Na tle meldunków z innych części Polski Szczecin wypada całkiem pozytywnie, jeśli chodzi o dostęp do dokumentów, przynajmniej tych najbardziej podstawowych. Działający BIP i uzupełniony BIP to duże ułatwienie, ale też jak się zaraz okaże - oszczędność czasu dla urzędników. W końcu raz opublikowana informacja, zeskanowany i umieszczony w internecie dokument, czy akt prawny może być pobierany przez każdego nieskończoną ilość razy, bez zawracania gitary urzędnikom. Czyli pchamy wózek w jedną stronę, prawda? :)
Nasze osiągnięcia w sprawie jawności są chwalone na przykład w Rzeszowie, choć wspomina się o nich niczym o spełnionej woli dobroskrzydłych urzędników ze szczecińskiego magistratu. Nikt tam nie pamięta, a może nie wie, że rejestry umów i niektóre fragmenty BIP miasta Szczecin zawdzięczamy Szymonowi Osowskiemu i jego stowarzyszeniu Szczecinianie Decydują, którzy wywalczyli nam to na drodze sądowej. Myślę, że warto przypominać o takich sprawach, ciągle bowiem rejestr umów gmin i spółek z udziałem gminnego mienia są wyjątkiem, a nie dobrą praktyką władz samorządowych. I prawda jest taka - tam, gdzie nie pojawi się ktoś zainteresowany jawnością, niewiele się w tym temacie zmieni.
Inni nie mają tak dobrze, jak ja. Właśnie dotarła do nas wiadomość od Małgosi Rogalskiej, która monitoring prowadzi w Zakładzie Wodociągów i Kanalizacji w Pabianicach. Spółka niespecjalnie chce z nią współpracować. Wyciąga przy tym dość wesołe argumenty: dla urzędnika - odnalezienie i zeskanowanie informacji jest ich przetwarzaniem. :) Jest to popularny chwyt tych, którym nie w smak jest, że ktoś im próbuje zaglądać w papiery. Pabianicki urzędnik rozbawił nas bardzo, bo w uzasadnieniu opisał dokładnie, czym jest informacja prosta - czyli taka, której treść nie zmienia się zasadniczo przed jej udostępnieniem, a czym informacja przetworzona - czyli taka, której podanie poprzedza konieczność przeprowadzenia analiz, wyciągów, zestawień. Albo nie czyta, co podpisuje, albo nie umie czytać ze zrozumieniem. Małgorzata poprosiła o akt założycielski spółki i skany uchwał zgromadzenia wspólników, dotyczących podwyższenia kapitału spółki. Podaję to, by nasze rozbawienie było i Waszym udziałem. Jak widzicie sami - wymaga to niesłychanej ilości analiz i zestawień. :) Pan Tomasz Lenarczyk, który odpowiadał na pismo Małgosi, ujawnia jednocześnie, że mają w spółce bajzel w papierach, bo sugeruje, że dokumenty przed zeskanowaniem muszą zostać usystematyzowane. Widać nie wszędzie są procedury dotyczące obiegu i przechowywania dokumentów.
Oczywiście - takie pismo świadczy przede wszystkim o ignorancji piszącego, choć pewnie jest to powszechna praktyka, zmierzająca do zniechęcenia pytających. Jeśli tylko jedna osoba na sto zrezygnuje z zadawania pytań, to jest to niewątpliwie warte podjęcia ryzyka. A kto się przejmie, że urzędnik wyjdzie na niedouczonego? Odpowiedź na takie pismo sama pcha się "na palce": Wnoszę o wskazanie, w którym momencie porządkowania i skanowania dokumentów dochodzi do zmiany ich treści i jeśli taki fakt zostanie odnotowany - dlaczego :D Jeśli nie jest Pan w stanie wskazać momentu przetwarzania informacji w inną, oczekuję niezwłocznego udostępnienia mi dokumentów wskazanych w mojej korespondencji.
Dopiero zaczynamy monitoring. Ciekawi jesteśmy wszyscy, jak ułoży nam się współpraca. Odnoszę wrażenie, że tam, gdzie wnioski o informację publiczną pojawią się pierwszy raz, będzie więcej problemu. Liczę jednak, że kiedy okaże się, że jesteśmy naprawdę profesjonalnie przygotowani przez Sieć Obywatelską i wiemy, jakie są nasze prawa, samorząd po prostu podejmie współpracę. To będzie najlepsze - przede wszystkim wizerunkowo. Jak widać - wieści o potknięciach roznoszą się szybko i daleko...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz