czwartek, 17 września 2015

42. Afera w ZWiK

Jak na zamówienie wybuchła nam afera w spółce, którą monitorowałam. Na dole znajdziecie linki do artykułów w lokalnej prasie, żeby zorientować się, o co chodzi. W skrócie dla tych, którzy wolą historie obrazkowe - pod koniec sierpnia dowiedzieliśmy się, że prezes ZWiK złożył dymisję-> w połowie września okazało się, że odchodząc z funkcji prezesa zagwarantował sobie stanowisko dyrektora w tej firmie, jednocześnie podpisując ze związkami zawodowymi układ, że nikt z załogi (w tym on- bo już teraz jest przecież pracownikiem, a nie prezesem) nie zostanie zwolniony przez trzy lata i że będą podwyżki.
Właściwie powinnam podziękować prezesowi Chochulskiemu za tę akcję, bo dokładnie pokazała, dlaczego rekomendacje zawarte w moim raporcie powinny być wdrożone. Prezydent Krzystek twierdzi, że działania prezesa ZWiK są dla niego absolutnym zaskoczeniem, niespodzianką i inne takie. Że rada nadzorcza pełniła swoją funkcję nienagannie. Że właściciel ma pełną kontrolę nad tym, co się w miejskich spółkach dzieje. Jasne. To skąd ta wpadka? I dlaczego blondi z ulicy, czyli ja, przewidziała możliwość takiej wpadki na podstawie półrocznej korespondencji z Biurem Nadzoru Właścicielskiego i samą spółką, a prezydent miasta nie wpadł na to przez wiele lat pracy ze spółkami miejskimi?
Dla mnie odpowiedź jest prosta - bo prezydent zarządza cudzym mieniem, a ja kontrolowałam moje. Jeśli ktoś popełnia nadużycia i inni za to płacą, to co mnie to obchodzi? Jeśli ktoś popełnia nadużycia i ja za to płacę - wtedy reaguję natychmiast i radykalnie.Wróćmy zatem do nadzoru.
Rada nadzorcza spotyka się raz na trzy miesiące. Czy jest w stanie na bieżąco kontrolować to, co się w spółce dzieje? No proszę Was... A niby w jaki sposób? Czy na spotkaniu, które trwa nie wiem ile, ale niech nawet dwanaście godzin, można przedyskutować i sprawdzić wszystko, co się działo w spółce? I zareagować na bieżące nieprawidłowości? Fizycznie niemożliwe. Jeśli członkami rady nadzorczej są osoby mianowane przez prezydenta, jego najbliżsi znajomi czy współpracownicy, a jednocześnie członkami zarządu są mianowani przez prezydenta znajomi i współpracownicy, to jak uważnie jedni będą kontrolować drugich? Jak szybko i jak skutecznie będą reagować na błędy czy nieprawidłowości? Jak kategorycznie wyciągnie konsekwencje właściciel, czyli prezydent? Zakładam przy tym, że wszyscy mianowani mają stosowne doświadczenie i wiedzę, a co, jeśli nie?
Wiceprezes Stanisław Jankowski, który podpisał nową umowę, tę na dyrektorowanie, z dotychczasowym prezesem, Beniaminem Chochulskim łka w chustkę, że został do tego zmuszony. Jeśli pan Beniamin przystawił mu do skroni pistolet, wajsprezes powinien zgłosić to niezwłocznie na policję i pan Beniamin powinien zostać aresztowany za rozbój z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Kwestię pozwolenia na posiadanie broni pominę. W innym przypadku pan wajsprezes powinien zostać wylany na zbity pysk za niegospodarność i działania na szkodę spółki. Jego rola w całym syfie została delikatnie pominięta, a przykładne ukaranie powinno być szybkie i szeroko rozreklamowane. W przeciwnym razie wszyscy prezesi i wiceprezesi mogą jutro podpisać ze sobą kontrakty gwarantujące dożywotnie zatrudnienie z pensją w wysokości jakiej sobie zażyczą w ramach dozwolonych. Chochulski nie mógł podpisać swojej umowy sam, a w KRS jest napisane, że inna reprezentacja spółki jest dwuosobowa. Być może są jakieś wewnętrzne upoważnienia w przypadku podpisywania umów o pracę, ale generalnie - trzeba to sprawdzić i wyciągnąć surowe konsekwencje także wobec wiceprezesa. Stanisław Jankowski, jako drugi bezpośredni sprawca syfu w ZWiK powinien pojawiać się w mediach równie często, jak Beniamin Chochulski. Ten pan ciągle dysponuje naszym mieniem i jak widać - czyni to niezwykle niefrasobliwie.
Chory układ, chore praktyki, nasze pieniądze przechodzą między kieszeniami "swoich". Jak wyliczyły media, Beniamin Chochulski na prezesowaniu ZWiK zarobił około 1,8 mln złotych. Czy to mało, czy dużo? Czy wystarczy, żeby zacząć nowe życie ze zjechaną reputacją? Ale o co chodzi? W świadectwie pracy jako dyrektor będzie miał dyscyplinarkę, ale nie wiadomo, jak brzmi kontrakt na prezesowanie. Po zakończeniu kontraktu nie wystawia się świadectwa pracy, a nowy pracodawca może nie pytać o rekomendacje z poprzedniego stanowiska. Ma dwa miliony złotych i jest wolnym człowiekiem. Panie prezydencie! Chciałabym być prezeską ZWiK! :P Przez pięć lat, nie więcej! I obiecuję, że nie zatrudnię się na odchodnym nie tylko w ZWiK, ale w żadnej miejskiej spółce!

A teraz wyobraźmy sobie, jak by to działało, gdyby wprowadzono w życie moje rekomendacje.
Rada nadzorcza i zarząd - wybierani w ramach konkursu. Muszą udowodnić, że spełniają wymagania, mają odpowiednią wiedzę, doświadczenie, ale także rekomendacje z poprzednich miejsc pracy. Ich wynagrodzenie związane jest z konkretnymi wynikami, parametrami, efektami. Ich praca weryfikowana jest na bieżąco - na podstawie planów i założeń. Rada nadzorcza się stara, bo jeśli nie wyłapie nieprawidłowości, zostanie odwołana. Zarząd się stara, bo rada nadzorcza siedzi mu na karku. Nikt nikomu nie podlega, może podejmować autonomiczne decyzje, których konsekwencje potem poniesie.W takim systemie nie ma miejsca na prywatne biznesy Jankowski - Chochulski, w których płatnikami są mieszkańcy miasta.

A to początek nieprawidłowości. Zasadniczo nawet to nie są nieprawidłowości, tylko złe praktyki, które pokazują właśnie, dlaczego są złe i dlaczego tak nie można prowadzić spółek miejskich. Przypominam, że ciągle mamy sprawę Szczeciński Fundusz Pożyczkowy sp. z o.o. vs Fundusz Wspierania Rozwoju Gospodarczego Miasta Szczecina sp. z o.o. Jedna z tych spółek, zgodnie z prawem - nie działa. Co z podjętymi decyzjami, udzielonym wsparciem? A chodzi nie tylko o ewentualne nagrody dla zarządu!

Ktoś mógłby powiedzieć - a to się tej Markiewicz udało. Nie. Nie cieszy mnie to, że mogę teraz pisać "a nie mówiłam?". Wielką dziurą kanalizacyjną wyciekły moje pieniądze. Kanciarze uwłaszczyli się na moim mieniu i są bezkarni. Ten, kto tym mieniem zarządza, niespecjalnie chce wyciągać konsekwencje czy zmienić obowiązujące zasady, bo nowe nie pozwolą już tak swobodnie rozporządzać publicznym pieniądzem. Moim celem jest zmiana, a nie nagłaśnianie afer. Jednak jak widać - pierwszego nie będzie bez drugiego. Mój raport cieszył się zainteresowaniem mieszkańców, ale media przeszły nad nim do porządku dziennego. Nie będzie zmian, jeśli nie ruszy się szeroko tak zwana opinia publiczna. Tylko lęk przed mieszkańcami jako dużą grupą, zmusi prezydenta do zmian w systemie nadzoru. Od nas zależy, czy będzie lepiej. Tylko czy wstaniemy z kanap? Liczę na Was... Ja już stoję :)
 

http://radioszczecin.pl/1,327659,krzystek-o-zwolnionym-prezesie-dobrze-zarzadzal-&s=2&si=2&sp=2











1 komentarz:

  1. Polecam lekturę: http://bip.um.szczecin.pl/UMSzczecinBIP/files/CE4C9944CCBB46C3967AAF3EE4DC754F/ZNr376_14_12_09_14Zarzadzenie%20zasady%20nadzoru.pdf

    Ona wyjaśnia, jak Rada Miast oddaje kontrolę Prezydentowi, a ten przekazuje ją Radzie Nadzorczej, żeby łańcuszek nadzoru był jak najdłuższy i teoretycznie jak najdalej od kontroli przez radnych...

    OdpowiedzUsuń