czwartek, 31 marca 2016

70. O tym jak ugryzłam w tyłek Jolantę Balicką


Wczoraj, kiedy pędziłam do domu, żeby po pracy zdążyć na naszą debatę o budżecie obywatelskim, otrzymałam wiadomość, że szczecińska radna, Jolanta Balicka, pisze o nas na swoim facebookowym profilu. Tak na marginesie - Jolantę Balicką miałam okazję poznać przy okazji prac pierwszego zespołu ds. Szczecińskiego Budżetu Obywatelskiego, w którym zasiadali wylosowani mieszkańcy (byłam tym wylosowanym mieszkańcem). 
Co też napisała pani radna? Zacytuję:
Ile zarabiają "społecznicy" w organizacjach typu WATCHDOG? Zapewnia się, że pracują społecznie, dbają o nasze interesy i przejrzystość. Okazuje się, że np. Szymon Osowski za pracę strażnika zarabia 7 tys. miesięcznie a przychody jego organizacji za 2014 r. to ponad 1 mln zł (pomimo "transparentności" za 2015 rok brak danych). Na BIP są także ciekawe informacje o innych osobach oraz bardzo WAŻNY zapis, że strażnicy WATCHDOG z powodów etycznych nie powinni startować w wyborach. Jak to się więc ma do osoby Doroty Markiewicz, która (bez sukcesu) startowała w wyborach samorządowych do Rady Miasta Szczecina? a teraz "bada" obecnych radnych? Polecam BIP WATCHDOG (zrobiłam także wydruki)
Na te potworne zarzuty odpowiedziała już Katarzyna Batko-Tołuć, podesłała Jolancie Balickiej sporo linków do watchdogowego BIP-u, by nie musiała w zgrozie i niepewności czekać do czerwca, kiedy to walne zgromadzenie członków zatwierdzi sprawozdanie finansowe (bo wtedy będzie je można umieścić, jak poprzednie, w BIP-ie). Bardzo się cieszę, że Jolanta Balicka wspiera jawność i przejrzystość i korzysta z możliwości pozyskiwania informacji z BIP-ów. Mam nadzieję znaleźć w niej sojusznika w prowadzonych przeze mnie akcjach. Mnie także zależy, żeby wszystkie informacje każdy mógł znaleźć w BIP-ach. I by były one przejrzyste i zrozumiałe. 
Cieszę się, że szczecińska radna zachęca do odwiedzin na watchdogowej stronie. Mam nadzieję, że podobnie jak w przypadku zachęt posła Pawłowicz przyniesie to konkretny efekt - ludzie zainteresują się jawnością i przejrzystością, zobaczą, jak ważne jest, by mieć nieskrępowany i prosty dostęp do każdej informacji i zaangażują się w patrzenie władzy na ręce. Bardzo dziękuję za tę promocję!

Odpowiadając jednocześnie na pytanie dotyczące mojego skandalicznego zachowania, jakim było startowanie w wyborach do rady miasta w 2014 informuję uprzejmie, że startowałam także w wyborach do sejmu w 2011 roku i do europarlamentu w 2014. Do sejmu z listy Ruchu Palikota, do europarlamentu jako niezrzeszona kandydatka z list Europy+. Moja aktywność w okresie 2010-2014 pokazała mi dobitnie, że polityka to gra dla ludzi z układu, dla twarzy, które są znajome, choć czasem nie wiadomo skąd. Uznałam, że to nie miejsce dla mnie i postanowiłam skupić się na tym, co dzieje się lokalnie, choć dalej uważam, że potrzebujemy ideowych, uczciwych ludzi w polityce, bo to polityka ustala prawa, według których żyjemy na co dzień. Dlatego w wyborach do samorządu tworzyłam komitet wyborczy mieszkańców Wygrajmy Szczecin, który skupiał ludzi od prawa do lewa, za to silnie skoncentrowanych na mieście. To właśnie nas połączyło. :) Nasz komitet nie uzyskał wystarczającego poparcia, ale ilość zebranych głosów uważam za bardzo dużą jak na ludzi bez wsparcia zewnętrznego i funduszy. Nie wstydzę się tego i nie sądzę, żebym kiedykolwiek zmieniła zdanie. Wracając do "zarzutów" radnej - do Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska zostałam przyjęta w październiku 2015 roku (jak sprawdziłam w papierach), a nie w listopadzie, jak napisałam na fb Jolanty Balickiej, ale mam nadzieję, że wybaczycie mi tę sklerozę. :)  I przysięgam, Jolanto, że od tej pory nie startowałam w żadnych wyborach! Żadnych! Nawet nie zgłosiłam się do losowania nowego zespołu ds. Szczecińskiego Budżetu Obywatelskiego. :D I zapomniałabym - moje działania w ramach monitoringu spółek komunalnych i wszystkiego, co robi Jawny Szczecin są w całości społeczne - nikt mi za to nie płaci. Zupełnie nikt. :D

