnienie:



Dzień dobry!



Przypominam, że jeśli nie otrzymam od Państwa sprawozdania z działalności zarządu za rok 2014 do końca tygodnia, będę zmuszona złożyć skargę na bezczynność. Termin na udzielenie odpowiedzi na mój wniosek minął 17.12.2015.



Pozdrawiam!



Dorota Markiewicz

Odpowiedź przyszła szybciutko, zawierała oczywiście wnioskowane sprawozdanie z działalności zarządu. 
Nie traktuję tego jako złą wolę, raczej niewiedzę urzędników. Takie misyjne funkcje sprawuję, przekazując wiedzę także zarządom spółek. Oraz Wam, którzy czytacie mojego bloga.

Przy okazji chciałam napisać, że nikt mnie nie szykanuje, nie napada i niczym mi nie grożono (może jeszcze, ale jednak zakładam, że szkoda na mnie czasu i energii :D), więc nie musicie się martwić, że może Was coś złego spotkać, gdy zaczniecie monitorowanie swoich gmin, czy innych jednostek państwowych, których działalność Was interesuje. Polecam przy tym pisanie o swojej działalności w internecie, bo to informacja dla innych, że się działa i jak, a także jasny sygnał dla monitorowanych, że wszystko co dobre i złe wydostanie się na dzienne światło.
Dostaję sporo propozycji zajęcia się ciekawymi sprawami lokalnymi nie tylko z województwa zachodniopomorskiego, ale także z Polski. Jestem jedna i wszystkiego nie dam rady sprawdzić, naprawdę warto zająć się tym osobiście. Podejmuję kilka wątków, które zainteresowały mnie szczególnie, a ich prawdziwi wnioskodawcy z różnych powodów obawiają się prowadzenia spraw pod własnym nazwiskiem. Są to sprawy wyjątkowe i robię to po to, by wesprzeć i zachęcić lokalnych aktywistów do działania osobistego. Ogólnie - najbardziej służę pomocą, gdyby ktoś chciał SAM coś działać, a nie czuje się pewnie, by robić to bez wsparcia. 
 


 

wtorek, 15 grudnia 2015

52. Debata Jawny Szczecin

10 grudnia 2015 roku, w sali sesyjnej urzędu miasta, oczywiście w Szczecinie, odbyła się pierwsza debata organizowana przez Jawny Szczecin. Dotyczyła właśnie jawności w mieście.
W debacie udział wzięli
- dziennikarka szczecińskiej Gazety Wyborczej Jolanta Kowalewska
- dyrektorka Biura Nadzoru Właścicielskiego Beata Śmiecińska
- mieszkaniec i radny osiedlowy Łukasz Piotr Listwoń
- lokalny watchdog i aktywista stowarzyszenia Sieć Obywatelska Watchdog Polska Bartosz Wilk
- prezes stowarzyszenia Sieć Obywatelska Watchdog Polska Szymon Osowski.
Mieszkańcy nie zmiażdżyli nas liczbą, co widać na zdjęciach, ale za to przyszedł sort konkretny, który wie, czego chce. Pytania z sali padały na temat i wcale nie było słodko-pierdząco.
Pracujemy nad nagraniem, by całość debaty była dostępna dla wszystkich, którzy z różnych powodów przyjść nie mogli, dlatego nie będę opisywała, co było. Jeśli okaże się, że z nagrania nic nie wyszło, przepiszę je wtedy na bloga. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, bo dyskusja trwała prawie dwie godziny. :D

W styczniu planowana jest kolejna debata, tym razem poświęcona nadzorowi nad miejskimi spółkami. Jeśli uważacie, że są inne, ważne tematy, o których chcielibyście porozmawiać w cyklu naszych dyskusji - prosimy o podesłanie ich na nasz adres mailowy:
inkubatorkulturyotwartosci@gmail.com
Można także wysyłać pytania, które Waszym zdaniem powinny paść na styczniowym spotkaniu.

Krótka informacja o debacie w Gazecie Wyborczej.

piątek, 27 listopada 2015

51. Zdublowane rady nadzorcze, czyli monitoringu ciąg dalszy.



Dostałam przed chwilą zestawienie  rad nadzorczych w latach 2005-20015 obu monitorowanych przeze mnie spółek. Tak jak przypuszczałam, od początku działalności Szczeciński Fundusz Pożyczkowy miał taką samą radę nadzorczą, jak Fundusz Wspierania Rozwoju Gospodarczego Miasta Szczecin, który jest jego współwłaścicielem.
Jak zrozumiałam, zgodnie z ustawą, członek ma trzy miesiące na zadecydowanie, w której radzie chce zasiadać. Jeśli nie wybierze, uznaje się, że zasiada tylko na PIERWSZYM stołku. Czyli w drugiej radzie nie.
Z tym wiąże się szereg pytań do ekspertów:
1.       Czy nieważność decyzji dotyczy decyzji podjętych po upływie tych trzech miesięcy, czy od początku decyzje rady nadzorczej SFP były nieważne?
2.       Co się dzieje, jeśli spółka działa tyle lat bez rady nadzorczej? Co na przykład z nagrodami wypłaconymi zarządowi na wniosek tejże rady? Co z decyzjami zarządu, które taka rada zatwierdziła?
3.       We wrześniu, po publikacji mojego raportu, zmieniono skład rady nadzorczej jednej ze spółek. I super. Tylko zmieniono akurat osoby zasiadające w spółce „starszej”, czyli FRGMS. W SFP ciągle zasiadają te same osoby, których mandaty w świetle ustawy wygasły po trzech miesiącach od ich zgłoszenia…
4.       Jakie są inne konsekwencje tego faktu?

Pytania do eksperta zostały wysłane, czekam na odpowiedź, analizując następne dokumenty. 





poniedziałek, 23 listopada 2015

50. Rusza Jawny Szczecin

Zapraszamy na naszą stronę na facebooku:
Jawny Szczecin
gdzie na bieżąco będziemy informować o ważnych wydarzeniach strażniczych, interesujących spotkaniach, istotnych sprawach.
Zapraszamy do jej współredagowania :)


środa, 28 października 2015

49. Nie kłamstwo, ale niewiedza i nieprzygotowanie - Szczecińskiego Budżetu Obywatelskiego na rok 2016 ciąg dalszy...

Na 27 października, na godzinę 16.30 zostało zwołane spotkanie zespołu ds. SBO2016, na którym miała zostać wyjaśniona sprawa boiska przy ul. Witkiewicza. Stając na uszach - zdążyłam dotrzeć. Patrzyłam ze zdziwieniem na prawie pustą salę. Okazało się, że termin wybrano dość niefortunny - w tym samym dniu odbywała się sesja rady miasta, na której miały zostać poddane pod głosowanie różne kontrowersyjne projekty, między innymi ten dotyczący pomnika Lecha Kaczyńskiego. Żaden radny w takim momencie sesji nie odpuści, a przecież czterech członków zespołu to miejscy radni... Punktualnie przybyli między innymi dyrektor MOSiR-u i dyrektor Wydziału Sportu. Pomyślałam, że przynajmniej będzie można porozmawiać z "drugą stroną". Nie wszyscy byli zadowoleni ze zwołania spotkania, mój sąsiad utyskiwał, że nie bardzo wiadomo, po co, bo przecież mleko się rozlało... Projektodawca zadzwonił do mnie z informacją, że spóźni się chwilę. Przekazałam wiadomość zgromadzonym i o 16:35 spotkanie rozpoczęło się.
Przewodniczący przypomniał, w jakim celu zwołano spotkanie, potwierdziłam, że na mój wniosek i po udzieleniu mi głosu w skrócie przypomniałam, o co mi chodziło. Dwie sprawy - niezgodna z prawdą opinia dyrektora MOSiRu, a także nieuwzględnienie wniosku pomysłodawcy projektu, by wykreślić z niego kontrowersyjne linie i pozostawić resztę. Otrzymane od Tomasza maile potwierdziły, że 13 września wysłał na adres dyrektora Pawła Szczyrskiego taką właśnie informację. Przypomniałam, że na tym spotkaniu, na którym burzliwie dyskutowaliśmy sprawę modernizacji boiska, kilku członków zespołu wykazało się wielką niechęcią do futbolu amerykańskiego, co skutkowało merytoryczną oceną projektu, do której jako zespół  nie mieliśmy prawa. O tym, czy dany projekt jest istotny, ważny, potrzebny, w budżecie obywatelskim decydują wyłącznie obywatele. Podkreśliłam, że niechęć do dyscypliny oraz błędne informacje sprawiły, że projekt nie został dopuszczony do głosowania mieszkańców.
Głos zabrał pan Mirosław, który przypomniał, że on pierwszy zwrócił uwagę na to, że dyrektor MOSiRu nie mówi prawdy, powołał się przy tym na swoją wieloletnią działalność w PZPN.
Dyrektor MOSiR był oburzony, że zarzucam mu kłamstwo i wyjaśnił, że na tamto spotkanie został zaproszony w ostatniej chwili i nie wiedział, czego będzie dotyczyło. Nie miał czasu się przygotować, a opinię swoją wygłosił na podstawie posiadanej wiedzy, która dotyczyła boisk trawiastych. Nie wiedział, że na boiskach ze sztuczną nawierzchnią obowiązują inne zasady. Do tego absolutnie nie potwierdzał swojej opinii na kolejnym spotkaniu, bo go zwyczajnie na nim nie było i więcej się w tym temacie nie wypowiadał. Stanowczo twierdził, że nie przy nim zgłaszałam wniosek o potwierdzenie informacji o stosunku PZPN do linii w innym kolorze. Zarzucił mi, że napisałam nieprawdę, bo nie twierdził, że przez te linie na Witkiewicza Pogoń zostanie wywalona z ekstraklasy, tylko że to ma być boisko pomocnicze Pogoni, że o dopuszczeniu boiska do gry decyduje sędzia i któryś może zakwestionować, że może to sprawić problemy i jeszcze dużo takich wiadomości, z których wynika, że będziemy mieli problemy. Spotkanie było nagrywane, gdzieś pewnie udostępnią całość, można będzie wysłuchać całego wywodu. W każdym razie chodziło o to, że uprościłam wywód i spłaszczyłam, wypaczając jego sens. Nie powtarzam zatem drugi raz, żeby nie powielić błędu. Do tego pan dyrektor przedstawił wizualizację takiego boiska, na którym nałożone na siebie są linie do piłki nożnej i do futbolu amerykańskiego, aby pokazać, jak nieczytelne robi się oznakowanie. Zabrał głos także dyrektor Wydziału Sportu, który obszernie wyjaśnił niezręczną ocenę projektu wykonaną przez jego wydział. Opowiedział też o tym, że boisko to było budowane z myślą o piłce nożnej, dla piłki nożnej, z projektów finansowanych przez źródła zewnętrzne, w których wyraźnie zaznaczone było, że są dla piłki nożnej. Że boisko do futbolu amerykańskiego jest dłuższe niż to do nożnej, w związku z tym to przy ul. Witkiewicza tak naprawdę nie spełnia wymogów futbolu amerykańskiego. Że problem jest też w tym, że to boisko jest nie tylko boiskiem treningowym, ale także rozgrywkowym i powtórzył, że o tym, czy oznakowanie jest czytelne każdorazowo decyduje subiektywnie sędzia. Zawisło w powietrzu pytanie, co będzie, jeśli któryś sędzia stwierdzi, że dwa rodzaje linii wprowadzają galimatias. Padł argument, że mają wejść przepisy, o których rozmawialiśmy w kontekście boiska przy Witkiewicza jako boiska pomocniczego Pogoni i takie linie mogą sprawić problem (do wysłuchania w nagraniu, żebym znów nie pokręciła). Nie pamiętam, czy to z ust przewodniczącego zespołu, Łukasza Listwonia, czy też z ust prezydenta Przepiery padło zdanie, że ocena formalna wniosku była uproszczona i niedokładna, co spowodowało wątpliwości i wywołało takie perturbacje. Dyrektor Wydziału Sportu wyraził swoje ubolewanie z tego powodu, ale obaj panowie, zarówno dyrektor MOSiR jak i Wydziału Sportu stanowczo sprzeciwili się sugestii, że świadomie i z premedytacją wprowadzili kogokolwiek w błąd. Dyrektor Wydziału Sportu dodał, że jest entuzjastą sportu w mieście i popiera wszystkie inicjatywy zmierzające do usportowienia (czy jakoś tak, bo nie koniecznie tymi słowami :) ).
Ponownie dorwałam się do głosu i przypomniałam, że na tym za małym dla FA, ale idealnym do kopanej boisku dwie drużyny FA nie tylko trenują, ale i grają ligowe mecze od co najmniej trzech lat. Przypomniałam, że przepisy o pomocniczym boisku dla Pogoni jeszcze nie weszły w życie, więc jako takie nie mogą nas obowiązywać. Podobną sytuację mieliśmy w czasie dyskusji nad projektem strzelnicy w Kijewie, który był niezgodny z przygotowywanym, ale jeszcze nie uzgodnionym planem zagospodarowania przestrzennego. I uznaliśmy, że skoro nie obowiązuje w chwili obecnej, to nie mamy podstaw, by go uwzględniać. Przekazałam dyrektorowi MOSiR, że nie dotarła do mnie informacja, że go nie było na drugim spotkaniu, że moje wnioski o kłamstwach oparłam na niżej wymienionych faktach:
- poprosiłam o sprawdzenie informacji, że PZPN nie zezwala na jakiekolwiek oznakowanie boiska inne, niż do piłki nożnej, aby zespół mógł głosować w pełni świadomie
- na kolejnym spotkaniu wniosek został odrzucony.
Na tej podstawie uznałam, że ktoś potwierdził (domniemałam, że dyrektor MOSiR) regulacje PZPN wykluczające projekt. Przepraszam niniejszym dyrektora MOSiR. Nie kłamał. Po prostu nie wiedział. Założył, że obowiązują takie same regulacje na boiskach ze sztuczną nawierzchnią, jak na tych z trawiastą. Nikogo z członków zespołu sprawa nie obeszła, bo kilka osób było przeciwnych jakiemukolwiek wsparciu dla futbolu amerykańskiego, kilka, które nie znają się ani na jednej, ani na drugiej dyscyplinie przyjęło do wiadomości opinie dyrektora MOSiR wygłaszane z wielką pewnością siebie, a ja byłam niestety w pracy i to za granicą.
W trakcie dyskusji do sali dotarł wnioskodawca, potwierdzając przekazane przeze mnie informacje, a także zwracając uwagę na dwie rzeczy.  Po pierwsze, że w poprzednim roku zgłosił identyczny projekt, który nie wywołał najmniejszej dyskusji i został poddany pod głosowanie mieszkańców, więc nie rozumie, dlaczego w tym roku okazał się tak kontrowersyjny, a po drugie - zespół nie ma prawa oceniać sensowności projektu,  bo do tego upoważnieni są mieszkańcy w czasie głosowania. Mogą jedynie oceniać go pod względem formalnym, a tu wniosek był bez zarzutu. Odniósł się także do złożonej mu w trakcie procedury oceny wniosku propozycji wybrania innej lokalizacji i złożenia wniosku na przystosowanie innego boiska do potrzeb futbolu amerykańskiego. Powiedział, że nie widzi sensu wydawania ogromnych sum na nowe boisko, kiedy za niewielkie kwoty można dostosować to, co już jest używane. Wprawdzie mamy dwie drużyny futbolu w Szczecinie, ale nie ćwiczą całymi dniami, takie boisko nie byłoby w pełni wykorzystane (to ostatnie zdanie jest moje, nie Tomasza).
Ponieważ padła propozycja, żeby zmierzać do brzegu, prezydent Przepiera, przepraszając gorąco wnioskodawcę za zaistniałą sytuację, zaproponował, by Tomasz skontaktował się z dyrektorem Wydziału Sportu i dyrektorem MOSiR i by wspólnie ustalili, w jaki sposób można spróbować zniwelować straty spowodowane niedopuszczeniem wniosku pod głosowanie. Czyli czy da się w ramach dostępnych w obu miejscach środków wprowadzić jakieś usprawnienia w obiekcie przy ul. Witkiewicza, zaproponowane w projekcie. Padło pytanie, czy wnioskodawca będzie usatysfakcjonowany takim rozwiązaniem. Tomasz stwierdził, że tak. Padło również pytanie, czy główna awanturnica, czyli ja, też uważa, że sprawa została wyjaśniona. Również stwierdziłam, że tak.
Zanim napiszę, jakie jeszcze tematy poruszono na spotkaniu, podzielę się teraz moimi przemyśleniami, odnośnie wyżej opisanego przebiegu spotkania i padających na nim argumentów. Bo to u góry to są właściwie fakty.
Oczywiście - jest ogromna różnica między kłamstwem, a wygłoszeniem nieprawdziwej opinii. To pierwsze zakłada premedytację, to drugie wynika z wprowadzenia w życie zasady "nie wiem, ale powiem". Gdyby dyrektor MOSiR na pamiętnym spotkaniu powiedział, że swoją opinię opiera na regulacjach z boisk trawiastych, ale nie może z całą stanowczością stwierdzić, że takie same są na tych ze sztuczną nawierzchnią, dałby szansę zespołowi na znalezienie prawdziwej odpowiedzi na zadane pytanie. Naturalną reakcją w takim przypadku jest prośba o potwierdzenie. Nie możemy się opierać na przypuszczeniach! Wygłaszane i kilkukrotnie potwierdzane zdanie, że PZPN nie dopuszcza innego oznakowania wprowadziło w błąd członków zespołu. Uznali oni, podobnie zresztą, jak i ja, że przecież osoba zarządzająca obiektem zna się na tym, co twierdzi. Zwłaszcza z taką pewnością siebie! Do tego - choć dyrektor przecież wiedział, że nie sprawdzał tych informacji PRZED spotkaniem, nie odczuł żadnej potrzeby sprawdzenia wygłaszanych przez siebie tez PO spotkaniu. Uznał, że nie jest to istotne, czy miał rację, czy też wprowadził ludzi w błąd. Dla mnie to szokująca sytuacja. Lekceważenie. Jakiś budżet, jakiś zespół, mało ważne...
Następna kwestia - wizualizacja linii na boisku. Przedstawione na wizualizacji linie z daleka wydawały się w identycznym kolorze. Żółty, użyty do oznakowania boiska futbolu amerykańskiego nieznacznie różnił się od białego. Dzięki pomocy Pasjonatów futbolu amerykańskiego (dziękuję bardzo!) dostałam kilkanaście zdjęć, na których widać, jak oznaczane są boiska wielofunkcyjne (bo na niektórych można zobaczyć oznaczenia do piłki nożnej, piłki ręcznej, koszykówki i tenisa jednocześnie!).



To jest boisko w Belgii.











 To - znalezione na stronie czeskiej.












Tu mamy polskie.










 A tu takie już z liniami i do futbolu amerykańskiego i do piłki nożnej












Albo takie, też dla tych dwóch dyscyplin

Na FB, na profilu Pasjonatów Futbolu Amerykańskiego dostałam lawinę zdjęć z całego świata, a Rafał Piszczek dał także fotkę używanego przez dwie dyscypliny stadionu w Radomiu. Otrzymałam informację od Piotra Wykowskiego, że w Wyszkowie powstanie w przyszłym roku właśnie takie "dwukolorowe" boisko. Jak widzicie, nie jest to zwariowane widzimisię oszołoma, tylko zwyczajna sprawa. Wiem, że w Niemczech są takie wielofunkcyjne boiska i grają na nich zespoły ligowe obu dyscyplin. I dają radę. W trakcie wyjaśnień dyrektora Wydziału Sportu zastanawiałam się, czy nasi piłkarze nożni rzeczywiście będą mieli takie problemy z rozróżnianiem kolorów? Nie wiedzą, w którym miejscu boiska spodziewać się linii środkowej, a w którym jest pole karne? Słyszałam, że niektórzy nie grzeszą inteligencją, ale żeby aż tak? I sędziowie też sobie nie poradzą?

Późno się robi i padam na dziób, więc podejmę próbę zakończenia tego tekstu. Dlaczego uroiłam sobie, że ktoś z premedytacją chce wykluczyć projekt?
1. Dyrektor MOSiR podał na spotkaniu informację.
2. Złożyłam wniosek o weryfikację informacji, który został przeoczony/zignorowany.
3. W zespole były osoby przeciwne wnioskowi z powodów innych, niż formalne.
4. Ocena Wydziału Sportu opierała się na argumentach innych, niż formalne.
5. Projektodawca nie otrzymał odpowiedzi na swoją propozycję rezygnacji z kontrowersyjnych linii.
6. Informacja o tym, że projektodawca rezygnuje z linii nie dotarła do zespołu.
7. Wniosek nie został dopuszczony do głosowania przez mieszkańców.
8. W poprzednim roku nie budził żadnych kontrowersji.
Uznałam, że takie nagromadzenie pomyłek, błędów i przypadków zagapienia się przy jednym projekcie jest szalenie dziwne. Może nie miałam racji, może to rzeczywiście jakaś lawina błędów zgodna z prawem Murphy'ego,  ale uważam, że miałam silne podstawy, żeby takie wnioski wyciągnąć.
Akceptuję wyjaśnienia dotyczące zaistniałej sytuacji. Jednak (moim zdaniem) nie można usprawiedliwić tego, co się stało. Zawiódł sztab urzędników - na całej linii- od opiniowania, aż po kontakt z wnioskodawcą, zawiódł zespół, który nie dopilnował realizacji wniosku o uzupełnienie informacji. Jest to niewątpliwie nauczka na przyszłość i są to kolejne uwagi ewaluacyjne do budżetu obywatelskiego. Cieszy, że urząd miasta pochyla się nad niewłaściwie potraktowanym projektem i jego pomysłodawcą.

Nie sztuką jest działać, gdy wszystko idzie dobrze. Sztuką jest przyznać się do błędu i podjąć próbę jego naprawienia. Czy uda się to w Szczecinie? Uważam, że pierwszy krok - otwarte omówienie problemu - mamy za sobą. Wyciągnęłam z tego zdarzenia wnioski, które zgłoszę jako uwagi w procesie oceny Szczecińskiego Budżetu Obywatelskiego 2016. I zrobię wszystko, co w mojej mocy, by zostały uwzględnione w kolejnej edycji budżetu, tej na rok 2017.
Jawność i przejrzystość to klucz do wszystkiego. Błędy i pomyłki są dopuszczalne, w końcu nie myli się tylko ten, kto nic nie robi. Ale o błędach i pomyłkach mówi się otwarcie. Jeśli sprawę zamiata się pod dywan - smród szybko ogarnie cały dom. Nie chcę, by mieszkańcy zrazili się do inicjatywy SBO. Jest na pewno niedoskonała, w porównaniu z budżetem partycypacyjnym, jaki jest w Porto Alegre, ale mam nadzieję, że pewnego pięknego dnia i u nas będzie tak, jak tam.
Czego Wam i sobie życzę.

W następnych wpisach  - o pozostałych dwóch punktach omawianych na spotkaniu zespołu SBO2016, a także o tym, co jak się ma mój monitoring spółek komunalnych.

Dziękuję tym, którzy dotarli do tego miejsca i mówię: dobranoc! :)

niedziela, 11 października 2015

48. Skandalu z boiskiem ciąg dalszy



W sobotę skontaktował się ze mną pomysłodawca projektu modernizacji boiska przy ul. Witkiewicza – ofiara kłamstw dyrektora MOSiR. Rozmawialiśmy blisko godzinę o tym, co dalej, ale także o tym, co było. Na początek powinnam chyba sprostować nieporozumienie. Inicjatywa modernizacji boiska nie pochodzi z okolic Husarii, ale Cougars Szczecin. Piszę to, żeby ktoś mi nie zarzucił, że wprowadzam w błąd okolicę, przypisując jednemu z zespołów zasługo drugiego. Z drugiej strony – nie wiem, czy nie wystawiam Cougarsów na strzał – popierałam ich inicjatywę w zeszłym roku, namawiałam do złożenia projektu w tym roku i będę popierała także w każdym kolejnym, aż do zrealizowania. Jeśli ktokolwiek się czepi, bo złożyli wniosek do budżetu, osobiście wezmę udział w wojnie, a jazgotać umiem, jak nikt. Uważam, że środowisko powinno się zjednoczyć, a ogólnie sport szczeciński zareagować, bo nie może być tak, że budżetem obywatelskim manipuluje ktokolwiek, a jedyna dyscyplina, na którą forsa z niego może iść to piłka nożna. Do tej pory nie miałam nic przeciwko kopaczom, przeciwnie, ponad dwadzieścia lat byłam wierną oglądaczką MŚ i ME, ale od kilku tygodni lobby piłkarskie wzbudza we mnie żywiołową niechęć do tej dyscypliny.
W rozmowie Tomasz powiedział jedną bardzo istotną rzecz. Otóż kiedy dowiedział się o problemach związanych z projektem, zadeklarował rezygnację z kontrowersyjnych linii. Dokładnie napisał do urzędu, że jeśli obecność w projekcie punktu pt. żółte linie spowoduje jego odrzucenie, to on rezygnuje z tego punktu. O tej korespondencji słowa nie było w czasie spotkania. Poprosiłam Tomka, żeby przesłał mi te maile. Nie mam powodów, żeby mu nie wierzyć, ale od kiedy prowadzę monitoring, lubię mieć wszystkie dokumenty w ręku. Jeśli to wszystko się potwierdzi, będziemy mieli kolejną aferę, bo takie postępowanie urzędników wyraźnie wskazuje na złą wolę i zwyczajną cenzurę projektów. Co jest absolutnie niedozwolone i wypacza i tak już kulawą ideę budżetu obywatelskiego. Obawiam się, że po tych wszystkich przekrętach ludzie zniechęcą się do budżetu, a po pieniądze będą startować tylko „swoi”, którym wiadomo, że urząd wniosków nie utrąci. Ustaliliśmy w ramach zasad, że jeśli projektodawca godzi się na jego modyfikację tak, by mógł być realizowany, projekt musi być dopuszczony. Jedynym powodem, dla którego ten projekt nie może być realizowany to niechęć dyrektora MOSiR i jego ekipy.
Ogólnie umówiłam się, że Tomek wyjaśnia to od swojej strony, ja od swojej i będziemy się na bieżąco informować. Oczywiście - o planowanym terminie kolejnego posiedzenia zespołu do spraw SBO2016 napiszę i tu i do Tomka. Liczę, że wielbiciele dyscypliny wystosują odpowiednią delegację. Będzie to prawdopodobnie po 25 października, bo większość członków zespołu uważa, że zostanie ten fakt wykorzystany w przedwyborczych gierkach. Za nic mają argument, że pomiędzy wyborami trudno na polityków liczyć. Pana Duklanowskiego moja konkluzja wyraźnie oburzyła.
Nic to. Sprawa w toku.