niedziela, 20 listopada 2016

95. Inicjatywa lokalna - debata

W Szczecinie wrze, w związku z opóźnieniami w realizacji SBO 2017. Późno rozpoczęto prace nad założeniami, były wakacje - różne, bardzo ważne i mniej ważne przeszkody pojawiły się na trasie tegorocznego maratonu, na końcu którego jest worek z kasą.
Czy musi tak być?
Czy mieszkańcy muszą brać udział w tego typu zawodach, by sfinansować rzeczy dla nich ważne?
Nie musi. Od 2010 obywatele mogą korzystać z dobrodziejstwa inicjatywy lokalnej. A przynajmniej mogą korzystać z niej tam, gdzie radni przyjęli uchwały wprowadzające ją.
Jak wyczytałam na stronie bibliotekawolontariatu.pl

"Ustawodawca nie określił terminu przyjęcia uchwały o inicjatywie lokalnej, dlatego należy przyjąć, że powinna być ona podjęta niezwłocznie po wejściu w życie nowelizacji ustawy o pożytku, czyli już w roku 2010 r. Brak uchwały blokuje możliwość realizacji działań przez mieszkańców i naraża samorząd na zarzuty o naruszenie przepisów."


Sześć lat opóźnienia - to na pewno nie jest "niezwłocznie".

Czym jest inicjatywa lokalna? Najwyższą formą partycypacji społecznej. To rzeczywista współpraca mieszkańców i urzędu, gdzie mieszkaniec daje swoje zaangażowanie, często czas i pracę, a urząd zapewnia materiały, czy pokrywa koszty pewnych działań.

Szczegółowo o inicjatywie lokalnej możecie poczytać tu:

http://bibliotekawolontariatu.pl/wp-content/uploads/podstawa-prawna-IL.pdf
http://inicjatywa.um.warszawa.pl/lokalna
http://siecsplot.pl/static/upload/inicjatywa_lokalna_krok_po_kroku.pdf

Dlaczego warto ją wprowadzić? Bo angażuje rzeczywiście lokalne społeczności. Wymaga od nich współpracy, ale zapewnia wsparcie rzeczowe lub finansowe dla pomysłów, zaspokajających potrzeby mieszkańców.

Niestety, szczecinianie nie mają możliwości korzystania z dobrodziejstw inicjatywy obywatelskiej, bo radni do dnia dzisiejszego (a od wprowadzenia takiej możliwości minęło już 6 lat) nie uchwalili zasad funkcjonowania tego pożytecznego narzędzia. Czemu? Kto wie?

Chcemy zapytać radnych, czemu do dnia dzisiejszego nie zajęli się tą ważną dla mieszkańców sprawą. Chcemy podyskutować o tym, czy inicjatywa obywatelska może okazać się lepszym rozwiązaniem, niż Szczeciński Budżet Obywatelski.

Dlatego zapraszamy Państwa do Szczecińskiego Inkubatora Kultury, w poniedziałek, 28.11.2016, gdzie o godzinie 18.00 rozpoczniemy debatę poświęconą w całości inicjatywie lokalnej. Chcemy przedstawić jej zalety i zapytać, czemu w Szczecinie to niezwykle pożyteczne narzędzie nie funkcjonuje.

Spotkajmy się, zapytajmy, porozmawiajmy - i wprowadźmy w końcu inicjatywę do Szczecina.

Zaprasza serdecznie cały zespół Jawnego Szczecina.

środa, 2 listopada 2016

94. ZWiK sp. z o.o. odmawia po raz kolejny

Niestety, z przykrością muszę oznajmić, że miałam rację. ZWiK sp. z o.o. podtrzymał swoją odmowę - nie udostępni mi umowy na sponsoring PEKAO Open 2016. Nie otrzymałam decyzji, tylko maila, bo spółka uznała, że to, o co pytam, to nie informacja publiczna. W związku z tym nieocenieni prawnicy Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska, za pomocą strony http://porady.siecobywatelska.pl/  przygotowali mi skargę na bezczynność, która została wysłana do ZWiK ponad tydzień temu. Jak wynika z otrzymanych dokumentów - wpłynęła do spółki 24.10.2016.

Przy okazji, jak zwykle, zachęcam do wspierania Sieci Obywatelskiej, a zwłaszcza pracujących tam prawników - warto pamiętać, że te darowizny można odliczyć sobie od podatku :)

W trakcie rozmów z watchdogowymi prawnikami okazało się, że ZWiK nie tylko mnie odmawia informacji... Odmówiono też udzielenia informacji dotyczących delegacji prezesa, kosztów i wydatków ze służbowych kart płatniczych, a także raportów z kontroli. Na wszystkie te pytania odpowiedzi ZWiK nie udzielił, a w konsekwencji nasza miejska spółka doczekała się kolejnego artykułu na stronie SOWP.
Odnoszę wrażenie, że mamy do czynienia z czymś w rodzaju sabotażu... Już nie ważne, o co pytają, bez sądu nie odpowiemy i już. Dojrzewa we mnie myśl o ogólnopolskiej debacie pt. w czyim interesie powinien działać prawnik miejskiej spółki - w końcu to my, mieszkańcy, robimy zrzutę na jego wypłatę... Ale to temat na kolejny post.

Czas sobie płynie, a z opadającymi liśćmi odkrywają się nowe fakty...

Uwielbiam siatkówkę i bardzo cieszę się, że Plus Liga dotarła do Szczecina. Co to ma wspólnego ze ZWiK? No sporo... Jak się dowiedziałam ze strony szczecińskiego klubu siatkarskiego, ZWiK stał się także sponsorem Espadonu. Bardzo dobrze życzę naszemu klubowi, ale nie chcę, by był wspierany z publicznych pieniędzy. Nie wiem też, czy wyświetlana na monitorach pod sufitem w trakcie meczu reklama ZWiK (taki sobie łysy napis, bez niczego, tylko ZWiK) ma związek ze sponsorowaniem klubu, czy jest dodatkowo płatną formą promocji. Moim zdaniem niespecjalnie efektywną, bo ludzie, którzy przychodzą na mecz patrzą na parkiet, a nie gapią się po suficie, chyba, że akurat piłka poleci do góry. Lepiej zawiesić szmatę na poręczach - to widać od razu.
Z tych obserwacji wyciągnęłam wniosek, że ZWiK źle zarządza swoimi funduszami - za wiele ma kasy na promocję. Uważam, że zamiast ładować kolejne set tysięcy, czy nawet tylko dziesiąt tysięcy, powinien obniżyć nam opłaty za wodę. Albo za odbiór ścieków. Albo kasę na tę (z mojego punktu widzenia) zupełnie zbędną promocję (PEKAO Open, Pogoń Szczecin, Espadon Szczecin, jakieś szkoły tańca i inne cuda), przeznaczyć na zrobienie łazienek w kilkunastu (kilkudziesięciu?) mieszkaniach komunalnych, które ich nie mają. Cokolwiek - byle nie przepieprzyć na głupoty.
Bo moim zdaniem - ZWiK nie musi się wcale promować. Czy będzie wyświetlał gołe baby, samochody czy galaretkę z truskawek, czy projekcja będzie w hali widowiskowo-sportowej, na gaciach zawodników, na toaletach przenośnych czy namalują ją na magistracie - i tak nie mamy innego dostawcy wody i odbiorcy ścieków. Szkoda na to moich pieniędzy...

wtorek, 11 października 2016

93. Toast za jawność Szczecin 2016



3 października, w Szczecińskim Inkubatorze Kultury, odbył się pierwszy lokalny Toast za jawność. Na spotkanie przybyło dwadzieścia dziewięć osób (piszę dokładnie, bo jak napiszę, że około trzydziestu, to ktoś może pomyśleć, że było nas dwadzieścia trzy sztuki :P), co jak na datę i okoliczności uważam za super wynik. Większość z nas przybyła bezpośrednio z Czarnego Protestu, co doceniam – trzeba się było urwać nieco wcześniej, bo protest kończył się o 18.00, a nasze spotkanie o tej porze właśnie się zaczynało.
Celem spotkania było wzajemne poznanie się środowiska strażniczego w Szczecinie, wymiana doświadczeni i tworzenie wspólnego frontu w zakresie patrzenia władzy na ręce. Poza „szeregowymi”mieszkańcami przybył też jeden ze szczecińskich radnych – Wojciech Dorżynkiewicz, kilka osób z rad osiedli oraz Szymon Osowski i Bartosz Wilk- członkowie zarządu stowarzyszenia Sieć Obywatelska Watchdog Polska.

Spotkanie zaczęłam od przypomnienia, że ustawa o dostępie do informacji publicznej właśnie skończyła piętnaście lat. Wywołało to zdziwienie – większość uczestników uważała, że twór ten to nowalijka. Następnie przystąpiłam do przesłuchania Anny Bieleckiej z Klubu Kniejołaza, która to organizacja w swojej działalności strażniczej na rzecz ochrony przyrody, a zwłaszcza Puszczy Bukowej dorobiła się nie tylko kilku spektakularnych sukcesów, ale także własnych sygnalistów. Dla przypomnienia i w uproszczeniu – sygnalista to osoba pracująca w strukturach, w których coś nie gra, informująca o tych nieprawidłowościach. Klub Kniejołaza poza wygraną batalią o wizję lokalną Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, nagłośnieniem sprawy nie działającej oczyszczalni ścieków w Kołowie, czy batalii przeciwko zabudowie polan śródleśnych Puszczy Bukowej, ma także na koncie skuteczną akcję przeciwko lokalizacji nowego budynku dyrekcji Lasów Państwowych w otulinie Puszczy Bukowej. Ta ostatnia miała zasięg ogólnopolski – odbiła się szerokim echem w mediach. Ania opowiadała o tym dlaczego Klub Kniejołaza podjął działania, jak to robi, jakich ma sojuszników i z jakimi problemami spotyka się w swojej działalności.

Kolejni uczestnicy opowiadali o swoich doświadczeniach z ustawą i dostępem do informacji publicznej. Jak się okazało – nawet radni mają problem z uzyskiwaniem odpowiedzi na swoje pytania. Głos zabierali też przedstawiciele SOWP – Szymon Osowski i Bartosz Wilk. Pytałam, jak wygląda nasze miasto na tle Polski – jeśli chodzi o zainteresowanie i zaangażowanie mieszkańców, ale też jak na wnioski reagują organa zobowiązane do udzielania informacji. Usłyszeliśmy, że nie jesteśmy zagłębiem strażników, ale rozwijamy się w dobrą stronę. Z kolei urzędy reagują różnie – na pewnych obszarach jest u nas całkiem dobrze, w innych – podobnie jak w Polsce – informacje pozyskać można wyłącznie na drodze sądowej. Chwilę zajęła dyskusja dotycząca bezkarności osób podejmujących decyzje odmowne – nie ponoszą konsekwencji nawet wtedy, kiedy sądy przyznają rację wnioskodawcom. Wytworzyła się pewnego rodzaju praktyka w „spławianiu” natrętów – może nie każdy będzie chciał i umiał poradzić sobie w sądzie? (Jeśli nie – podpowiadam - można poprosić o pomoc Watchdogi – TUTAJ adres poradni). Na pewno warto tę dyskusję prowadzić, bo paradoksalnie – my, mieszkańcy, opłacając działalność spółek miejskich czy urzędu, opłacamy także honoraria prawników, którzy odmawiają nam odpowiedzi na nasze wnioski.

Rozmawialiśmy o tym, jak trudno pojedynczej osobie doczekać się odpowiedzi od instytucji. Zastanawialiśmy się, jak to poprawić – poza wsparciem biura porad prawnych Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska. Na bazie doświadczeń Klubu Kniejołaza doszliśmy do wniosku, że ważną rolę odgrywają tu media. A te z kolei najlepiej reagują na dużą grupę ludzi. Konkluzja – aby osiągnąć sukces, musimy się wspierać w działaniach. Stąd też pomysł na spotkania lokalne – byśmy mieli szansę poznać się lepiej. Przypomniałam, że mamy wsparcie nie tylko w sobie, ale też w Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska i organizacjach oraz osobach współpracujących w swojej działalności z Siecią. Nie można bagatelizować tego, wszak to potężne narzędzie i zasięg ma ogólnopolski.

Zaplanowany na spotkanie czas płynął nieubłaganie, zatem przypominając uczestnikom o projekcie wspierania prawników SieciObywatelskiej Watchdog Polska, by mogli nam pomagać, zakończyłam oficjalną część spotkania przy kawie, herbacie i ciastkach. Wznieśliśmy toast „za jawność Waszą i naszą” i przeszliśmy do rozmów w kuluarach.

Spotkanie trwało prawie dwie i pół godziny i było pierwszym tego typu spotkaniem, integrującym lokalne środowisko strażnicze.

Dziękujemy bardzo wszystkim uczestnikom, polecamy się na przyszłość i liczymy na owocną współpracę na wielu płaszczyznach.

p.s. Nagrań nie będzie niestety z przyczyn technicznych – sprzęt nie dojechał na czas. Zawiedzionych bardzo przepraszam. Zdjęcia wstawię, jak tylko do mnie dotrą – przy okazji bardzo proszę osoby dysponujące fotkami o przesłanie ich na inkubatorkulturyotwartosci@gmail.com

czwartek, 6 października 2016

92. Toast za jawność - Warszawa 2016



Na spotkanie w warszawskiej zachęcie przybyło około stu osób. W czasie powitania zarząd stowarzyszenia Sieć Obywatelska Watchdog Polska przekazał, że świętujemy nie tylko dzień jawności, ale także piętnastą rocznicę uchwalenia ustawy o dostępie do informacji publicznej. To dużo i mało. Dużo – bo od tak dawna możemy korzystać z narzędzia do monitorowania władzy, mało – bo tak naprawdę i na szerszą skalę to narzędzie jest używane od kilku zaledwie lat. Kiedy sobie to uzmysłowiłam, jeszcze bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, że w Polsce prawdziwa edukacja obywatelska zawodzi na całej linii. Dzieci i młodzież uczą się formułek o władzy, a bardziej przydatne byłaby praktyczna nauka korzystania ze swoich praw – między innymi na przykład warsztaty z pisania wniosków o udostępnienie informacji publicznej. Oczywiście – to utopijne marzenia, bo władza nie lubi, kiedy obywatel ją podgląda – sama nie zrobi nic, by kształcić świadomych swoich praw obywateli, bo to jest uciążliwe w przyszłości…

Bardzo ciekawym (dla mnie) punktem programu była debata z dziennikarzami piszącymi o jawności. Troje dziennikarzy (dwie panie i pan) opowiadało o swoich doświadczeniach z informacją publiczną. Pani Karina Obara jest dziennikarką w Gazecie Pomorskiej, pani Bianka Mikołajewska – w OKO Press, a pan Jerzy Jurecki – w Tygodniku Podhalańskim.
W trakcie rozmowy przewijały się takie elementy jak zależność lokalnych dziennikarzy od ogłoszeń z urzędów, media lokalne opłacane przez władze samorządowe, czas pozyskiwania informacji na podstawie ustawy o DIP jako problem dziennikarzy, wpływ braku skarg środowiska mediów w przypadku nieudostępnienia informacji na powszechność praktyki ignorowania wniosków, a także pozycja lokalnych strażników i sygnalistów. Była też mowa o zanikającym zawodzie dziennikarza śledczego, i o tym, że niektóre redakcje próbują takich twórców wspierać i promować. Ogólnie wyciągnęłam wniosek, że społeczeństwo słabo interesuje się tym, co się dzieje w okolicy, chyba, że jest jakiś ewidentny szwindel, a długie (jak na potrzeby dziennikarzy) procedury wnioskowe zniechęcają, choć mimo tych przeszkód większość piszących z ustawy o DIP korzysta.

