Od kilku lat obserwuję swoje miasto i jego okolice, słucham o tym, co dzieje się w innych gminach Polski i z tych obserwacji wynikła jedna konkluzja - nie jest dobrze. Rozwijamy się, ale za cudze pieniądze, zadłużając mienie państwowe. Padają oskarżenia o nadużycia, ze strony osób niezadowolonych kierunkiem lokalnej ewolucji. Często opierają się na plotkach osób, których potrzeb gmina nie zaspokaja. Oczywiście - zgodnie z powiedzeniem "jeszcze się taki nie urodził, żeby każdemu dogodził" można ignorować takie głosy. Tylko rodzi się wątpliwość - a co, jeśli mają rację? Jeśli rzeczywiście popełniane są nadużycia? Czy nie lepiej zamiast bagatelizować takie głosy, zwyczajnie - udostępnić stosowną dokumentację, odsuwając od siebie zarzuty? Z drugiej strony - po co czekać na zarzuty? Nie lepiej publikować ją od początku do końca? Chciałabym, żeby każdy zadał sobie podobne pytania i odpowiedział na nie we własnym zakresie. Na tym blogu będę publikowała swoje opinie, spostrzeżenia i wnioski, ale będę je wyraźnie oznaczała. Ponieważ główną jego treścią mają być fakty, dokumenty, wiadomości sprawdzone i potwierdzone, na ile uda się je pozyskać.
Do aktywności zainspirował mnie Szymon Osowski i jego stowarzyszenie Szczecinianie Decydują. Pokazali mieszkańcom, że mają prawo pytać o wszystko, co dotyczy miejskiego mienia. Ba! Mają prawo uzyskać rzetelną odpowiedź na swoje pytania! Uzmysłowili szczecinianom, że jesteśmy rzeczywistymi właścicielami, a władze miasta i podlegli im urzędnicy są naszymi pracownikami. I nie, nie chodzi o to, że należy wszystkich zwolnić i wymienić na swoich, ale chodzi o to, że mamy prawo wiedzieć jak wykonują swoją pracę, czy rzeczywiście działają w naszym interesie i ile nas te działania kosztują. Ocena - czy mało, czy dużo, czy działają dobrze, czy źle - jest naszą oceną, ale o fakty mamy prawo pytać. Utwierdziła mnie w tym przekonaniu działalność kolejnego stowarzyszenia, Sieci Obywatelskiej Watchdog. Walczą od kilkunastu lat o jawność i przejrzystość całego sektora publicznego, zmagając się nie tylko z lokalnymi władzami, ale też z premierem Polski i Sądem Najwyższym, którzy uznali, że ich prawo polskie nie dotyczy.
Obserwując z zainteresowaniem to, co się dzieje w temacie jawności, w pewnym momencie uznałam, że czas się włączyć. Skoro jestem obywatelką, jestem odpowiedzialna za powierzone mi przez przodków mienie, zobowiązana jestem egzekwować swoje prawa i nie powinnam zostawiać walki o nie garstce ludzi, którzy są niezwykle zaangażowani i zdeterminowani, ale przecież też mają rodziny i muszą sypiać, a w związku z tym nie są w stanie monitorować każdego zakątka kraju. Zresztą - jaki mieliby w tym interes? Walczą o dostępność narzędzi, a czy ktoś będzie chciał z nich korzystać - to kwestia indywidualna.
Kiedy na stronie Watchdogów pojawiła się informacja o projekcie monitorowania spółek komunalnych, uznałam, że powinnam się zgłosić. Do tej pory moja bezczynność wynikała z tego, że uważałam, że nie mam odpowiedniej wiedzy. Sieć Obywatelska w projekcie deklarowała dostarczenie mi wiedzy. Zgłoszenie poszło. Młynek rekrutacji mielił, sita przesiewały. Okazało się, że chętnych na prowadzenie monitoringu było ponad 150 osób, młynek wypluł między innymi mnie. W grupie ponad dwudziestu uczestników, często już aktywnych w swoich gminach, przeszłam stosowne szkolenie. Niezwykle intensywne, wymagające, dostarczające ogromu wiedzy, ale i wsparcia. Już wiem, że mogę, że mam narzędzia. Ja, Ty, on, ona - każdy może. Będę tu opisywała kolejne etapy projektu Monitoring Spółek Komunalnych, ale także kolejnych projektów. Już wiem, że nie zatrzymam się na tym jednym.
Bardzo ważna sprawa - podkreślam to, co zostało odmienione na naszym szkoleniu przez wszystkie przypadki - nie jestem tutaj, by łapać za rękę i krzyczeć "złodzieje". Celem monitoringu jest przejrzystość działania spółek komunalnych. Czyli pozyskanie wiedzy o tym, czy są zasady funkcjonowania i nadzoru nad nimi, ale także - czy są stosowane. W dalszej perspektywie chciałabym, by w oparciu o wnioski z tego monitoringu, JEŚLI okaże się, że można w jakiś sposób poprawić przejrzystość działania spółek komunalnych, dokonały się stosowne zmiany. Sprzyja to zarówno urzędnikom, jak i mieszkańcom.
Zachęcam wszystkich do prowadzenia analogicznych działań u siebie. Będę wklejała dokumenty, opisywała procedury, podawała akty prawne. To nie jest trudne i nie wymaga prawniczego wykształcenia. W razie wątpliwości proszę o kontakt, a zawsze polecam kontakt z lokalnymi organizacjami strażniczymi, a szczególnie z tymi dwoma, o których już pisałam i których strony macie w ważnych linkach u góry strony.
Pozdrawiam!
Dorota M
p.s. W trakcie szkolenia przekonałam się, że garstka pasjonatów znacząco się rozrosła. Powstały lokalne inicjatywy strażnicze, zainteresowali się tym szarzy obywatele... Kultura otwartości nadchodzi. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz