środa, 28 października 2015

49. Nie kłamstwo, ale niewiedza i nieprzygotowanie - Szczecińskiego Budżetu Obywatelskiego na rok 2016 ciąg dalszy...

Na 27 października, na godzinę 16.30 zostało zwołane spotkanie zespołu ds. SBO2016, na którym miała zostać wyjaśniona sprawa boiska przy ul. Witkiewicza. Stając na uszach - zdążyłam dotrzeć. Patrzyłam ze zdziwieniem na prawie pustą salę. Okazało się, że termin wybrano dość niefortunny - w tym samym dniu odbywała się sesja rady miasta, na której miały zostać poddane pod głosowanie różne kontrowersyjne projekty, między innymi ten dotyczący pomnika Lecha Kaczyńskiego. Żaden radny w takim momencie sesji nie odpuści, a przecież czterech członków zespołu to miejscy radni... Punktualnie przybyli między innymi dyrektor MOSiR-u i dyrektor Wydziału Sportu. Pomyślałam, że przynajmniej będzie można porozmawiać z "drugą stroną". Nie wszyscy byli zadowoleni ze zwołania spotkania, mój sąsiad utyskiwał, że nie bardzo wiadomo, po co, bo przecież mleko się rozlało... Projektodawca zadzwonił do mnie z informacją, że spóźni się chwilę. Przekazałam wiadomość zgromadzonym i o 16:35 spotkanie rozpoczęło się.
Przewodniczący przypomniał, w jakim celu zwołano spotkanie, potwierdziłam, że na mój wniosek i po udzieleniu mi głosu w skrócie przypomniałam, o co mi chodziło. Dwie sprawy - niezgodna z prawdą opinia dyrektora MOSiRu, a także nieuwzględnienie wniosku pomysłodawcy projektu, by wykreślić z niego kontrowersyjne linie i pozostawić resztę. Otrzymane od Tomasza maile potwierdziły, że 13 września wysłał na adres dyrektora Pawła Szczyrskiego taką właśnie informację. Przypomniałam, że na tym spotkaniu, na którym burzliwie dyskutowaliśmy sprawę modernizacji boiska, kilku członków zespołu wykazało się wielką niechęcią do futbolu amerykańskiego, co skutkowało merytoryczną oceną projektu, do której jako zespół  nie mieliśmy prawa. O tym, czy dany projekt jest istotny, ważny, potrzebny, w budżecie obywatelskim decydują wyłącznie obywatele. Podkreśliłam, że niechęć do dyscypliny oraz błędne informacje sprawiły, że projekt nie został dopuszczony do głosowania mieszkańców.
Głos zabrał pan Mirosław, który przypomniał, że on pierwszy zwrócił uwagę na to, że dyrektor MOSiRu nie mówi prawdy, powołał się przy tym na swoją wieloletnią działalność w PZPN.
Dyrektor MOSiR był oburzony, że zarzucam mu kłamstwo i wyjaśnił, że na tamto spotkanie został zaproszony w ostatniej chwili i nie wiedział, czego będzie dotyczyło. Nie miał czasu się przygotować, a opinię swoją wygłosił na podstawie posiadanej wiedzy, która dotyczyła boisk trawiastych. Nie wiedział, że na boiskach ze sztuczną nawierzchnią obowiązują inne zasady. Do tego absolutnie nie potwierdzał swojej opinii na kolejnym spotkaniu, bo go zwyczajnie na nim nie było i więcej się w tym temacie nie wypowiadał. Stanowczo twierdził, że nie przy nim zgłaszałam wniosek o potwierdzenie informacji o stosunku PZPN do linii w innym kolorze. Zarzucił mi, że napisałam nieprawdę, bo nie twierdził, że przez te linie na Witkiewicza Pogoń zostanie wywalona z ekstraklasy, tylko że to ma być boisko pomocnicze Pogoni, że o dopuszczeniu boiska do gry decyduje sędzia i któryś może zakwestionować, że może to sprawić problemy i jeszcze dużo takich wiadomości, z których wynika, że będziemy mieli problemy. Spotkanie było nagrywane, gdzieś pewnie udostępnią całość, można będzie wysłuchać całego wywodu. W każdym razie chodziło o to, że uprościłam wywód i spłaszczyłam, wypaczając jego sens. Nie powtarzam zatem drugi raz, żeby nie powielić błędu. Do tego pan dyrektor przedstawił