W części ogólnodostępnej, z sali padały pytania między innymi o to, czy właściwe jest uprzywilejowywanie dziennikarzy ( w rozmowie dziennikarzy padło stwierdzenie, że dla grupy społecznej pt. dziennikarze powinno się skrócić czas na udzielenie odpowiedzi, jaki ma urząd), czy rozważane jest skorzystanie z dorobku lokalnych strażników, padały propozycje w jaki sposób wybrnąć z kwestii mediów zależnych od samorządu. Ja zasugerowałam, że dziennikarze padli ofiarą swoich własnych działań. Od lat nie piszą DLACZEGO ważne jest patrzenie władzy na ręce, skupiają się na newsach jednego dnia, wspierając proces odmóżdżania społeczeństwa. I zapytałam, czy planują jakieś działania zmienające ten proces, mające na celu edukację. Jak wywnioskowałam po odpowiedzi – nie zostałam zrozumiana.
Chodziło mi o konkretne artykuły typu – fundusz promocyjny spółki XYZ wynosi fefset tysięcy złotych. Promocji XYZ nie potrzebuje, bo jest spółką lokalną, monopolistą na rynku. Gdyby to przeznaczyć na przykład na konserwację sieci, cena wody spadłaby o 20 groszy za litr. Co w przeciętnym gospodarstwie daje pięćdziesiąt złotych rocznie oszczędności (wartości wzięte z sufitu, chodzi o mechanizm przedstawiania informacji).
Albo tak – spółka ZYX zatrudniła byłego wiceprezesa (który przyłożył rękę do przekrętu w spółce, ale za niego nie odpowiedział) na stanowisku dyrektora, bo wicek jest ze spółką zaznajomiony, bierze udział w jakimś tam procesie, a nowo powołany prezes jeszcze tej wiedzy nie ma. Chodzi o zapewnienie ciągłości procesu. Super. Pytania dziennikarzy, które powinny paść:  Ile czasu zatem dostaje nowy prezes na przejęcie obowiązków? Jeśli po upływie tego czasu wicek/dyrektor dalej pozostaje w zatrudnieniu, to powinien powstać tekst pt. Dlaczego uciekają nasze pieniądze. Treść mniej więcej taka: zatrudnianie byłego wiceprezesa generuje koszty rzędu powiedzmy 10 tysięcy złotych miesięcznie, co przez okres X daje nam kwotę Y. Gdyby te pieniądze zużytkować w inny sposób, w ciągu miesiąca można byłoby podłączyć do sieci Z ulic. Czyli dzielnica PRS byłaby w całości skanalizowana.
Żeby ludzie skojarzyli, że mówimy o ich pieniądzach, trzeba im pokazywać paluchem, w jaki sposób to, co dzieje się w spółkach wpływa na ich portmonetkę. Nawet jeśli do części społeczeństwa ogólny przekaz dociera, to zwykle na zasadzie: tak wiem, przekręty są, ale co na to poradzić. Dziennikarze mają narzędzia, którymi mogą przekazać mieszkańcom nie tylko JAK nasze pieniądze beztrosko wyciekają z tej czy innej spółki, ale też podpowiedzieć CO można zrobić, by do takich sytuacji nie dochodziło. Muszą tylko chcieć tych narzędzi używać i pisać tak, by przebić się przez wstępną skorupę tumiwisizmu, wyprodukowaną prze lata, niestety przy dużym udziale mediów.
Po zakończeniu debaty trwały rozmowy w kuluarach, bardzo ciekawe, pouczające i emocjonujące. Ja na przykład uzyskałam kilka wskazówek, jak dotrzeć do dobrych dziennikarzy lokalnych. Zobaczymy, czy okażą się skuteczne.