Ubolewam jednocześnie, że my, watchdogi, płacimy Szymonowi Osowskiemu tak mało! Jest to ekspert, do tego jeden z najbardziej wpływowych prawników w Polsce. Musimy pomyśleć o  podwyżce, bo za chwilę podkupi nam go jakiś koncern. Przypominam, że pracuje 24 ha na de i zawsze, kiedy go potrzebuję jest do dyspozycji. A nie tylko ja mu głowę zawracam. To stanowczo za mało, choć zdaję sobie sprawę, że kwota wynika zarówno z możliwości stowarzyszenia, jak i z podejścia Szymona. Jako wzięty prawnik mógłby wyciągnąć pewnie z 14 tysięcy, można więc powiedzieć, że biorąc 7 tysięcy drugie tyle dokłada do biznesu. 

A teraz przechodzimy do meritum (choć moja instruktorka złapałaby się za głowę, że taki wstęp długaśny Wam zapodałam). DLACZEGO Jolanta Balicka tak znienacka zainteresowała się Szymonem Osowskim i Dorotą Markiewicz? Ano dlatego, że skarga na bezczynność szczecińskiego Technoparku znalazła się już w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym. :) To jest to "badanie radnych", które prowadzę (zapewne z zawiści, że sama się nie dostałam). Jolancie Balickiej znudziło się szukanie dokumentów po internecie, więc napisała, co wymyśliła, zapewne na podstawie swojego życiowego doświadczenia. Przypominam (bo może ten kawałek akurat przeczyta), że w ramach monitoringu spółek komunalnych, który prowadzę w Szczecinie od początku 2015 roku, wykryłam niewłaściwe moim zdaniem praktyki zatrudniania radnych w miejskich spółkach. Dlaczego to niewłaściwe pisałam wiele razy - chodzi o uzależnianie finansowe radnych od prezydenta, którego pełniąc funkcję radnych powinni kontrolować. Aby zorientować się w skali niejawności i nieprzejrzystości, wystosowałam do wszystkich (czterech) spółek, w których w czasie mojego monitoringu byli zatrudnieni radni pismo poniższej treści:



Na podstawie art. 2 ust. 1 ustawy o dostępie do informacji publicznej z dnia 6 września 2001 r. (j.t. Dz. U. z 2014 r., poz. 782) zwracam się z prośbą o udostępnienie niżej wyszczególnionych informacji
1. Czy stanowisko, na jakim został zatrudniony (tu imię i nazwisko radnego) było w strukturze zatrudnienia wcześniej, czy zostało stworzone w momencie zatrudniania p. (tu nazwisko radnego)?  
2. Jeśli stanowisko to było utworzone wcześniej, kto je zajmował (proszę o podanie imienia i nazwiska) i na jakiej podstawie (artykuł kodeksu pracy) umowa z nim zawarta została rozwiązana?
3. Jeśli zostało utworzone w momencie zatrudnienia (nazwisko radnego), ile osób, poza nim, kandydowało na to stanowisko i co zadecydowało o wyborze właśnie tego pracownika. 

Trzy spółki odpowiedziały normalnie i bez problemu, w jednej odpowiedź podpisała nawet radca prawna, tylko pracodawca Jolanty Balickiej odmówił odpowiedzi  (tutaj szczegóły).
Stwierdził, że to tajemnica przedsiębiorstwa. :D W sumie mógł napisać, że to prywatne sprawy radnej Balickiej. Ponieważ nie zgadzam się ze zdaniem prezesa, złożyłam skargę na jego bezczynność (nie odpowiedział na postawione przeze mnie pytania). I we wtorek odebrałam pismo z sądu z informacją, że należy wnieść stosowną opłatę - 100 zł, by skarga mogła zostać rozpatrzona. Przypuszczam, że również prezes Technoparku otrzymał te dokumenty i podzielił się tą radosną wiadomością ze swoją pracownicą. Stąd jej gwałtowna reakcja, na motywach "urąbała misia pszczoła".
Ponieważ nie wiem, czy w związku z moim karygodnym postępowaniem dalej jestem na TY z Jolantą Balicką, napiszę: Pani Jolanto! Jeśli apeluje Pani o jawność  - ZANIM rzuci Pani oskarżenia, należy dokładnie sprawdzić, czy ma Pani rację (tego nauczyły mnie watchdogi na swoich szkoleniach). Bo zamiast apetycznej afery wychodzi zgniła purchawa, a człowiek traci wiarygodność.

p.s. Zapomniałam się odnieść do tych milionów, które mają watchdogi - proszę przeanalizować SKĄD mają i NA CO wydają. Wtedy oczy zrobią się mniejsze i nie będą wystawać zza grzywki. :) 

Pozdrawiam!
DorotaM

Wkrótce relacja i nagrania z dzisiejszej debaty dotyczącej Szczecińskiego Budżetu Obywatelskiego. 

poniedziałek, 21 marca 2016

69. Wielki Zjazd Watchdogów 05-06.03.2016



Niekrótka relacja z wielkiej imprezy strażniczej. 

Profesjonalne zdjęcie
Jako uczestniczka projektu Monitoring Spółek Komunalnych zostałam zaproszona na imprezę podsumowującą duży projekt systemowy, przygotowany przez Sieć Obywatelską Watchdog Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Helsińską Fundację Praw Człowieka, Fundację Court Watch Polska, Homo Faber i Obywateli dla Demokracji, wspierający i propagujący działania strażnicze. Przyjechało około stu osób z całej Polski. Udział wzięły duże organizacje o zasięgu ogólnopolskim (na przykład Rodzić po ludzku), średnie i małe, a także początkujący indywidualiści, jak ja. Zadziwiło mnie, jak wiele organizacji prowadzi działania strażnicze. Często nikt ich z taką aktywnością nie kojarzy – ewentualnie JA nie kojarzyłam. :)
 Imponujący projekt i równie fascynujące podsumowanie. Zamiast godzinnych wykładów i prezentacji, organizatorzy przygotowali grę. Ale może od początku.

Zjazd oficjalnie rozpoczynał się 5 marca 2016 o godzinie 10.30. Przed tym momentem należało się „zalogować do systemu”, czyli zarejestrować - podpisać listę obecności i otrzymany identyfikator dziwnej treści. Mój przynajmniej był dziwnej treści. Na innych były zrozumiałe dla mnie wyrazy – konstytucja, kontrola, jawność i takie tam, na moim widniało „litygacja”. Ponieważ nie wiedziałam, czy to mnie obraża, czy premiuje, zapytałam mądrzejszych. Wyjaśnili mi, ale naukowo Wam nie powtórzę, więc wkleję znalezioną w internecie definicję:
Litygacja strategiczna to szczególnego rodzaju działania prawne w interesie publicznym, sprawy związane z zamiarem uzyskania jak największego rozgłosu, wpływu na rozstrzygnięcie ważnej kwestii społecznej. Oznacza wszczynanie lub przystępowanie do toczącego się postępowania, zwykle przed sądem, w celu kształtowania systemu prawnego poprzez precedensowy charakter rozstrzygnięcia sądu w takim postępowaniu, zmianę prawa lub istotną zmianę praktyki stosowania prawa. Przy tego typu litygacji chodzi też o wpływ na decyzje polityczne. Ponadto litygowanie ma na celu likwidację błędnych interpretacji przepisów lub ustaleń zawartych w odpowiednich aktach prawa. Jedną z ważniejszych cech litygacji jest to, że rozpatrywany temat musi mieć charakter społeczny i być w gestii zainteresowania większej ilości (grupy) ludzi –w konsekwencji ma prowadzić do  walki z naruszeniami prawa przez likwidację złych procedur przez definitywne rozwiązywanie problemu.

Ok, znaczy nie najgorzej. Okazało się, że identyfikatory dzielą nas na grupy. Przy stoliku z napisem „litygacja” zasiadły same nieznane mi osoby. Zgodnie z wytycznymi, podzieliliśmy się na dwuosobowe zespoły. Był mały konflikt, bo jeden z dwóch panów w naszej grupie (dwóch Krzysztofów nota bene) stwierdził, że on jest indywidualistą, więc jak mu coś nie podpasuje, to nie będzie robił. Większość zatkało na takie słowa, na szczęście Ada nie miała takich problemów. Głośno zaprotestowała przeciwko takiej postawie i odmówiła pracy za lenia, czy też antysystemowca :D Dołączyłyśmy do jej protestu i w rezultacie z niesfornym kolegą musiał działać drugi Krzysztof. Żadna kobieta nie zdecydowała się na współpracę po takiej deklaracji. Dostaliśmy książeczki z zadaniami. Do wykonania było 20 zadań, my mieliśmy cztery dwuosobowe zespoły. Pierwsze zadanie było wykonywane całościowo przez wszystkich, podzieliliśmy zadania tak, że każdemu zespołowi przypadło po pięć zadań i ruszyliśmy po hotelowym budynku, by znaleźć i zaliczyć przydzielone nam punkty. Byłam w parze z Gosią z fundacji Rodzić po ludzku.