wizualizację takiego boiska, na którym nałożone na siebie są linie do piłki nożnej i do futbolu amerykańskiego, aby pokazać, jak nieczytelne robi się oznakowanie. Zabrał głos także dyrektor Wydziału Sportu, który obszernie wyjaśnił niezręczną ocenę projektu wykonaną przez jego wydział. Opowiedział też o tym, że boisko to było budowane z myślą o piłce nożnej, dla piłki nożnej, z projektów finansowanych przez źródła zewnętrzne, w których wyraźnie zaznaczone było, że są dla piłki nożnej. Że boisko do futbolu amerykańskiego jest dłuższe niż to do nożnej, w związku z tym to przy ul. Witkiewicza tak naprawdę nie spełnia wymogów futbolu amerykańskiego. Że problem jest też w tym, że to boisko jest nie tylko boiskiem treningowym, ale także rozgrywkowym i powtórzył, że o tym, czy oznakowanie jest czytelne każdorazowo decyduje subiektywnie sędzia. Zawisło w powietrzu pytanie, co będzie, jeśli któryś sędzia stwierdzi, że dwa rodzaje linii wprowadzają galimatias. Padł argument, że mają wejść przepisy, o których rozmawialiśmy w kontekście boiska przy Witkiewicza jako boiska pomocniczego Pogoni i takie linie mogą sprawić problem (do wysłuchania w nagraniu, żebym znów nie pokręciła). Nie pamiętam, czy to z ust przewodniczącego zespołu, Łukasza Listwonia, czy też z ust prezydenta Przepiery padło zdanie, że ocena formalna wniosku była uproszczona i niedokładna, co spowodowało wątpliwości i wywołało takie perturbacje. Dyrektor Wydziału Sportu wyraził swoje ubolewanie z tego powodu, ale obaj panowie, zarówno dyrektor MOSiR jak i Wydziału Sportu stanowczo sprzeciwili się sugestii, że świadomie i z premedytacją wprowadzili kogokolwiek w błąd. Dyrektor Wydziału Sportu dodał, że jest entuzjastą sportu w mieście i popiera wszystkie inicjatywy zmierzające do usportowienia (czy jakoś tak, bo nie koniecznie tymi słowami :) ).
Ponownie dorwałam się do głosu i przypomniałam, że na tym za małym dla FA, ale idealnym do kopanej boisku dwie drużyny FA nie tylko trenują, ale i grają ligowe mecze od co najmniej trzech lat. Przypomniałam, że przepisy o pomocniczym boisku dla Pogoni jeszcze nie weszły w życie, więc jako takie nie mogą nas obowiązywać. Podobną sytuację mieliśmy w czasie dyskusji nad projektem strzelnicy w Kijewie, który był niezgodny z przygotowywanym, ale jeszcze nie uzgodnionym planem zagospodarowania przestrzennego. I uznaliśmy, że skoro nie obowiązuje w chwili obecnej, to nie mamy podstaw, by go uwzględniać. Przekazałam dyrektorowi MOSiR, że nie dotarła do mnie informacja, że go nie było na drugim spotkaniu, że moje wnioski o kłamstwach oparłam na niżej wymienionych faktach:
- poprosiłam o sprawdzenie informacji, że PZPN nie zezwala na jakiekolwiek oznakowanie boiska inne, niż do piłki nożnej, aby zespół mógł głosować w pełni świadomie
- na kolejnym spotkaniu wniosek został odrzucony.
Na tej podstawie uznałam, że ktoś potwierdził (domniemałam, że dyrektor MOSiR) regulacje PZPN wykluczające projekt. Przepraszam niniejszym dyrektora MOSiR. Nie kłamał. Po prostu nie wiedział. Założył, że obowiązują takie same regulacje na boiskach ze sztuczną nawierzchnią, jak na tych z trawiastą. Nikogo z członków zespołu sprawa nie obeszła, bo kilka osób było przeciwnych jakiemukolwiek wsparciu dla futbolu amerykańskiego, kilka, które nie znają się ani na jednej, ani na drugiej dyscyplinie przyjęło do wiadomości opinie dyrektora MOSiR wygłaszane z wielką pewnością siebie, a ja byłam niestety w pracy i to za granicą.
W trakcie dyskusji do sali dotarł wnioskodawca, potwierdzając przekazane przeze mnie informacje, a także zwracając uwagę na dwie rzeczy.  Po pierwsze, że w poprzednim roku zgłosił identyczny projekt, który nie wywołał najmniejszej dyskusji i został poddany pod głosowanie mieszkańców, więc nie rozumie, dlaczego w tym roku okazał się tak kontrowersyjny, a po drugie - zespół nie ma prawa oceniać sensowności projektu,  bo do tego upoważnieni są mieszkańcy w czasie głosowania. Mogą jedynie oceniać go pod względem formalnym, a tu wniosek był bez zarzutu. Odniósł się także do złożonej mu w trakcie procedury oceny wniosku propozycji wybrania innej lokalizacji i złożenia wniosku na przystosowanie innego boiska do potrzeb futbolu amerykańskiego. Powiedział, że nie widzi sensu wydawania ogromnych sum na nowe boisko, kiedy za niewielkie kwoty można dostosować to, co już jest używane. Wprawdzie mamy dwie drużyny futbolu w Szczecinie, ale nie ćwiczą całymi dniami, takie boisko nie byłoby w pełni wykorzystane (to ostatnie zdanie jest moje, nie Tomasza).
Ponieważ padła propozycja, żeby zmierzać do brzegu, prezydent Przepiera, przepraszając gorąco wnioskodawcę za zaistniałą sytuację, zaproponował, by Tomasz skontaktował się z dyrektorem Wydziału Sportu i dyrektorem MOSiR i by wspólnie ustalili, w jaki sposób można spróbować zniwelować straty spowodowane niedopuszczeniem wniosku pod głosowanie. Czyli czy da się w ramach dostępnych w obu miejscach środków wprowadzić jakieś usprawnienia w obiekcie przy ul. Witkiewicza, zaproponowane w projekcie. Padło pytanie, czy wnioskodawca będzie usatysfakcjonowany takim rozwiązaniem. Tomasz stwierdził, że tak. Padło również pytanie, czy główna awanturnica, czyli ja, też uważa, że sprawa została wyjaśniona. Również stwierdziłam, że tak.
Zanim napiszę, jakie jeszcze tematy poruszono na spotkaniu, podzielę się teraz moimi przemyśleniami, odnośnie wyżej opisanego przebiegu spotkania i padających na nim argumentów. Bo to u góry to są właściwie fakty.
Oczywiście - jest ogromna różnica między kłamstwem, a wygłoszeniem nieprawdziwej opinii. To pierwsze zakłada premedytację, to drugie wynika z wprowadzenia w życie zasady "nie wiem, ale powiem". Gdyby dyrektor MOSiR na pamiętnym spotkaniu powiedział, że swoją opinię opiera na regulacjach z boisk trawiastych, ale nie może z całą stanowczością stwierdzić, że takie same są na tych ze sztuczną nawierzchnią, dałby szansę zespołowi na znalezienie prawdziwej odpowiedzi na zadane pytanie. Naturalną reakcją w takim przypadku jest prośba o potwierdzenie. Nie możemy się opierać na przypuszczeniach! Wygłaszane i kilkukrotnie potwierdzane zdanie, że PZPN nie dopuszcza innego oznakowania wprowadziło w błąd członków zespołu. Uznali oni, podobnie zresztą, jak i ja, że przecież osoba zarządzająca obiektem zna się na tym, co twierdzi. Zwłaszcza z taką pewnością siebie! Do tego - choć dyrektor przecież wiedział, że nie sprawdzał tych informacji PRZED spotkaniem, nie odczuł żadnej potrzeby sprawdzenia wygłaszanych przez siebie tez PO spotkaniu. Uznał, że nie jest to istotne, czy miał rację, czy też wprowadził ludzi w błąd. Dla mnie to szokująca sytuacja. Lekceważenie. Jakiś budżet, jakiś zespół, mało ważne...
Następna kwestia - wizualizacja linii na boisku. Przedstawione na wizualizacji linie z daleka wydawały się w identycznym kolorze. Żółty, użyty do oznakowania boiska futbolu amerykańskiego nieznacznie różnił się od białego. Dzięki pomocy Pasjonatów futbolu amerykańskiego (dziękuję bardzo!) dostałam kilkanaście zdjęć, na których widać, jak oznaczane są boiska wielofunkcyjne (bo na niektórych można zobaczyć oznaczenia do piłki nożnej, piłki ręcznej, koszykówki i tenisa jednocześnie!).



To jest boisko w Belgii.











 To - znalezione na stronie czeskiej.












Tu mamy polskie.










 A tu takie już z liniami i do futbolu amerykańskiego i do piłki nożnej












Albo takie, też dla tych dwóch dyscyplin

Na FB, na profilu Pasjonatów Futbolu Amerykańskiego dostałam lawinę zdjęć z całego świata, a Rafał Piszczek dał także fotkę używanego przez dwie dyscypliny stadionu w Radomiu. Otrzymałam informację od Piotra Wykowskiego, że w Wyszkowie powstanie w przyszłym roku właśnie takie "dwukolorowe" boisko. Jak widzicie, nie jest to zwariowane widzimisię oszołoma, tylko zwyczajna sprawa. Wiem, że w Niemczech są takie wielofunkcyjne boiska i grają na nich zespoły ligowe obu dyscyplin. I dają radę. W trakcie wyjaśnień dyrektora Wydziału Sportu zastanawiałam się, czy nasi piłkarze nożni rzeczywiście będą mieli takie problemy z rozróżnianiem kolorów? Nie wiedzą, w którym miejscu boiska spodziewać się linii środkowej, a w którym jest pole karne? Słyszałam, że niektórzy nie grzeszą inteligencją, ale żeby aż tak? I sędziowie też sobie nie poradzą?

Późno się robi i padam na dziób, więc podejmę próbę zakończenia tego tekstu. Dlaczego uroiłam sobie, że ktoś z premedytacją chce wykluczyć projekt?
1. Dyrektor MOSiR podał na spotkaniu informację.
2. Złożyłam wniosek o weryfikację informacji, który został przeoczony/zignorowany.
3. W zespole były osoby przeciwne wnioskowi z powodów innych, niż formalne.
4. Ocena Wydziału Sportu opierała się na argumentach innych, niż formalne.
5. Projektodawca nie otrzymał odpowiedzi na swoją propozycję rezygnacji z kontrowersyjnych linii.
6. Informacja o tym, że projektodawca rezygnuje z linii nie dotarła do zespołu.
7. Wniosek nie został dopuszczony do głosowania przez mieszkańców.
8. W poprzednim roku nie budził żadnych kontrowersji.
Uznałam, że takie nagromadzenie pomyłek, błędów i przypadków zagapienia się przy jednym projekcie jest szalenie dziwne. Może nie miałam racji, może to rzeczywiście jakaś lawina błędów zgodna z prawem Murphy'ego,  ale uważam, że miałam silne podstawy, żeby takie wnioski wyciągnąć.
Akceptuję wyjaśnienia dotyczące zaistniałej sytuacji. Jednak (moim zdaniem) nie można usprawiedliwić tego, co się stało. Zawiódł sztab urzędników - na całej linii- od opiniowania, aż po kontakt z wnioskodawcą, zawiódł zespół, który nie dopilnował realizacji wniosku o uzupełnienie informacji. Jest to niewątpliwie nauczka na przyszłość i są to kolejne uwagi ewaluacyjne do budżetu obywatelskiego. Cieszy, że urząd miasta pochyla się nad niewłaściwie potraktowanym projektem i jego pomysłodawcą.

Nie sztuką jest działać, gdy wszystko idzie dobrze. Sztuką jest przyznać się do błędu i podjąć próbę jego naprawienia. Czy uda się to w Szczecinie? Uważam, że pierwszy krok - otwarte omówienie problemu - mamy za sobą. Wyciągnęłam z tego zdarzenia wnioski, które zgłoszę jako uwagi w procesie oceny Szczecińskiego Budżetu Obywatelskiego 2016. I zrobię wszystko, co w mojej mocy, by zostały uwzględnione w kolejnej edycji budżetu, tej na rok 2017.
Jawność i przejrzystość to klucz do wszystkiego. Błędy i pomyłki są dopuszczalne, w końcu nie myli się tylko ten, kto nic nie robi. Ale o błędach i pomyłkach mówi się otwarcie. Jeśli sprawę zamiata się pod dywan - smród szybko ogarnie cały dom. Nie chcę, by mieszkańcy zrazili się do inicjatywy SBO. Jest na pewno niedoskonała, w porównaniu z budżetem partycypacyjnym, jaki jest w Porto Alegre, ale mam nadzieję, że pewnego pięknego dnia i u nas będzie tak, jak tam.
Czego Wam i sobie życzę.

W następnych wpisach  - o pozostałych dwóch punktach omawianych na spotkaniu zespołu SBO2016, a także o tym, co jak się ma mój monitoring spółek komunalnych.

Dziękuję tym, którzy dotarli do tego miejsca i mówię: dobranoc! :)

niedziela, 11 października 2015

48. Skandalu z boiskiem ciąg dalszy



W sobotę skontaktował się ze mną pomysłodawca projektu modernizacji boiska przy ul. Witkiewicza – ofiara kłamstw dyrektora MOSiR. Rozmawialiśmy blisko godzinę o tym, co dalej, ale także o tym, co było. Na początek powinnam chyba sprostować nieporozumienie. Inicjatywa modernizacji boiska nie pochodzi z okolic Husarii, ale Cougars Szczecin. Piszę to, żeby ktoś mi nie zarzucił, że wprowadzam w błąd okolicę, przypisując jednemu z zespołów zasługo drugiego. Z drugiej strony – nie wiem, czy nie wystawiam Cougarsów na strzał – popierałam ich inicjatywę w zeszłym roku, namawiałam do złożenia projektu w tym roku i będę popierała także w każdym kolejnym, aż do zrealizowania. Jeśli ktokolwiek się czepi, bo złożyli wniosek do budżetu, osobiście wezmę udział w wojnie, a jazgotać umiem, jak nikt. Uważam, że środowisko powinno się zjednoczyć, a ogólnie sport szczeciński zareagować, bo nie może być tak, że budżetem obywatelskim manipuluje ktokolwiek, a jedyna dyscyplina, na którą forsa z niego może iść to piłka nożna. Do tej pory nie miałam nic przeciwko kopaczom, przeciwnie, ponad dwadzieścia lat byłam wierną oglądaczką MŚ i ME, ale od kilku tygodni lobby piłkarskie wzbudza we mnie żywiołową niechęć do tej dyscypliny.
W rozmowie Tomasz powiedział jedną bardzo istotną rzecz. Otóż kiedy dowiedział się o problemach związanych z projektem, zadeklarował rezygnację z kontrowersyjnych linii. Dokładnie napisał do urzędu, że jeśli obecność w projekcie punktu pt. żółte linie spowoduje jego odrzucenie, to on rezygnuje z tego punktu. O tej korespondencji słowa nie było w czasie spotkania. Poprosiłam Tomka, żeby przesłał mi te maile. Nie mam powodów, żeby mu nie wierzyć, ale od kiedy prowadzę monitoring, lubię mieć wszystkie dokumenty w ręku. Jeśli to wszystko się potwierdzi, będziemy mieli kolejną aferę, bo takie postępowanie urzędników wyraźnie wskazuje na złą wolę i zwyczajną cenzurę projektów. Co jest absolutnie niedozwolone i wypacza i tak już kulawą ideę budżetu obywatelskiego. Obawiam się, że po tych wszystkich przekrętach ludzie zniechęcą się do budżetu, a po pieniądze będą startować tylko „swoi”, którym wiadomo, że urząd wniosków nie utrąci. Ustaliliśmy w ramach zasad, że jeśli projektodawca godzi się na jego modyfikację tak, by mógł być realizowany, projekt musi być dopuszczony. Jedynym powodem, dla którego ten projekt nie może być realizowany to niechęć dyrektora MOSiR i jego ekipy.
Ogólnie umówiłam się, że Tomek wyjaśnia to od swojej strony, ja od swojej i będziemy się na bieżąco informować. Oczywiście - o planowanym terminie kolejnego posiedzenia zespołu do spraw SBO2016 napiszę i tu i do Tomka. Liczę, że wielbiciele dyscypliny wystosują odpowiednią delegację. Będzie to prawdopodobnie po 25 października, bo większość członków zespołu uważa, że zostanie ten fakt wykorzystany w przedwyborczych gierkach. Za nic mają argument, że pomiędzy wyborami trudno na polityków liczyć. Pana Duklanowskiego moja konkluzja wyraźnie oburzyła.
Nic to. Sprawa w toku.

piątek, 9 października 2015

47. Odpowiedzi z BNW oraz wyroki sądowe.

Dużo się dzieje w wielu sprawach. Ruszyło głosowanie w sprawie Szczecińskiego Budżetu Obywatelskiego, dostałam uzasadnienie obu wyroków od Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego (w okolicach weekendu mam nadzieję przetworzyć je na taki plik, żeby się je dało tu wkleić), a także sypnęło mi do skrzynki korespondencją w sprawie drugiego monitoringu.
01.10.2015 roku wysłałam do obu spółek drogą mailową takie krótkie wyjaśnienie, kto jestem i co będę robiła.



Dzień dobry!



Zakończyłam w lipcu monitoring Zakładu Wodociągów i Kanalizacji sp. z o.o. w ramach projektu Monitoring Spółek Komunalnych stowarzyszenia Sieć Obywatelska Watchdog Polska (na stronie http://spolki.siecobywatelska.pl/?page_id=125 można zapoznać się z wynikami mojej pracy). Obecnie podjęłam się kolejnego zadania – będę monitorowała Państwa firmę. Celem mojej pracy jest weryfikacja jawności i przejrzystości nadzoru właścicielskiego nad miejskimi spółkami. Począwszy od października bieżącego roku będę kontaktowała się z Państwem oraz z Biurem Nadzoru Właścicielskiego w celu pozyskania niezbędnych informacji.



Z wyrazami szacunku



Dorota Markiewicz


Odpowiedź od pani dyrektor Agnieszki Weychan-Rączki otrzymałam jeszcze tego samego dnia:



Witam,



Dziękuję za informację.



Z poważaniem,

Agnieszka Weychan-Rączka

Dyrektor
Szczeciński Fundusz Pożyczkowy  

Z Funduszu Wspierania Rozwoju Gospodarczego Miasta Szczecina na powitalnego maila odpowiedzi nie było, ale za to dostałam odpowiedź wstępną na pierwszy wniosek o informację publiczną, które to wnioski wysłałam 02.10.2015


Dzień dobry,



chciałbym Panią poinformować , że otrzymaliśmy pytania dotyczące spółki Fundusz Wspierania Rozwoju Gospodarczego Miasta Szczecina sp. z o.o.

Odpowiedzi zostaną przygotowane i przesłane dla Państwa przez Panią Karolinę Biegańską pracownika FWRGMSZ.

z poważaniem

Marek Kubik
Prezes Zarządu
Fundusz Wspierania Rozwoju Gospodarczego Miasta Szczecina Sp. z o.o.

Dostałam też odpowiedzi z Biura Nadzoru Właścicielskiego. Na pierwszy wniosek, dotyczący skanów dokumentów powołujących rady nadzorcze obu spółek odpowiedź przyszła wczoraj, 7.10.2015, czyli dzień przed terminem, ale na drugi, dotyczący uchwał rady miasta powołujących obie spółki przyszedł błyskawicznie. Zapytanie wyszło ode mnie w piątek, a już w poniedziałek miałam maila w skrzynce. Problem z tym mailem jest taki, że zawierał odpowiedź w załączniku w formacie PDF. I tam były linki do stron BIP z uchwałami. Tyle, że musiałam je przepisać, bo nie dało się zrobić tego starą metodą kopiuj-wklej. Takie działanie jest upierdliwe. Ogólnie muszę powiedzieć, że jako wniosek z monitoringu chyba wymienię teraz zrobienie czytelnego archiwum dla uchwał rady miasta.
Skany dokumentów powołujących rady nadzorcze obu spółek dotarły do mnie 07.10.2015. Zawierają komplet dokumentów. Wynika z nich, że we wrześniu dokonano zmian na stanowisku członków rady nadzorczej Funduszu Wspierania Rozwoju Gospodarczego Miasta Szczecina sp. z o.o. To ten mój sukces monitoringowy pierwszy :) Ponieważ dalej interesuje mnie, co z okresem, kiedy jedna ze spółek de facto działała bez rady nadzorczej, bo ta, która była, z powodu sławetnego dubletu nie była ważna, wysłałam zapytanie o dokumenty poprzedniej rady FWRGMS. Czekam na odpowiedź.

 
Po rozmowie z watchdogami doszliśmy do wniosku, że zaskarżamy oba wyroki. Wkrótce opublikuję je tutaj i napiszę, co nam podpadło. 


I przy okazji - ruszyła druga edycja Monitoringu Spółek Komunalnych. Kolejni obywatele sprawdzają przejrzystość i jawność lokalnych działań. Polecam stronę spolki.siecobywatelska.pl Możecie tam sprawdzić, gdzie jeszcze patrzymy władzy na ręce. 

Pozdrawiam!

DorotaM