W trakcie spotkania można było zapoznać się z produktami codziennego użytku, zaprojektowanymi przez polskich artystów, inspirowanych pracą watchdogów. Gadżety te można kupić w sklepie TUTAJ. Na Wielkim Zjeździe Watchdogów miałam okazję „pobawić” się szklankami i czajniczkiem – genialna sprawa. Oba produkty polecam na prezenty – przy pierwszym nalewaniu wody do szklanek odruchowo przytrzymywałam naczynie, bo byłam pewna, że się wywróci… :D Lustro wypróbowałam przy okazji walnego zgromadzenia członków stowarzyszenia, a teraz obejrzałam również klawiaturę. Nie tylko dizajnerska i niespotykana, ale i funkcjonalna – na klawiszu „enter” ma takie małe Tatry, które zmuszają do zastanowienia się, czy rzeczywiście to, co piszemy, nadaje się do wysłania. Ja na przykład, choć jeszcze nie mam tego gadżetu już przy pisaniu tego tekstu doszłam do wniosku, że jeden z akapitów mogę śmiało usunąć – nie wnosi nic, a może komuś zrobić przykrość, bo ja mam świra na jakimś punkcie… Fajna sprawa, zobaczcie sami. Tym bardziej, że sezon ślubów trwa cały rok, a wkrótce różne święta ogólnospołeczne.Oczywiście - dochód uzyskany ze sprzedaży giftów idzie na działalność Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska!

Wypiliśmy oczywiście toast „ za jawność Waszą i naszą” i z wielkim trudem zakończyliśmy spotkanie, wypychani przez zmęczony, ale niezwykle miły i pomocny personel Zachęty. Zdjęcia i oficjalna relacja ze spotkania są TUTAJ.
Warto było spędzić 16 godzin w drodze, by wziąć udział w Toaście. Za rok też się wybieram – jedziecie ze mną?

p.s. W trakcie spotkania na telebimie wyświetlane były życzenia urodzinowe dla ustawy o dostępie do informacji publicznej. Ze Szczecina także, między innymi od pana Jerzego Bielca :D
 

piątek, 30 września 2016

91. ZWiK i PEKAO Open 2016 nie takie znów OPEN

Jedna z osób, na której aktywność zawsze możemy liczyć, czyli pan Jerzy Bielec, oznaczył Jawny Szczecin w komentarzu, pod postem na facebookowym profilu ZWiK sp. z o.o. To jedna z moich ulubionych spółek, pewnie dlatego, że od niej zaczęłam moją przygodę z monitoringiem.
Zapytanie brzmiało:
"Jaką sumę dołożył ZWiK z tej imprezy i czy to były pieniądze przeznaczone na pokrycie kosztów utrzymania sieci wodno-kanalizacyjnej?
Jawny Szczecin może wy coś o tym wiecie?"


Odpisałam zgodnie z prawdą, że jeszcze nie. Ponieważ jednak dystrybuowanie geldu z funduszu promocyjnego tej spółki było przedmiotem mojej analizy i w raporcie poświęciłam tematowi kilka słów oraz obszerną rekomendację, postanowiłam zgłębić temat. Zatem 19 września wysłałam do  ZWiK sp. z o.o. zapytanie drogą tradycyjnie mailową:


Na podstawie art. 2 ust. 1 ustawy o dostępie do informacji publicznej z dnia 6 września 2001 r. (j.t. Dz. U. z 2014 r., poz. 782) zwracam się z prośbą o udostępnienie skanu umowy dotyczącej wsparcia finansowego (sponsorowania) przez ZWiK sp. z o.o. imprezy PEKAO Szczecin Open 2016.
Oczywiście wraz z adnotacją, że odpowiedź ma przyjść na maila.
Odpowiedź przyszła, nawet nie musiałam na nią czekać 14 dni, bo dotarła do mnie już 28 września,a przygotowana była już 22 września. Załącznik w PDF wykluczającym jakiekolwiek wykorzystanie tekstu, więc musiałam konwertować w coś, co da się wkleić tutaj. Treść nie była dla mnie zaskoczeniem:

W trakcie nieformalnych rozmów z prawnikami dowiedziałam się już dawno temu, że oni zwyczajnie tak muszą. Wszyscy. Muszą podejmować próby spławienia natrętów. Nawet jeśli tylko kilku się zniechęci, to już sukces. Nawet jeśli wychodzą na niedouczonych i nie-do-nauczenia. Daruję sobie zatem komentowanie DLACZEGO otrzymałam taką odpowiedź. Informuję za to uprzejmie, że nie odpuszczam. Wysłałam do nich dzisiaj odpowiedź na odpowiedź, bo chyba oczywiste jest, że moja wiedza nie została poszerzona, jak chciałam.

Dzień dobry!

W odpowiedzi na Państwa pismo z dnia 22.09.2016 dotyczącego wniosku o udostępnienie umowy związanej z promocją ZWiK sp. z o.o. w czasie turnieju PEKAO Szczecin Open 2016 informuję, że wnioskowana przeze mnie umowa jak najbardziej podlega ustawie o informacji publicznej.
Artykuł 1 punkt 1 tejże ustawy  mówi wyraźnie:
 Każda informacja o sprawach publicznych stanowi informację publiczną w rozumieniu ustawy i podlega udostępnieniu na zasadach i w trybie określonych w niniejszej ustawie.
W punkcie 3 art. 1 tej ustawy wymienione są podmioty, których ustawa nie dotyczy – nie ma wśród nich spółek miejskich.

Jeśli zaś chodzi o tajemnicę przedsiębiorstwa, na którą się Państwo powołujecie, to definicja prawa do tajemnicy przedsiębiorstwa zawarta jest w przepisie art. 11 ust. 4 Ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Zgodnie z tym przepisem, aby mówić o tajemnicy przedsiębiorstwa konieczne jest JEDNOCZESNE spełnienie przez trzech warunków:
1.      informacja jest nieujawniona do wiadomości publicznej
2.      posiada wartość gospodarczą ( na przykład jest to informacja techniczna, technologiczna czy też organizacyjna przedsiębiorstwa)
3.      przedsiębiorca podjął co do nich niezbędne działania w celu zachowania ich poufności.
W przypadku umowy, o udostępnienie której wnioskuję:
1 – sami Państwo informujecie opinię publiczną o tym fakcie, trudno go zatem uznać za tajną informację.
2 – informacja, o którą wnioskuję, nie spełnia wymagań tego punktu – nie jest to informacja techniczna, technologiczna, ani tym bardziej-organizacyjna przedsiębiorstwa.
3 – skoro informujecie Państwo o niej na prawo i lewo trudno uznać, że zachowujecie poufność.

Sąd już się wypowiedział w podobnej sprawie, kiedy to szczeciński magistrat nie chciał udostępnić na wniosek umowy podpisanej w związku z nadaniem hali sportowej nazwy „AZOTY”, podpierając się tym samym argumentem, co Państwo – że to jest tajemnica handlowa. Decyzją sądu urząd został zobowiązany do udostępnienia umowy.
Dlatego wnioskuję o ponowne rozpatrzenie mojego wniosku, ponieważ nie ma podstaw do jego oddalenia, odrzucenia czy ignorowania w inny sposób i z innego paragrafu. To JEST informacja publiczna, ZWiK sp. z o.o. jest organem zobowiązanym do udzielania odpowiedzi na wnioski o informację publiczną, a umowa o sponsoring nie może być traktowana jako informacja objęta tajemnicą przedsiębiorstwa. W przypadku braku właściwej odpowiedzi (udostępnienia umowy lub wydania decyzji odmownej), złożę skargę na Państwa bezczynność do WSA.

Pozdrawiam!
Domyślam się, że moje pismo ponownie zostanie olane, dlatego już dzisiaj zapowiadam relację z kolejnego procesu ze ZWiK przed WSA. Aczkolwiek z przyjemnością wielką odszczekam, co myślę, jeśli w odpowiedzi na moją odpowiedź (:D) otrzymam skan umowy. W takich przypadkach uwielbiam się mylić.

Dlaczego się znów się czepiam? Jak niektórzy pamiętają, w raporcie pisałam o zasadach, na jakich rozdziela się pieniądze na promocje. Cytując samą siebie:


Z uzyskanej przeze mnie odpowiedzi wynika, że konieczność promocji wynika z wykorzystania w procesie inwestycyjnym pieniędzy unijnych. Nie ma jednak procedury wyłaniania podmiotów promujących spółkę. Pieniądze przyznawane są uznaniowo, na podstawie składanych wniosków. Obowiązują ogólne kryteria:
- jak koszty wsparcia przekładają się na intensywność promocji ZWiK
- masowość udziału mieszkańców miasta, a także turystów
- tematyka ekologiczna, prospołeczna, kulturalna i walory edukacyjne imprezy
- wspieranie aktywności fizycznej i zdrowego trybu życia w zgodzie ze środowiskiem naturalnym
- zbieżność czasu i miejsca organizowania imprezy o charakterze lokalnym z realizacją inwestycji wodno-kanalizacyjnych
O ile cztery pierwsze punkty można śmiało zaliczyć - PEKAO Open pokazywane jest w różnych mediach i migać będzie ZWiKiem dość intensywnie, masowo udział w nim biorą (choć tylko w charakterze widzów) i mieszkańcy i turyści, na prospołeczność i kulturę też się tam coś wydłubie, że o aktywności fizycznej nie wspomnę - zawodnicy uaktywniali się przepięknie, to nie mam pojęcia, o jaką inwestycję mogłoby tu chodzić. Być może ze względu na fakt, że impreza ma zasięg ogólnopolski, nie musi dotyczyć lokalnej studzienki. Niemniej jednak chciałabym wiedzieć...
ZWiK jest monopolistą na rynku. O ile rozumiem, że z zagospodarowania unijnych funduszy może wynikać konieczność promowania inwestycji i spółki, o tyle niezasadne wydaje mi się wywalanie publicznych, czyli moich pieniędzy na promocję ogólnopolską -zbędną według mnie i jak mniemam - kosztowną. Warszawa i tak od nas wody nie kupi. Wolałabym, by zamiast fundować sobie drogą promocję po nic, obniżono koszty wody w mieście. Albo podłączono do kanalizacji tych, którzy jeszcze nie są podłączeni. Jeśli promować spółkę, to na rozsądnych, logicznych, ekonomicznie uzasadnionych, prostych i jawnych zasadach. Każdy zainteresowany powinien mieć taką samą szansę na uzyskanie możliwości promowania szczecińskiej wody za nasze pieniądze.  I jak pisałam - rozsądne. Myślę, że taniej byłoby kupić wejściówki dla prezesów i pracowników z funduszu socjalnego, niż zdobyć je "za darmo" z puli dla sponsorów. Nie wiem, jak Was, ale mnie nie stać na takie "gratisy". Tym bardziej, że akurat prezesostwo szczecińskich spółek i pensje ma spoko i nagrody dość wybujałe kwotowo.
Chcę wiedzieć, za co zapłaciłam i ile zapłaciłam. Dlatego historia, jak mniemam, dopiero się zaczyna.
 
Pozdrawiam!
DorotaM