W trakcie podziału na zespołu zajrzałam sobie do książeczki i mało z krzesła nie spadłam. Punkt 7 gry był poświęcony Inkubatorowi Kultury Otwartośc. Watchdogi doceniły moją pracę w dzieleniu się doświadczeniem i promowaniu strażnictwa (czyli patrzenia władzy na ręce).  Marzenie z dzieciństwa spełniło się – stałam się bohaterką książki :D Niezbyt grubej, ale przecież nie muszę o tym mówić :D Do dzisiaj nie doszłam do siebie i od czasu do czasu zaglądam do niej, żeby sprawdzić, czy mi się to nie przyśniło :D
Fachowiec mnie ustawia do zdjęcia. Zdjęcie by Dawid Sypniewski

Ganialiśmy po hotelu w Prószkowie, a kolejne punkty gry zapoznawały nas ze zrealizowanymi projektami w ramach tego dużego, systemowego działania. Poznawaliśmy nowe narzędzia, nowych ludzi. Dowiedziałam się nowości o wykorzystaniu excela, jak stworzyć atrakcyjny przekaz na stronach foundrisingowych, nie zdążyłam tylko dopytać Jawnego Lublina jak im się udaje tak pięknie dotrzeć do lokalnej prasy – mają cały segregator wycinków o ich inicjatywach. Ale to do nadrobienia jest – wszak to dopiero początek naszej współpracy.

Kiedy zaliczyłyśmy już wszystkie przydzielone nam zadania, rozdzieliłyśmy się i poszłyśmy na punkty, które nas interesowały. Ponownie spotkałyśmy się przy punkcie nr 5, gdzie Martyna nagrała z nami wywiad, a później w czasie podsumowania, kiedy opowiadałyśmy grupie o naszych przydziałowych zadaniach. Okazało się, że Krzysiek podjął współpracę z kolegą i opowiadali o swoich odkryciach wspólnie.

Można tomiszcze wielkie stworzyć, opisując działania watchdogów w całej Polsce, domyślam się zatem jak trudno było wybrać pojedyncze sukcesy i informacje, by zrobić z tego interesującą grę. O czym dowiedzieliśmy się w sobotę? Po kolei…
Kampania: Nasz Rzecznik – czyli wsparcie ruchów obywatelskich Adama Bodnara w staraniu się o stanowiska Rzecznika Praw Obywatelskich. Nie była to kampania zaplanowana w projekcie, który był na spotkaniu podsumowywany. Jednak ze względu na to, że był to niewątpliwy sukces obywatelski, nie tylko pokazał skuteczność działań NGO, ale też zwiększył prestiż tych organizacji. Dodatkowo pozwolił zyskać w RPO sojusznika. Od początku Adam Bodnar wspierał działalność strażniczą i propagował idee wniosku o informację publiczną jako narzędzia dla obywateli.

Dzięki artykułowi Piotra Kodzisa o lokalnym oddziale położniczym powstał pomysł nowego rodzaju współpracy strażniczej – idea kaskaderów. Chodzi o współpracę organizacji lokalnych, regionalnych i ogólnopolskich zajmujących się tą samą tematyką. Różne doświadczenia, często lepszy dostęp do mediów, szersze wsparcie, a z drugiej strony konkretne zaangażowanie „na dole” gwarantują kompleksowe podejście do problemu i na pewno sprawniejsze jego rozwiązanie. Na pewno zainicjuję kaskaderkę w Klubie Kniejołaza.

W czasie gry mogliśmy też dowiedzieć się, że program pomagał watchdogom budować swoją markę. O tym, że widoczność i prestiż pomagają w działaniu, wiedzą wszyscy. Nie każdy wie, jak angażować zwolenników i zwolenniczki, jak komunikować się z mieszkańcami, jak komunikować się w sieci strażniczej. I tego właśnie można było się nauczyć w czasie trwania projektu.
Jedna ze stacji sobotniej zabawy poświęcona była zjawisku podejrzliwości władz i mieszkańców, skierowanej w stronę lokalnych watchdogów. Po co przyłażą? Co chcą osiągnąć? Co będą z tego mieli? Kto za nimi stoi? Niewątpliwie w wyjaśnianiu wątpliwości bardzo przydatne są lokalne media, które mogą po prostu wypytać aktywistę i przekazać jego słowa lokalesom. Gosia i ja także wzięłyśmy udział w tym zadaniu i udzieliłyśmy wywiadu – po co? dla kogo? co to da?

Aby z ideą strażniczą dotrzeć do PP (przeciętnego Polaka), należy używać języka prostego i krótkiego. Nie dlatego, że ten jest idiotą, ale dlatego, że zwykle nie ma czasu na długie elaboraty (jak ten wpis na przykład :D). Dlatego w ramach projektu postawiono też na eksperymentalne działania. Kampania Rzeczypospolite to seria przedmiotów użytkowych, niby znanych, niby wiadomo, do czego, ale jednak jakichś innych. Pierwszy projekt to dzbanek – jak się okazało w trakcie zabawy- wyłącznie dla praworęcznych. Dzbanek jest nieduży, kulisty, ma prosty, gruby, krótki kijek jako uchwyt i dziwnie skręcony dzióbek. Aby go użyć zgodnie z przeznaczeniem (czyli nalać płynu do szklanki, a nie oblać siebie, nie zgubić pokrywki i inne takie), trzeba się nieco natrudzić. Leworęczni narzekali, że nie są w stanie użyć tego dzbanka – fizycznie się nie nadaje. Drugim produktem jest lustro, na którym naklejona jest dekoracja. Aby przejrzeć się w nim normalnie, trzeba stanąć w odpowiednim miejscu. Gdzie jest to miejsce – musimy sprawdzić. Te przedmioty obrazują strażnictwo – poszukiwanie właściwego nachylenia/miejsca/sposobu działania, by użyć dzbanka/lustra/miejscowego prawa. Opowiadamy o tym, że to nie najłatwiejszy sposób na osiągnięcie sukcesu i może jednak lepiej coś poprawić? Zamienić uchwyt na pałąk, zdjąć jakąś warstwę dekoracji, poprawić regulacje prawne. Bardzo przypadł mi ten pomysł do gustu – używanie niestandardowych przedmiotów jest bardziej irytujące, niż życie pod osłoną wadliwego prawa, bo z tym drugim zwykle nie mamy bezpośredniego, ciągłego kontaktu.

Siódma stacja była o moim blogu. Najwyższa Góra uznała, że jest to dobre narzędzie do propagowania idei strażnictwa, ale też wspierania osób, które chciałyby działać, a nie mają wiedzy i doświadczenia. Rzeczywiście – po to zamieszczam wszystkie pisma i staram się szczegółowo opisywać kto, co, do kogo i dlaczego może wysyłać wnioski o informację publiczną. Zachęcam też do działania, nawet jeśli jedyną przyczyną jest nasza ciekawość. Mamy prawo wiedzieć. I już. Nie musimy się tłumaczyć.

Kolejne działania prowadzone przez organizacje strażnicze i szeroko nagłaśniane w ramach programu to tworzenie jasnych i przejrzystych stron internetowych, na których organizacje przedstawią siebie i swoje działania. I chodzi nie tylko o strony organizacji, ale także o miejsca w sieci, w których znajdziemy informacje o wszystkim, co się dzieje w strażnictwie. By każdy zainteresowany miał dostęp do wiadomości bieżących, ale też do aktów prawnych, wzorów pism. Stworzenie miejsc, w których początkujący będą mogli znaleźć wsparcie, miejsc, w którym znajdziemy chętnych do współpracy, pomocy, podpowiedzi, wsparcia osobowego lub każdego innego, jakie będzie nam potrzebne. Wcześniej była to strona Watchdog.org.pl, obecnie zapraszamy na watchdogportal.pl

Podstawą działalności strażniczej jest znajomość prawa. Nie trzeba kończyć studiów prawniczych, wystarczy zapoznać się z tymi aktami prawnymi, które dotyczą bezpośrednio interesującej nas sprawy. Podstawowe prawo, na którym pracujemy, to prawo do informacji. Jest zapisane w Konstytucji i jest jednym z praw człowieka. To ważne, by o tym wiedzieć. Inaczej reagujemy, kiedy władza odmawia nam odpowiedzi w sytuacji, gdy jesteśmy świadomi, że łamie prawa człowieka.
Działalność watchdogów ma jeden cel – wprowadzenie zmiany. Takiej zmiany, którą uważamy za niezbędną, korzystną dla społeczeństwa. By osiągnąć cel musimy używać różnych narzędzi. Niezbędne jest wsparcie okolicznych mieszkańców, a do ich zaangażowania musimy mieć argumenty. Jednym z najlepszych argumentów są liczby. Wysokość zadłużenia spółki komunalnej niespecjalnie poruszy serca obywateli, bo nie widzą powiązania tej wiadomości ze sobą. Jeśli jednak uda nam się wyliczyć, że wzrost zadłużenia spowodował wzrost opłat za wodę i ścieki – to już jesteśmy bliżej celu. Liczb należy używać z głową. O tym, jak wykorzystać posiadane informacje liczbowe było oddzielne stanowisko w czasie podsumowania. Krótko przedstawiało serię warsztatów w ramach Szkoły Doskonalenia, przygotowanych przez Fundację Court Watch Polska.
Szkolenia w ramach systemu były wszędzie, także w internecie. Ruszył między innymi internetowy, otwarty i bezpłatny kurs Nastraży, do którego każdy może dołączyć, bo zdobyć niezbędną wiedzę bez wychodzenia z domu. Polecam, warto! Stworzony został w partnerstwie Stowarzyszenia Homo Faber, Sieci Obywatelskiej - Watchdog Polska i Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

W czasie gry omówiony został także projekt Monitoring Spółek Komunalnych, w którym brałam udział. Zwrócono uwagę na wartość narzędzia, jakim jest procedura monitoringu. Było też oddzielne stanowisko dla podstawowej kwestii w kształtowaniu postaw strażniczych, czyli edukacji w szkole. Centrum Edukacji Obywatelskiej przygotowało 450 nauczycielek i nauczycieli do prowadzenia edukacji prawnej. Zachęcam do zainteresowania tym projektem dyrektorów szkół w Waszej okolicy. Może macie centra doskonalenia nauczycieli? Warto im powiedzieć o tym projekcie. Przygotowane materiały, kurs i poradnik dostępne są na www.ceo.org.pl/mamyprawo/straznictwo

W czasie gry dowiedzieliśmy się, dlaczego lepiej prosić, niż startować od razu z nożem, jak ważne są Biuletyny Informacji Publicznej każdego podmiotu, jak zdobywać fundusze na działalność, jak pozyskiwać sojuszników i budować lokalne grupy działaczy. Podkreślano wiele razy, jak fundamentalną sprawą jest niezależność watchdogów – niezależność na każdej płaszczyźnie, zwłaszcza finansowej.

Kiedy już skończył się czas na grę, nastąpiło jej podsumowanie. Krótko, treściwie, bo sama gra była wielkim podsumowaniem dwóch lat ciężkiej pracy.

Po podsumowaniu wzięliśmy udział w wykładzie, a potem była kolacja i Bal Watchdoga. Przebrania powalały na kolana – Szymon Osowski tak wczuł się w swojego bohatera (Przeciętnego Polskiego Robotnika), że przyniósł nawet błoto na kaloszach. Bezapelacyjnie w konkursie na najlepsze przebranie wygrał Piotr, który przyszedł zawinięty w kołdrę, z poduszką pod głową i spał na stoliku. Przeniósł się na chwilę na podłogę, kiedy robiliśmy zdjęcia, by wrócić po odbiór nagrody już w cywilu. Prawie jej nie dostał, bo nie rozpoznaliśmy go bez przebrania. Na szczęście bardziej zaawansowane stażem watchdogi potwierdziły tożsamość Śpiocha i mógł się cieszyć tajemniczą zawartością szmacianej torby. Zabawa trwała, dla mnie do 0:30, dla innych dłużej. Mój organizm zaprotestował przeciwko prowadzonemu przeze mnie niehigienicznemu trybowi życia, więc poddałam się i poszłam spać.
Watchdogi na balu, by David Sypniewski

W niedzielę po śniadaniu odbyła się ewaluacja projektów. Trafiłam już do „swojej” grupy, czyli do uczestników obu edycji Monitoringu Spółek Komunalnych. Tam podzieliliśmy się z osobą prowadzącą naszymi spostrzeżeniami i nadziejami i tam Jacek prawie wykończył psychicznie naszego młodego wrocławskiego aktywistę. Na szczęście było w Piotrze wystarczająco dużo entuzjazmu i pozytywnych doświadczeń, żeby poradzić sobie z depresyjną wizją Polski i świata, kreowaną przez Jacka. Siedząc obok wsparłam go także swoim optymizmem i kryzys został zażegnany. 

Po ewaluacji odbyło się Wielkie Publiczne Samochwalstwo, czyli Targowisko (p)różności, na którym każdy chętny mógł się pochwalić osiągnięciami. Stoiska stowarzyszeń i fundacji wyglądały imponująco – duża ilość publikacji, banery, roll-upy, ulotki, ale przede wszystkim – potwierdzenia przeprowadzonych akcji, dokonanych zmian, inicjatyw lokalnych i ogólnopolskich. 
Dzieje się, naprawdę. Targowisko zakończyło się oficjalnie, przemowami, oczywiście wepchnęłam się do gadania jako przedstawicielka uczestników.

Stworzona w czasie zjazdu sieć pokazała, że właściwie jesteśmy obecni w całej Polsce. Łysawo jest na południowym zachodzie i północnym wschodzie – tam trzeba zarzucić wędki w przyszłości. :) Spędziłam dwa dni wśród cudownych, aktywnych i zakręconych ludzi, którzy nie boją się, że im korona z głowy spadnie, dzielą się pomysłami, wspierają, łączą. Naładowałam bateryjki na długo, otworzyłam głowę na nowe działania, pomysły, rozwiązania i wróciłam do Szczecina z planem zmienienia świata. Na razie tego małego, tu, lokalnie, ale kiedy już stworzymy grupę – rozjedziemy się i naprawimy resztę. Chcę stworzyć ekipę, która będzie się wspierała, pomagała sobie i działała na rzecz wyciągnięcia ludzi sprzed telewizorów. Będziemy popierać i pchać do góry każdego, kto chce dobrej zmiany (jakkolwiek to brzmi :P). Prawdziwy lider to nie ten, który siedzi na najwyższym krześle. To ten, który umie wychować sobie wielu współliderów, następców. Ten, kto dzieli się obowiązkami i sukcesami. Ten, kto pamięta, że bez wsparcia niewiele zdziała. Takim liderem chcę być.
Już wkrótce zaproszę Was na pierwsze inicjatywy poza Jawnym Szczecinem. Mam nadzieję, że zechcecie budować naszą grupę, być współliderami i współtworzyć sukces naszej lokalnej społeczności. Kiedy się poznamy, będziemy współdziałać, nie rywalizować. Wykorzystamy zjawisko synergii – dodatkowych efektów wynikających z połączenia sił. 1+1=2, ale czasem może być to nawet 5.

p.s. Wszystkie zdjęcia zarąbałam z facebookowej strony Stowarzyszenia Sieć Obywatelska Watchdog Polska. 


Sieć strażników w Polsce


niedziela, 20 marca 2016

68. Szczeciński Budżet Obywatelski - igrzyska śmierci?

Podstawowe cele budżetów partycypacyjnych to aktywizacja obywateli i budowanie więzi społecznych. Przy okazji powstają inwestycje potrzebne mieszkańcom. Szczeciński Budżet Obywatelski to morderczy wyścig, w którym wygrywa jeden - dwa projekty. Reszta przepada, chyba, że pochylą się nad którymś pomysłem miejscy radni i przeforsują jego włączenie do miejskiego budżetu. Taka konstrukcja SBO gwarantuje wrogość wśród pomysłodawców i absolutny brak zastanowienia nad tym, czy i jakie projekty są mieszkańcom naprawdę potrzebne. Jest konkurs grantowy, który wygrywa ten, kto najgłośniej potrafi swój pomysł zareklamować. Nie ma przekonywania do swoich racji, uzasadniania, dlaczego ten pomysł jest potrzebny i zestawiania z innymi potrzebami zgłoszonymi przez mieszkańców dzielnicy. Brak refleksji nad tym, czy bardziej nam potrzebna kolejna przebudowa alei kwiatowej, czy może świetlica w zapomnianym przez ludzi Załomiu.
Nie akceptując tej formy wykorzystania miejskich funduszy przygotowaliśmy debatę dotyczącą budżetów obywatelskich, ale także innych form finansowania tego, co mieszkańcom potrzebne. Zapraszamy serdecznie już 31.03.2016 o godzinie 18.00 do sali sesyjnej urzędu miasta, pl. Armii Krajowej 1.
Szczegóły spotkania na stronie facebookowej Jawny Szczecin.

Jednocześnie zachęcamy do przesyłania pytań lub propozycji do dyskusji, jeśli nie będziecie mogli wziąć udziału w spotkaniu. Pierwsze uwagi już do nas dotarły, postaramy się przynajmniej część przedstawić na wydarzeniu, a wszystkie wydrukujemy i wręczymy dyrektorowi Pawłowi Szczyrskiemu, który na tym spotkaniu będzie reprezentantem urzędu miasta.

Oczywiście - spotkanie będzie nagrywane, nagrania udostępnimy.

Pozdrawiam!
DorotaM


czwartek, 10 marca 2016

67. Artykuł o szczecińskich aktywistach nagrodzony w ogólnopolskim konkursie

Wczoraj, w czasie spotkania Poznaj swojego watchdoga, ogłoszone zostały wyniki ogólnopolskiego konkursu dla dziennikarzy lokalnych pt. Pozytywnie dociekliwi.
Pierwsze miejsce w konkursie zajął artykuł szczecińskiej redaktorki Anny Folkman pt. Ruszyli urzędników zza biurek
Opowiada o działalności strażniczej szczecińskiego stowarzyszenia Klub Kniejołaza.
Konkurs miał zachęcić lokalne media do włączenia się w popularyzację angażowania mieszkańców w patrzenie władzy na ręce.
Gratuluję autorce, dziękując za zainteresowania watchdogami. :)

Tutaj link do strony, na której są informacje o zwycięzcach konkursu. 

11.03.2016
Jednocześnie ubolewam, że nie ma żadnych informacji o tym na internetowej stronie Głosu Szczecińskiego, choć to jego dziennikarka zdobyła nagrodę. Wydawało mi się, że warto się tym chwalić. Chyba że Głos planuje jakieś specjalne wykorzystanie tej wiadomości w weekendowym wydaniu gazety.

wtorek, 8 marca 2016

66. Skarga na bezczynność prezesa szczecińskiego Technoparku

Jak pamiętacie, prezes Szczecińskiego Parku Naukowo-Technologicznego odmówił mi udzielenia informacji o stanowisku zajmowanym przez radną Jolantę Balicką. W związku ze związkiem, z pomocą Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska napisałam skargę na jego bezczynność. Nie wiem, czy wspominałam o tym wcześniej, więc na wszelki wypadek powtórzę. Taką skargę, skierowaną do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, przesyłamy na adres „sprawcy”, czyli moja poszła do prezesa Technoparku. On ma za zadanie przekazać dokumenty do sądu, dołączając swoje wyjaśnienia. Potem sąd nakaże mi zapłacić 100 zł, które muszę zapłacić, żeby zajęli się sprawą i spotkamy się na rozprawie.Oczywiście w swoim zadufaniu wierzę, że wygram i sąd nakaże prezesowi Technoparku (a tak naprawdę nam, mieszkańcom) oddanie mi tej stówy. :D
Mój wniosek do prezesa wygląda tak:






Wysłany został 29.02.2016, odebrany 01.03.2016 (zgodnie z otrzymanym potwierdzeniem odbioru), zatem czas start i spotkamy się w sądzie. 
Generalnie uważam, że jeśli zadajemy pytanie, to musimy mieć nastawienie, że o odpowiedź na nie powalczymy. Pięknie, jeśli po prostu nam odpowiedzą i to konkretnie. Ale jeśli nie, zdecydowanie powinniśmy iść do sądu. Zadanie pytania i pozwolenie na spławienie się to uczenie urzędników lekceważenia obywateli. Dlatego jeśli nie chce Ci się iść do sądu (to ani drogie, ani uciążliwe, więc nie wiem czemu ludzie się boją), to nie pytaj. Wiem, że w mniejszych miejscowościach osoby stanowczo egzekwujące swoje prawa do informacji spotykają się z szykanami, groźbami i ostracyzmem, ale właśnie dlatego tym bardziej powinniśmy walczyć. To żadna łaska, takie mamy prawo. Czasem niektórych możnowładców na urzędniczych stołkach trzeba tego po prostu nauczyć. Gdyby ktoś się spotkał z takim traktowaniem - śmiało można sprawę nagłaśniać. Myślę, że to bardzo atrakcyjny temat dla mediów regionalnych, a ten rodzaj sławy ani burmistrzowi, ani wójtowi nie pomoże, więc jest szansa, że się opamiętają. Ja też chętnie pomogę w edukacji lokalnych władz. 

Wklejam te wszystkie teksty, pisma i wzory, bo może komuś się przydadzą. Gdybyście potrzebowali pomocy w dopasowaniu któregoś pisma do Waszych potrzeb – piszcie, nie zostawię Was z tym samych :)

Nie zapomniałam o monitoringu - kontynuuję korespondencję dotyczącą Szczecińskiego Funduszu Pożyczkowego i Funduszu Wspierania Rozwoju Gospodarczego Miasta Szczecina. Wysłałam prośby o rejestry umów, zapytałam także o fundusz promocyjny i zasady jego działania. FWRGMS odpowiedział błyskawicznie na to drugie pytanie, może dlatego, że odpowiedź była krótka – nie ma wyodrębnionego funduszu na promocję, w związku z czym nie ma ani zasad, ani rejestru umów na promocję. Krótko, szybko i wiem, na czym stoję. Dziękuję bardzo.

Wkrótce o Wielkim Zjeździe Watchdogów, który odbył się w dniach 05-06.03.2016, a także o naszej debacie dotyczącej budżetu obywatelskiego. Prezydent chyba się wystraszył, że mu wyjmiemy z rąk inicjatywę i organizuje spotkanie o Szczecińskim Budżecie Obywatelskim już we środę, 09.03.2016. Nasze będzie 31.03.2016 - oficjalne ogłoszenie już niebawem.