czwartek, 31 marca 2016

70. O tym jak ugryzłam w tyłek Jolantę Balicką


Wczoraj, kiedy pędziłam do domu, żeby po pracy zdążyć na naszą debatę o budżecie obywatelskim, otrzymałam wiadomość, że szczecińska radna, Jolanta Balicka, pisze o nas na swoim facebookowym profilu. Tak na marginesie - Jolantę Balicką miałam okazję poznać przy okazji prac pierwszego zespołu ds. Szczecińskiego Budżetu Obywatelskiego, w którym zasiadali wylosowani mieszkańcy (byłam tym wylosowanym mieszkańcem). 
Co też napisała pani radna? Zacytuję:
Ile zarabiają "społecznicy" w organizacjach typu WATCHDOG? Zapewnia się, że pracują społecznie, dbają o nasze interesy i przejrzystość. Okazuje się, że np. Szymon Osowski za pracę strażnika zarabia 7 tys. miesięcznie a przychody jego organizacji za 2014 r. to ponad 1 mln zł (pomimo "transparentności" za 2015 rok brak danych). Na BIP są także ciekawe informacje o innych osobach oraz bardzo WAŻNY zapis, że strażnicy WATCHDOG z powodów etycznych nie powinni startować w wyborach. Jak to się więc ma do osoby Doroty Markiewicz, która (bez sukcesu) startowała w wyborach samorządowych do Rady Miasta Szczecina? a teraz "bada" obecnych radnych? Polecam BIP WATCHDOG (zrobiłam także wydruki)
Na te potworne zarzuty odpowiedziała już Katarzyna Batko-Tołuć, podesłała Jolancie Balickiej sporo linków do watchdogowego BIP-u, by nie musiała w zgrozie i niepewności czekać do czerwca, kiedy to walne zgromadzenie członków zatwierdzi sprawozdanie finansowe (bo wtedy będzie je można umieścić, jak poprzednie, w BIP-ie). Bardzo się cieszę, że Jolanta Balicka wspiera jawność i przejrzystość i korzysta z możliwości pozyskiwania informacji z BIP-ów. Mam nadzieję znaleźć w niej sojusznika w prowadzonych przeze mnie akcjach. Mnie także zależy, żeby wszystkie informacje każdy mógł znaleźć w BIP-ach. I by były one przejrzyste i zrozumiałe. 
Cieszę się, że szczecińska radna zachęca do odwiedzin na watchdogowej stronie. Mam nadzieję, że podobnie jak w przypadku zachęt posła Pawłowicz przyniesie to konkretny efekt - ludzie zainteresują się jawnością i przejrzystością, zobaczą, jak ważne jest, by mieć nieskrępowany i prosty dostęp do każdej informacji i zaangażują się w patrzenie władzy na ręce. Bardzo dziękuję za tę promocję!

Odpowiadając jednocześnie na pytanie dotyczące mojego skandalicznego zachowania, jakim było startowanie w wyborach do rady miasta w 2014 informuję uprzejmie, że startowałam także w wyborach do sejmu w 2011 roku i do europarlamentu w 2014. Do sejmu z listy Ruchu Palikota, do europarlamentu jako niezrzeszona kandydatka z list Europy+. Moja aktywność w okresie 2010-2014 pokazała mi dobitnie, że polityka to gra dla ludzi z układu, dla twarzy, które są znajome, choć czasem nie wiadomo skąd. Uznałam, że to nie miejsce dla mnie i postanowiłam skupić się na tym, co dzieje się lokalnie, choć dalej uważam, że potrzebujemy ideowych, uczciwych ludzi w polityce, bo to polityka ustala prawa, według których żyjemy na co dzień. Dlatego w wyborach do samorządu tworzyłam komitet wyborczy mieszkańców Wygrajmy Szczecin, który skupiał ludzi od prawa do lewa, za to silnie skoncentrowanych na mieście. To właśnie nas połączyło. :) Nasz komitet nie uzyskał wystarczającego poparcia, ale ilość zebranych głosów uważam za bardzo dużą jak na ludzi bez wsparcia zewnętrznego i funduszy. Nie wstydzę się tego i nie sądzę, żebym kiedykolwiek zmieniła zdanie. Wracając do "zarzutów" radnej - do Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska zostałam przyjęta w październiku 2015 roku (jak sprawdziłam w papierach), a nie w listopadzie, jak napisałam na fb Jolanty Balickiej, ale mam nadzieję, że wybaczycie mi tę sklerozę. :)  I przysięgam, Jolanto, że od tej pory nie startowałam w żadnych wyborach! Żadnych! Nawet nie zgłosiłam się do losowania nowego zespołu ds. Szczecińskiego Budżetu Obywatelskiego. :D I zapomniałabym - moje działania w ramach monitoringu spółek komunalnych i wszystkiego, co robi Jawny Szczecin są w całości społeczne - nikt mi za to nie płaci. Zupełnie nikt. :D

Ubolewam jednocześnie, że my, watchdogi, płacimy Szymonowi Osowskiemu tak mało! Jest to ekspert, do tego jeden z najbardziej wpływowych prawników w Polsce. Musimy pomyśleć o  podwyżce, bo za chwilę podkupi nam go jakiś koncern. Przypominam, że pracuje 24 ha na de i zawsze, kiedy go potrzebuję jest do dyspozycji. A nie tylko ja mu głowę zawracam. To stanowczo za mało, choć zdaję sobie sprawę, że kwota wynika zarówno z możliwości stowarzyszenia, jak i z podejścia Szymona. Jako wzięty prawnik mógłby wyciągnąć pewnie z 14 tysięcy, można więc powiedzieć, że biorąc 7 tysięcy drugie tyle dokłada do biznesu. 

A teraz przechodzimy do meritum (choć moja instruktorka złapałaby się za głowę, że taki wstęp długaśny Wam zapodałam). DLACZEGO Jolanta Balicka tak znienacka zainteresowała się Szymonem Osowskim i Dorotą Markiewicz? Ano dlatego, że skarga na bezczynność szczecińskiego Technoparku znalazła się już w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym. :) To jest to "badanie radnych", które prowadzę (zapewne z zawiści, że sama się nie dostałam). Jolancie Balickiej znudziło się szukanie dokumentów po internecie, więc napisała, co wymyśliła, zapewne na podstawie swojego życiowego doświadczenia. Przypominam (bo może ten kawałek akurat przeczyta), że w ramach monitoringu spółek komunalnych, który prowadzę w Szczecinie od początku 2015 roku, wykryłam niewłaściwe moim zdaniem praktyki zatrudniania radnych w miejskich spółkach. Dlaczego to niewłaściwe pisałam wiele razy - chodzi o uzależnianie finansowe radnych od prezydenta, którego pełniąc funkcję radnych powinni kontrolować. Aby zorientować się w skali niejawności i nieprzejrzystości, wystosowałam do wszystkich (czterech) spółek, w których w czasie mojego monitoringu byli zatrudnieni radni pismo poniższej treści:



Na podstawie art. 2 ust. 1 ustawy o dostępie do informacji publicznej z dnia 6 września 2001 r. (j.t. Dz. U. z 2014 r., poz. 782) zwracam się z prośbą o udostępnienie niżej wyszczególnionych informacji
1. Czy stanowisko, na jakim został zatrudniony (tu imię i nazwisko radnego) było w strukturze zatrudnienia wcześniej, czy zostało stworzone w momencie zatrudniania p. (tu nazwisko radnego)?  
2. Jeśli stanowisko to było utworzone wcześniej, kto je zajmował (proszę o podanie imienia i nazwiska) i na jakiej podstawie (artykuł kodeksu pracy) umowa z nim zawarta została rozwiązana?
3. Jeśli zostało utworzone w momencie zatrudnienia (nazwisko radnego), ile osób, poza nim, kandydowało na to stanowisko i co zadecydowało o wyborze właśnie tego pracownika. 

Trzy spółki odpowiedziały normalnie i bez problemu, w jednej odpowiedź podpisała nawet radca prawna, tylko pracodawca Jolanty Balickiej odmówił odpowiedzi  (tutaj szczegóły).
Stwierdził, że to tajemnica przedsiębiorstwa. :D W sumie mógł napisać, że to prywatne sprawy radnej Balickiej. Ponieważ nie zgadzam się ze zdaniem prezesa, złożyłam skargę na jego bezczynność (nie odpowiedział na postawione przeze mnie pytania). I we wtorek odebrałam pismo z sądu z informacją, że należy wnieść stosowną opłatę - 100 zł, by skarga mogła zostać rozpatrzona. Przypuszczam, że również prezes Technoparku otrzymał te dokumenty i podzielił się tą radosną wiadomością ze swoją pracownicą. Stąd jej gwałtowna reakcja, na motywach "urąbała misia pszczoła".
Ponieważ nie wiem, czy w związku z moim karygodnym postępowaniem dalej jestem na TY z Jolantą Balicką, napiszę: Pani Jolanto! Jeśli apeluje Pani o jawność  - ZANIM rzuci Pani oskarżenia, należy dokładnie sprawdzić, czy ma Pani rację (tego nauczyły mnie watchdogi na swoich szkoleniach). Bo zamiast apetycznej afery wychodzi zgniła purchawa, a człowiek traci wiarygodność.

p.s. Zapomniałam się odnieść do tych milionów, które mają watchdogi - proszę przeanalizować SKĄD mają i NA CO wydają. Wtedy oczy zrobią się mniejsze i nie będą wystawać zza grzywki. :) 

Pozdrawiam!
DorotaM

Wkrótce relacja i nagrania z dzisiejszej debaty dotyczącej Szczecińskiego Budżetu Obywatelskiego. 

4 komentarze:

  1. Ale się zaszczepiłaś wcześniej? ;-)
    Możesz się zarazić wazeliniarstwem, konformizmem i koniunkturalizmem. Nie wiadomo, która zaraza gorsza...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam pytanie, czy od tych Watchdogów można uzyskać także wsparcie finansowe? Bo np. co w przypadku, gdy Pani przegra sprawę? Kto zapłaci te 100zł :)? Nie wiem, czy nie tu grożą jeszcze dodatkowe koszty strony przeciwnej.

    Druga kwestia, to czy w tych sprawach trzeba lub wypadałoby mieć adwokata, czy też można po prostu złożyć skargę i nie przedstawiać żadnych wymyślnych prawniczych argumentów (np. uznać, że wg nas jest to inf. publiczna i tyle, ewentualnie zacytować jakieś jedno znalezione podobne orzeczenie)?

    Nie jestem prawnikiem, ale rozumiem te 100zł tak, że płacę i wymagam by sąd sam uzasadnił dlaczego uznał tak, a nie inaczej, bez "pomagania mu" w jego pracy. Nie wiem, czy w razie braku licznych argumentów sąd nie wystosuje żałosnej formułki "skarżący nie przedstawił jakichkolwiek argumentów na poparcie swojej tezy" ... i skarga oddalona :)... Mam nadzieję, że obywatel nie jest zmuszany do szczegółowej znajomości prawa i korzystania z pomocy płatnego adwokata (nie zawsze da się bezpłatnie) i to tyko po to, by uzyskać jedynie informację publiczną (a nie wywalczyć jakąś korzyść dla siebie)... Samo 100zł można jeszcze przełknąć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wnoszący skargę płaci 100 zł, strona przegrana ją zwraca (albo kwota przepada, jeśli to skarżący przegra). Należy jednak pamiętać, że od wyroku WSA przysługuje kasacja.
    Ja nie jestem taka genialna - proszę o wsparcie watchdogi. I dlatego publikuję składane przeze mnie dokumenty, żeby pokazać wzór. Jeśli ktoś chce złożyć skargę, a nie wie, czy jest zasadna, proponuję kontakt z Siecią Obywatelską Watchdog Polska (na przykład tu: http://siecobywatelska.pl/) i przesłanie dokumentów. Watchdogi pomagają zarówno w interpretacji, jak i w pisaniu skarg :)Ja przedstawiam swoje argumenty, żeby sąd nie przeoczył różnych regulacji i orzeczeń - każdy ma prawo do złego dnia :) I również służę pomocą, jeśli ktoś chciałby się czegoś dowiedzieć odnośnie wnioskowania o informację publiczną :)
    Dziękuję za komentarze!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli na szczęście nie ma już żadnych kosztów prawników strony przeciwnej.

    Ciekawe, czy można liczyć chociaż na wspaniałomyślność sądu, gdy orzecznictwo jest chwiejne (i to nawet w NSA) i raz sądy uznają zacytowaną przez skarżącego argumentację, a raz wynajdują sobie odmienny wyrok. Gdy sądy same mają problemy z interpretacją, to w tych przypadkach mogłyby "przerzucać" te koszty na Skarb Państwa. Zwykli obywatele nie powinni być obarczani tymi zawiłościami i sprzecznościami :) To chyba jednak jeszcze długo się nie zmieni.

    Trzeba niestety liczyć na wsparcie stowarzyszeń i organizacji :]

    OdpowiedzUsuń